Upiór w operze (1925)

The Phantom of the Opera

Oszpecony geniusz muzyczny skrywa się w podziemiach Paryskiej Opery strasząc tamtejszych artystów. Pewnego wieczoru rozkapryszona diva zostaje zastąpiona przez młodą Christine. Jej pierwszy występ urzeka nie tylko publiczność, ale i samego Upiora, który zakochuje się w młodej śpiewaczce, pragnąc uczynić z niej nową gwiazdę opery. Jednak o względy Christine zabiega również wicehrabia Raoul de Chagny... (opis dystrybutora)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Świetne zdjęcia i montaż (kolorowy, mimo 1925 roku!) . Dziś nieco śmieszny, bardzo teatralny, ale ogląda się dobrze, szczególnie w kinie, z dobrze podłożoną muzyką na żywo. Zdecydowanie bardziej poruszający niż remake z 2004 roku.

Kolejny niezły film całkowicie zawalony przez końcówkę. Upiór zaszczuty przez tłum niczym zwierzę? O nie, ja zdecydowanie wolę obdarzonego ludzkimi uczuciami weberowskiego Eryka, tajemniczo znikającego w chmurze dymu. Nie wspominając o Christine, która w tej wersji ma w sobie tyle współczucia i miłosierdzia, co stara kłoda.

W zasadzie od strony ideologicznej podoba mi się bardziej ta wersja, chociaż Upiór jest tu brzydki jak noc a do tego straszny z niego łajdak. Podejrzewam, że portret psychologiczny przedstawiony przez Chaneya byłby bliższy prawdzie, gdyby oczywiście ktoś podobny kiedykolwiek istniał. Upiór jest zły i marne resztki dobrych uczuć, jakie w nim jeszcze pozostały koncentrują się w miłości do Christine. Widać, że ona jest dla niego wszystkim. Weberowski Upiór jest przystojny, romantyczny, gorącokrwisty i genialny - naprawdę trudno powiedzieć, dlaczego właściwie siedzi w tych lochach.

Problem polega na tym, że oryginalnemu Upiorowi z książki w końcówce powieści jednak bliżej do weberowskiego. Christine też, pamiętam, jak po pierwszym spotkaniu z Upiorkiem mruczała do siebie "biedny Eryk". Brakowało mi tego, może nawet bardziej Christine niż Eryka.

Klasyczna niema adaptacja powieści Gastona Leroux. Legendarna już charakteryzacja Chaneya, eteryczna Philbin jako Christine i tajemniczy, wielkooki Carewe jako Ledoux. Niezdarne próby z kolorem dają zadziwiająco dobry efekt. Koniecznie muzyka na żywo, to co gra w wersji zdeponowanej w Internet Archive to jakaś nędza i groza.

asthmar
AniaVerzhbytska
jakilcz
dcd
dcd
Marcin007
wildisthewind
jango
gatoenlasnubes
scotthume79