Święta polskie: Żółty szalik (2000)
Zólty szalik
Reżyseria:
Janusz Morgenstern
Scenariusz:
Jerzy Pilch
Dzień przed Wigilią bohater, mężczyzna w średnim wieku, dyrektor firmy, spędza na świątecznych spotkaniach ze współpracownikami, z synem, z Byłą Żoną i Aktualną Kobietą Życia. Kolejne porcje alkoholu sączone ukradkiem lub zamawiane w restauracji sprawiają, że pogrąża się w emocjonalnym i psychicznym chaosie, a jego zachowanie staje się nieprzyjemne i krępujące. Od syna dostaje prezent, następny w kolekcji otrzymywanych od bliskich i bezpowrotnie gubionych żółtych szalików. Dotarłszy do domu, mężczyzna obiecuje Aktualnej Kobiecie Życia, że od teraz nie będzie pił.
Obsada:
- Malgorzata Zajaczkowska
- Grazyna Wolszczak
- Jerzy Schejbal
- Leszek Mozdzer
- Przemyslaw Kaczynski
- Joanna Szurmiej
- Eugeniusz Priwieziencew
- Marian Glinka
- Marcin Dorocinski
- Magdalena Mazur Shop assistant
Problem alkoholowy wg scenariusza Pilcha, z Gajosem w roli głównej i Jandą w drugoplanowej. Czy taki film mógłby być słaby? Pilch: Nicholas Cage w Zostawić Las Vegas "w porównaniu z Gajosem to jakiś pikuś".
Jakoś Gajos mnie nie przekonał... ani Janda... jedynie Szaflarska trzymała poziom.
Wybitna rola Gajosa jako alkoholika. Jeden z najlepszych odcinków z cyklu "Święta polskie".
„Tour de force” Janusza Gajosa (czyżby najwybitniejsza rola w karierze?), a także ostatnia znakomita produkcja Janusza Morgensterna („Stawka większa niż życie”, „Polskie drogi”). Przeddzień Wigilii. Zamożny dyrektor, którego imienia ani nazwiska nigdy nie poznajemy, wszedł właśnie w kolejny ciąg alkoholowy. W głębi duszy może i chce przestać pić, ale z alkoholizmem zmaga się od wielu lat i w gruncie rzeczy wszystko mu już jedno. Dorosły syn wstydzi się przed narzeczoną, była żona cieszy się, że to już nie jej problem, dwie inne kobiety obecne w życiu dyrektora są zupełnie bezradne. Gajos namalował fascynujący portret psychologiczny wewnętrznie rozdygotanego alkoholika zachowującego ostatnie pozory normalności, który sympatyczny jest co najwyżej w czterdziestu procentach, lecz za którego mimo wszystko trzymamy kciuki tak jak trzymaliśmy je za Holoubka w „Pętli”. „Żółty szalik” kończy się lepiej... a może to scenarzysta Jerzy Pilch w ostatniej scenie po prostu okrutnie zaszydził z widza?