Wyznanie miłosne Almodóvara

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Pedro Almodóvar rozwija się jako scenarzysta, reżyser i ogólnie, jako artysta, z każdym swoim filmem, przynajmniej z każdym filmem po "dzikim" okresie, kiedy kręcił zwariowane komedie pokroju "Zwiąż mnie" czy "Kika". "Przerwane objęcia" nie są tu wyjątkiem. W swoim najnowszym filmie, hiszpański mistrz na swój sposób wykrzykuje swoją miłość do tworzenia kina, a jednocześnie udaje mu się opowiedzieć nam świeżą, zabawną i dramatyczną historię o miłości, zazdrości i chorym pożądaniu.

Mateo Blanco (Lluís Homar) to reżyser filmowy. Jest młody, utalentowany, piękny i doceniany w środowisku. Świat ma u swoich stóp i dobrze się tym bawi.
Harry Caine jest starszym o 14 lat scenarzystą. To niewidomy w wyniku nieszczęśliwego wypadku, autoironiczny cynik. "Osiągnąłem już wszystko" -- zdradza w pewnym momencie -- "Jedyne co mi teraz pozostaje to... cieszyć się życiem". Ale to tylko połowa prawdy. Druga połowa jest taka, że Harry żyje przeszłością. Nie potrafi zaakceptować wydarzeń, które miały miejsce ponad dekadę temu.
Almodóvar łączy życia Mateo i Harrego w całość. To porozrzucane puzzle, które musimy sami pozbierać i ułożyć w całość, próbując jednocześnie zgadnąć co kryją elementy, które zgubiły się gdzieś po drodze. Składając je, podobnie jak Diego (Tamar Novas) składa podarte zdjęcie znalezione w szufladzie pisarza, docieramy powoli do tajemnicy, którą skrywa historia.

Patrzymy więc na kawałki. Jednym z nich jest wielkie uczucie łączące Mateo i Lenę (Penélope Cruz), która gra główną rolę w jego ostatnim filmie. Nie jest nam jednak dane dotrzeć do wnętrza tej miłości. Mateo zachowuje je dla siebie, chowa niczym drogocenny kamień, nie pozwalając nikomu spojrzeć na nią z bliska.
Mamy też bogatego biznesmena, Ernesto Martela (José Luis Gómez), pracodawcę Leny, jej sponsora (a może klienta?), nadopiekuńczego protektora i kochanka, a jednocześnie samozwańczego producenta filmu realizowanego przez Mateo. Nie znamy jego historri ani motywacji (oprócz dzikiej zazdrości), a o tym jakim jest człowiekiem dowiadujemy się głównie dzięki voyeurystycznym sesjom, podczas których śledzi on swoją ukochaną. Materiały wideo dostarcza mu niezwykle podejrzliwy (i będący chyba niespełna rozumu) syn, amator kamery, któremu ojciec powierzył nakręcenie filmu dokumentującego tworzenie nowego działa Mateo. Syn ujawnia się wiele lat później, jako reżyser-biznesmen, Ray X. Każde jego pojawienie się na ekranie zwiastuje nieszczęście...

W końcu mamy jeszcze Judit Garcíę (Blanca Portillo), matkę Diego, opiekunkę i menedżerkę Harry'ego (a wcześniej partnera biznesowego dla Mateo). To tajemnicza, zimna kobieta, ukrywająca wielki sekret.

Niektóre z tych sekretów i tajemnic udaje nam się, dzięki łasce reżysera, poznać. Inne pozostaną na zawsze zagadką. Dokładnie jak w "prawdziwym życiu", o niektórych sprawach dowiadujemy się tu zupełnym przypadkiem, na przykład czytając poranną gazetę i znajdując tam nekrolog starego przyjaciela bądź wroga...

Ale to nie wszystko! Ostatnim -- i być może najważniejszym zarazem -- bohaterem filmu Almodóvara jest... samo kino. Ono jest wszędzie. Gdy Mateo z Leną uciekają do nadmorskiej miejscowości, reżyser zamiast zafundować nam ekscytującą scenę miłosną, pokazuje nam parę leżącą na kanapie i... oglądającą stare filmy w telewizji. Cóż innego mogą robić Diego z Harrym, gdy Judit zostawia tego drugiego pod opieką syna? W "Bękartach Wojny" Quentin Tarantino sprawił, że kino zmienia losy historii. U Almodóvara, który nigdy nie przejmował się takimi tematami, kino ma potężny wpływ na losy indywidualnych bohaterów. Jest bezpośrednią przyczyną tragedii i zdrady, wzbudza zawiść, ale też stanowi remedium na ból.

Almodóvar w "Przerwanych Objęciach" tylko dotyka każdego z tematów. Nie wchodzi głębiej, nie pokazuje nam pełnego obrazu zdarzeń. To może być uznane za wadę. Dla mnie jednak ten film to przede wszystkim manifestacja wielkiej miłości do kina. A fakt, że udało się jednocześnie z gracją połączyć tyle przeplatających się wątków i opowiedzieć wciągającą historię, po której chcemy wiedzieć więcej, zasługuje na najwyższe uznanie. I jednego tylko nie mogę wybaczyć hiszpańskiemu mistrzowi: tego, że nigdy nie będzie mi dane obejrzeć pełnometrażowej i poprawnie zmontowanej wersji filmu, jaki nakręcił Mateo. Fragmenty, które zostały nam pokazane, zwiastowały prawdziwe komediowe arcydzieło!

Zwiastun:

Właśnie skończyłem oglądać, co za film! Penelope zjawiskowa! Bardzo mi się podobało, może dlatego, że to dopiero mój drugi film Alodovora :) No, ale nadrobię!

Ciekawe na ile ten film to hołd dla kina a na ile dla Penelope Cruz ;). Faktycznie b.dobry - jestem pod wrażeniem.

Wstyd przyznać, ale ja filmów Almodóvara nie znam... Chyba nie widziałam ani jednego [i tu gigantyczna skrucha]. Na "Przerwane objęcia" mam coraz większą ochotę. Obejrzę, obejrzę koniecznie!

Rzeczywiście hołd dla kina złożony przez Almodovara to wielki plus tego filmu. To, co mam mu do zarzucenia to przewidywalność i dosłowność wątku romansowego. Tą typowość głównych bohaterów mogłabym jeszcze wybaczyć, ale czemu pod koniec filmu dowiadujemy się właściwie wszystkiego? Cała opowieść Judit jest niepotrzebna, ostatnie pół godziny filmu jakby skonstruowane "na siłę". Ale i tak film warty zobaczenia - jeden z tych, które ZOSTAJĄ.

Dodaj komentarz