Trash Humpers (2009)

Reżyseria: Harmony Korine

Film wyciągnięty ze śmietnika, inkorporujący wszystko to, co zużyte, zmielone, strawione. Kosze na śmieci w roli obiektów seksualnych, muzyka uszkodzonej gitary, taniec na wózku inwalidzkim przy akompaniamencie pękających lamp jarzeniowych i zużyta taśma wciśnięta w starą kamerę VHS. Trash Humpers to film o ludzkich śmieciach, ludziach z odzysku, opowiadających swoją historię środkami z odzysku. (enh.pl)

Zwiastun:

Wzruszający.

ROTFL! Ale co prawda to prawda. Piosenka końcowa cały czas mi łazi po głowie!

To film o starszych ludziach kopulujących ze złomem. To też film o indywidualistach, którzy może tego nie wiedzą, ale tworzą sztukę. Są obrzydliwi i naturalną reakcją na ich istnienie jest wstęt i strach. Ale po przełamaniu tych uczuć można dojrzeć coś więcej, coś co sugerowane jest w finale. To prawda, bohaterowie są odrażający, ale nie bardziej niż większość z nas, tych przystosowanych. Przypomniało mi to o Idiotach bon Triera. Jest tylko bardziej niszowo, z większą dawką seksu z przedmiotami.

Ten film mnie odrzucił. Pokazywał wyimaginowany świat niby starców w którym panuje prostactwo i nienaturalny hedonizm. Bohaterowie nie wzbudzają współczucia ani nie śmieszą.
Po seansie pozostaje niesmak i poczucie straconej godziny.

Jeden? Za film o który kłóciliśmy się intensywnie przez ponad pół godziny? Który mimo swojej obrzydliwości jest jednak oryginalny i prowokuje do dyskusji? Surowo.

A ja mam wrażenie, że "Trash Hampers" zrodził chory umysł. Nie było w tym ciągu szalonych obrazów żadnej głównej myśli, przekazu, ideii. To co zrobił Korine skojarzyło mi się bardziej z wyczynami Mathew Barneya.
Czy żeby dostać się do amerykańskiej bohemy trzeba teraz robić filmy bez sensu?
Pozostaje przy 1/10.

To że forma przesłoniła Ci treść nie znaczy jeszcze że film jest bez sensu. Myślę, że Harmony Korine bardzo by się ucieszył z porównania do Matthew Barneya i faktycznie coś jest w tym porównaniu, choć niewiele. Barney robi obrazy wysmakowane. Może miejscami również przerażające czy odrażające, ale to zupełnie inna estetyka. Inna też jest treść. Barney skupia się na problemach ogólnych, interesuje się wieloma kulturami i jego sztuka jest syntezą tych zainteresowań. Korine to prostsza forma, co nie znaczy że mniej skuteczna. Tu mamy do czynienia z ofensywną prokowacją, która -- jak mi się wydaje -- celowo zniesmacza, sprawdzając ilu z widzów będzie w stanie się przemóc i mimo tak mało atrakcyjnej formy znaleźć w "Trash Humpers" dyskretnie przemyconą treść. Nie dziwię się, że Ci się nie chciało, bo wymaga to dużego wysiłku, a w pewnych przypadkach wrodzone poczucie dobrego smaku może stac na przeszkodzie w zaakceptowaniu tego co dzieje się na ekranie. Ja widocznie to poczucie mam bardziej elastyczne bo łatwiej wszedłem w klimat i wydaje mi się, że wydobyłem z tego filmu mniej więcej to czego oczekiwać mógł reżyser (a pzynajmniej tak wnioskuję po przeczytaniu jego losowych wypowiedzi).

Włożyłam dużo wysiłku żeby znaleźć drugie dno w tym filmie. Myślę że go nie ma. Jedyne interpretacja która mi przychodzi do głowy i mogłaby jakoś tłumaczyć bohaterów jest taka, że ich zachowanie to taki ostatni krzyk życia, które zmierza do nieuchronnego końca, próba buntu przeciw starzeniu się. Mimo to reżyser przesadził. Czekam na film dotyczący podobnego problemu, który przemówi do mojego serca i umysłu.
Swoją drogą gdyby taki film powstał w Polsce, to, niezależnie od tego czy jest dobry czy zły, to prawdopodobnie byłby mocno oprotestowany.

Aż mnie zaciekawiło, co to za film, że Wasze oceny są aż tak różne. :-) Ale nie wiem, czy chcę oglądać kopulowanie ze złomem. ;>

Będziesz miała okazję jeśli wpadniesz na festiwal Era Nowe Horyzonty do Wrocławia w tym roku, gdzie Trash Humpers będzie w głównym konkursie. Roman Gutek napisał o tym filmie:

najbardziej radykalnym będzie prowokacyjny Trash Humpers Harmony`ego Korine - enfante terrible nowojorskiej bohemy. Tak jak w poprzednich jego filmach, tak i tu mamy groteskowych outsiderów i totalnych dziwaków nieprzystosowanych do życia w społeczeństwie.

A, Korine, to ten od "Skrawków". W takim razie ja zaryzykuję i pójdę.

Po Skrawkach był jeszcze zjadliwy Julien, ale Mister Lonely to był już zupełny potworek jak dla mnie.Na pewno nigdy już do Korine'a nie zasiądę.

Jeśli o obrzydliwość idzie, to ostatnio prowadziłam dyskusję, w której kolega przekonywał mnie że przedstawianie obrzydliwości jest domeną literatury, a nie filmu. Trash Humpers nie widziałam, na Era Nowe Horyzonty nie będę, ale jestem ciekawa brudnej sfery, której ten film dotyka. Moja dyskusja z kolegą rozpoczęła się od "Lubiewa" - książki homoseksualnej Michała Witkowskiego, której zresztą jeszcze nie skończyłam, a co do której miałam/mam spore wątpliwości właśnie ze względu na odrażające opisy przygód dwóch starych owłosionych ciot (określenie z tej książki) - Patrycji i Lukrecji. Musze nadmienić w tym punkcie, że moje poczucie obrzydzenia nie wynikało bynajmniej z uprzedzenia do homoseksualistów, bo nigdy takiego uczucia we mnie nie było. I mój kolega mnie oświecił, że istotnie są takie historie i takie ciemne sfery, które najlepiej sprawdzą się w literaturze, a w filmie są nie do zrobienia. Te historie należą do tych w których nasza wyobraźnia musi odpowiednio utworzyć sobie obraz danej sceny, tak żeby była ona do przejścia. Myślę więc, że przedstawianie jakiejkolwiek formy brzydoty w filmie jest okropnie trudne i trzeba odpowiednio nastawić się do takiego obrazu, przyjąć przychylną perspektywę. Dzięki Wam będę musiała się tak nastawić i do tego filmu :)

Na pewno w książce łatwiej tolerować obrzydliwość, bo nie kłuje ona w oczy. Film jest zawsze bardziej bezpośredni, obrazy silniej na nas działają i czasem to co w literaturze ujdzie, na ekranie wyda nam się już przesadą.

Z drugiej strony są przykłady gdzie to książka była obrzydliwa do granic możliwości a film poprzez zastosowanie różnych tricków pozwalających na wzięcie obrzydliwości w nawias, już taki nie był. Mówię tu konkretnie o American Psycho.

A z Trash Humpers jest trochę jak ze sztuką nowoczesną - przyjemniej się o nim rozmawia niż ogląda. Filmy Andy Warhola były jeszcze bardziej nieoglądalne, a o "Kiss" czy o "Śnie" słyszał jednak prawie każdy miłośnik kina.

Dwuznaczność słowa "hump" idealnie pasuje do słowa "trash". Skrajność ocen filmasterów ( michuk 6, olamus 1) i ocena IMDb na 6 zaciekawia. Wygląda na to, że będę musiał rozważyć włączenie Trash Humpers do swojego kalendarza ENH.

Odważny jesteś! Ale może odkryjesz w tym filmie jakąś wartość, jak michuk i Queerdlys.

Seanse na ENH zahaczają o Swastykę i Miasto Ślepców - może być trudno znależć czas na Trash Humpers

Filamster się nie mylił. Wahałam się pomiędzy trzy i cztery, a według algorytmu miałam mu dać 3,5. I dałabym. Ale nie ma połowek. Planuję napisać więcej na temat tego filmu, ponieważ jest niezwykle wyrazisty. Zgadzam się z Michukiem- jest to film o artystach. Szczerze powiedziawszy twór Korina to jeden wielki performance. Widzę w nim sens, widzę poetyckość, ale niestety jest ona przysłonięta nudą i monotonią. Bardzo freudowski film.

Ja byłem zbyt zdegustowany, żeby się nudzić :)
Film jest monotonny, to fakt. Ale każda kolejna scena na tyle mnie zaskakiwała, że o znudzeniu nie było mowy. Jak widać, co człowiek to inna opinia na temat tego visual artu Korina mylnie nazwanego filmem. I o to właśnie chodzi.

W tym roku widziałam już wystawę prac wykonanych krwią, więc "Śmietnikowe jebaki" zniosłam bez psychicznego urazu, ze świadomością, że uprawianie sztuki nie oznacza liczenia się z dobrym smakiem czy wrażliwością widza. Być może warto poczuć się brudnym i zszokowanym po obejrzeniu tego filmu, by przypomnieć sobie, że nasze wyobrażenie o świecie, nie musi być i zapewne nie jest prawdziwe.

Ten film nie może się podobać, bo nie został nakręcony po to, żeby się podobał. Został nakręcony po to, żeby ludzi wkurzać. I jest w tym bardzo skuteczny.

To film o zjebach, którzy wciągają widza w swoją grę, by wyssać z niego każdą pozytywną emocję. Chore, gupie, bez sensu, nawet jeśli sens jest. Oglądasz na własne ryzyko i ryzykujesz zdrowie psychiczne. Nie ma 0 więc nie oceniam.

Banda odrażających kopulantów gwałcących siebie i wszystko dookoła. Obleśne. Ohydne. Bez sensu. Rozumiem "plucie na mainstream", ale nie za pomocą onanistycznych orgii i tworzenia abstrakcyjnych obrazów ludzkiego upodlenia. Na taki kinematograficzny trash szkoda kropli śliny.
Symboliczne, wielkie zero.

Nie ma ten film nic wspólnego z pluciem na mainstream. Dla mnie to manifest wolności artystycznej. To video-art. Trochę jak poezja - albo dociera albo nie.

Słuchaj dzieweczko, przeczytam ci wierszyk, albo nie - lepiej pójdziemy przelecieć parę koszy na śmieci ;)

Akurat dymanie koszy było wg mnie mało poetyckie. Czego nie mogę powiedzieć o innych częściacg filmu.

A ja nie rozumiem plucia ma mainstream. :)

A ja chyba rozumiem - mainstream to główny nurt : w kinie, literaturze. Kolesie robią film "tresz hampers" i przy jego pomocy plują na ten główny nurt i chyba plują rzeczywiście, nawet jeśli to robią niechcący ;)

"Plucie na mainstream" zacytowałam. To fragment recenzji z ulotki enh. Zaskakujący dość, ale jestem w stanie przyjąć taką interpretację, bo żadna inna nie przychodzi mi do głowy! To plucie w kierunku widza nawet, powiedziałabym, bo śmieć ten dosłownie śmieje się w twarz temu, kto go ogląda, z premedytacją gwałcąc intelekt, zalatując przy tym smrodkiem bezwartościowości. Fuj.

A ja mam na temat tego filmu w sumie dość pozytywne zdanie. Ale chyba rozpiszę się na osobną notkę...

Ciężko to nazwać filmem i średnio to się nadaje do pokazywania w kinie.

mkvili
psubrat
kw86
NanonZanzi
import_tester
Egan
scaruffi
wonderfulspam
j_umanji
anythingelse