Mroczny rycerz powstaje (2012)

The Dark Knight Rises
Reżyseria: Christopher Nolan

Minęło już osiem lat od zniknięcia Batmana, który w jednej chwili z bohatera stał się zbiegiem. Biorąc na siebie winę za śmierć prokuratora okręgowego, Harveya Denta, Mroczny Rycerz poświęcił wszystko dla tego, co on i komisarz Gordon uznali za wyższe dobro. Przez pewien czas kłamstwo było skuteczne, a działalność kryminalna w Gotham City została zmiażdżona dzięki Ustawie Denta, stworzonej w celu walki z przestępczością. Wszystko zmienia się wraz z przybyciem sprytnej włamywaczki, kobiety-kota, realizującej własny, ukryty plan. O wiele bardziej niebezpieczne jest jednak pojawienie się Bane'a, zamaskowanego terrorysty, którego bezwzględne zamiary wobec Gotham City zmuszają Bruce'a do powrotu z dobrowolnego wygnania. Ale nawet jeżeli Batman znów założy pelerynę i maskę, może okazać się zbyt słaby, by pokonać Bane'a. (Opis dystrybutora)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastuny:

Rozczarowanie. Dłużyzny. Ciemność i huk - to całe efekty. To już nawet Batman z 1989 lepszy.

Głupie, bez polotu, nadęte i zbędne. Taki produkcyjniak. Nolan skończył się na Kill 'Em All.

Czwarty zwiastun zwiastuje pierwszorzędny film.
Czas trwania filmu 2.45, więc historia powinna być opowiedziana jak trzeba.

Strzelam z oceną.

Po pierwszych pokazach opinie są takie, że jest lepszy niż Dark knight, który jest w zasadzie arcydziełem.
http://www.worstpreviews.com/headline.php?id=25355&count;=0

Zwróć tylko uwagę, że jedna z chwalących osób napisała, że nawet (minimalnie) lepszy od Avengers :P

Touché! ;)

Ten reżyser jeszcze nigdy mnie nie zawiódł i jestem spokojny o poziom filmu.

Na wstępnie powinnam zapewne zaznaczyć, że moje 10/10 jest nie dość, że szaleńczo subiektywne (jak zawsze) to ciut zawyżone, ale moja miłość do samego Nolana i do Batmana Nolana jest tak silna, że nie mogę ocenić inaczej, pomimo tych kilku drobiazgów, których się czepnę.
Albo to kwestia przewidywalności fabuły, albo ja już za dużo filmów widziałam, ale motywację "tych złych" przewidziałam jeszcze przed początkiem seansu. Również największe who is who (wystrzegajmy się spoilerów, right) filmu mnie nie zaskoczyło. W ogóle jestem zdania, że "ci źli" mogliby mieć troszku więcej ikry, NOALE...
- Kobieta-Kot (a nie wierzyłam w księżniczkowatą Hathaway)
- Blake
- zakończenie
MUST SEE AGAIN.

Ocena mnie trochę myli, bo Prometeuszowi też dałaś 10. Mimo to liczę że batmański seans mnie wzruszy.

Jest moc.

Film roku. I to zakończenie! Oscara dla aktora grającego Alfreda. I za scenariusz. I wszystkie techniczne. Co za film, damn you. ;O

Na minus - Bane, jednak Joker to to nie jest. Na plus - Kocica, genialna Anne Hathaway.

Najgorszy z całej trylogii, ale i tak na bardzo przyzwoitym poziomie. Dałem 8 głównie ze względu ma świetne zakończenie.

Dobre zakończenie fenomenalnej trylogii, absolutnie nie czuć tych prawie 3 godzin spędzonych w fotelu kinowym. Nie mniej - najsłabsza część z całej trylogii.

Zdecydowanie najsłabsza część trylogii. Aż dziwne, że po takich wygórowanych oczekiwaniach Nolan tak obniżył swój poziom reżyserski. Druga część była filmem po prostu genialnym i ta część jeszcze bardziej to uwidacznia. Przepaść.
Film ratuje tylko postać Bane`a, bo niedorzeczność scenariuszowo-reżyserska momentami irytuje, a nawet śmieszy. Przecież po spadku ciężarówki z wysokości nie wychodzi się z niej z siniakiem na policzku. Liczyłem na oryginalne, ciekawe zakończenie, a tu taka banalna fabuła, którą wałkowano już wcześniej do bólu.
Uważam, że to w ogóle najsłabszy film tego reżysera w karierze, co nie znaczy że jest zły, bo gdyby nakręcił go Bay to bym zrozumiał, że to jego szczyt możliwości i doceniłbym go.
Nie jestem pewny czy MRP nie jest większym zawodem filmowym roku, niż Prometeusz Scotta, który przynajmniej był pięknie nakręcony.

No nie, z Bayem to chyba przesadzasz, u niego nie ma postaci tylko stereotypy, czego o Nolanie powiedzieć nie można. Fabuła może i nie była szczytem realizmu, ale konstrukcja opowieści była dość misterna, a liczne wątki poprowadzono zręcznie, nie pozostawiając luźnych końców.

Mam wrażenie, że Nolan zrobił ten film bo musiał, a nie że chciał. Zresztą długo go namawiano na trzecią część. Mnie bardzo zawiódł.

Rozdźwięk między tą oceną a Twoim strzałem sprzed miesiąca ewidentnie dowodzi, że nie należy wystawiać ocen przed projekcją.

Napaliłem się na wielki film. Teraz pozostaje mi czekać na Hobbity, których będą aż trzy części:)

Zobaczysz, jeszcze się okaże, że będzie ich sześć. Albo 12, żeby wyszedł ładny sezon serialu. ]-[

15 - po jednym na każdego członka drużyny ;D

Jak dobrze, że oglądanie tych filmów nie jest obowiązkowe. Kolejne 3 filmy o kurduplach, to już ponad moje siły.

Kolejne trzy arcydzieła o kurduplach obejrzę za siebie i za ciebie z wielką przyjemnością.

O, o, o. Zgadzam się z niemal każdym słowem (niemal, bo zupełnie mi się Bane nie podobał, nie widziałam w nim ani krztyny charyzmy, a sama postać jakaś taka... bez charakteru? porządnej motywacji? nie mogłam w nią nijak uwierzyć, nijak powiązać z daną nam na wstępie opowieścią/legendą i zakończenie tego wątku, choć przewidywalne i zapowiadane przynajmniej kilkoma "strzelbami Czechowa", przynajmniej mi pasowało). Połączenie kompletnie niedorzecznego, miejscami aż durnego scenariusza z poważnym nastrojem filmu i tymi wszystkimi wstawkami społeczno-polityczno-historycznymi - bardzo nachalnymi wg mnie zresztą - bardzo szkodzi filmiszczu.

Już naprawdę, tak jakby "Mroczny rycerz" miał hiperprawdopodobny scenariusz, z zaszywaniem ludziom bomb pod skórą i sonarem skonstruowanym z komórek. I hipersubtelny, jeśli już przy tym jesteśmy. Pewnie, że w MRP jest z tym gorzej, ale nie jest to wcale przepaść między scenariuszem genialnym a beznadziejnym. I genialnym i beznadziejnym filmem.
Prometeusz jest najlepszym przykładem tego, że genialna kreacja aktorska może wnieść bardzo wiele do filmu i to jest wg mnie również przypadek Mrocznego Rycerza. Bez Ledgera okazałoby się, że MR i MRP nie są aż tak diametralnie różne.

Znaczy, żeby powiedzieć uczciwie, to dla mnie cała nowa nietoperkowa trylogia nie wychodzi poza pułap 6-7/10, czyli trochę powyżej średniej, ale nie genialnie, nie. Jakoś nie mogę załapać klimatu Nolana, chyba właśnie przez tę "serio" tonację.

Czyli tak właściwie to się zgadzam, różnica w jakości nieduża, chociaż spadek jest. I ja się nawet nie rozczarowałam specjalnie, bo niczego powyżej mocnej siódemki nie zakładałam, a jak zamiast siódemki jest szóstka, to też do wytrzymania.

"Mroczny rycerz powstaje" nie jest beznadziejnym filmem, ale przeciętnym w porównaniu do arcydzieła jakim jest "Mroczny rycerz" z 2008 roku.

Reakcyjny paszkwil. Nie wiem (naprawdę) czy śmiać się czy płakać.

Wydmuszka, która traktuje siebie śmiertelnie serio, ale jeśli chodzi o ilość nonsensów, bzdur i wyjątkowo szczęśliwych zbiegów (z okowów) okoliczności nadal pozostaje wydmuszką. I w tym sęk, bo próba przerobienia nonsenu fabularnego w dramat społeczny, quasimanifest-guasiprzestrogę polityczną, czy choćby poważny film po prostu się nie udała, nie wiem, czy w ogóle mogła się udać. Aktorstwo wszakże porządne (aczkolwiek, inaczej niż wielu recenzentów, T.Hardy w roli Bane'a w ogóle mnie przekonał, wydawał się mdły, nijaki, pozbawiony charyzmy - panie biją go na głowę, Nietoperek takoż, chociaż moim zdaniem Bale lepiej wypada w roli zblazowanego bogacza), muzyka nie zachwyca, ale trzyma poziom, dłużyzny wyreżyserowano na tyle sprawnie, by prawie nie nudziły, pojedynki są, wybuchy są, kilka odgrzewanych, nominalnie zabawnych ripost jest, śnieg jest, sceny efektowne acz bezsensowne są, Bale jest ładny i nierzadko nagi, inwalidzi ratują świat. Wyższe stany średnie wydmuszek.

Przyzwoite kino z trochę śmiesznym zwrotem akcji pod koniec. Typowe dla tego typu filmów efekty specjalne i sceny walki zostały - mam wrażenie - celowo nie dopieszczone (np. latający batmobil ląduje trochę chwiejnie, coś jak pojazd przybyszów z Matplanety). Atutem jest scenariusz, zawierający co prawda masę uproszczeń dopominających się o krztynę logiki, ale za to od początku do końca szukający rozwiązań nieprzewidywalnych. Fajna Marion Cotillard.

Problem z nowym "Mrocznym rycerzem" polega na tym, że tym razem Nolan postanowił przede wszystkim grać na lękach Ameryki, co sprawia, że poza nią jest, może nie tyle niezrozumiały, co niewzbudzający takich emocji. To zresztą nic nowego, przecież superbohaterowie to nie nasza mitologia. Jednak wciąż jest to film w stylu Nolana, widowiskowy, z niezłym scenariuszem, dobrym aktorstwem i obowiązkowym twistem na koniec. Biorąc pod uwagę jakość współczesnych superprodukcji TDKR pozytywnie się wyróżnia, ale nie dorównuje poprzedniej części.

Egzaltowany, patetyczny, komercyjny, pozbawiony magii. Z nijakimi villainami, nierównym aktorstwem (między Michaelem Cainem a Marion Cotillard jest taka przepaść jak między Sereną Williams a Marią Szarapową w finale tenisa na londyńskiej Olimpiadzie) i zmarnowanym zakończeniem (po cichu liczyłam na końcówkę na miarę „Incepcji” czy „Prestiżu”, a dostałam sztampę). Szkoda też Toma Hardy’ego. Jako że nie było go widać i słychać zza maski, lepiej było zatrudnić do roli Bane’a anonimowego wrestlera. Taniej by wyszło, a nie pozostawiłoby Tomowi: a) złudzeń, że sobie pogra, b) kretyńskiej opalenizny. Idąc do kina, nie oczekiwałam, że „Mroczny rycerz powstaje” dorówna „Mrocznemu rycerzowi”, ale miałam nadzieję na coś więcej niż naszpikowane efektami, schematyczne kino rozrywkowe. W tej kategorii ostatnia część trylogii wypada nawet nieźle (z pewnością duża w tym zasługa 250 mln. $ budżetu), ale jako Batman nolanowski zdecydowanie zawodzi.

Też tak samo odebrałem.

Nie chcę być kolejnym malkontentem narzekającym, że ostatni epizod nie dorówuje drugiemu, więc pochwalę go za bycie lepszym od pierwszego. Może patetyczny, konwencjonalny i naiwny, ale też troszkę straszny. Bane wyszedł naprawdę nieźle, daje Gotham popalić lepiej niż Joker i nawet w dobie czarnych bohaterów po dolara za tuzin potrafi wypchnąć widza ze strefy komfortu - za to (i tradycyjnie za obsadę drugoplanową) plusik. Minusik za oh tak amerykańskie zakończenie - z patosem i bez jaj.

No jak można było tak zamotać historię w filmie w stosunku do tego co było w komiksach!!! Jeżeli patrzeć na tę historię nie jako fan komiksów to wychodzi poprawny film ... który wiele traci z powodu tandetnego, zrobionego na odpierdziel zakończenia.

Spoko.

Chociaż film nie jest pozbawiony psujących nieco odbiór niedociągnięć (Przeczytaj spoilery +

), to ma też w zamian kilka smaczków (Przeczytaj spoilery +). Niezwykle podobała mi się pierwsza część filmu, pokazująca budzenie się bohatera do życia oraz dobre zakorzenienie filmu w poprzednich częściach.

Głupie, bez polotu, nadęte i zbędne. Taki produkcyjniak. Nolan skończył się na Kill 'Em All.

Dostałem to czego chciałem.

Głupie, bez polotu, nadęte i zbędne. Taki produkcyjniak. Nolan skończył się na Kill 'Em All.

Fajny film

BlonD1E
maciejmarkisz
lasair
serkamil
kocio
bartje
Efunia
mrhyde
Mancipationc
Danielito