Przygody barona Munchausena (1988)
The Adventures of Baron Munchausen
Reżyseria:
Terry Gilliam
Historia filmu rozpoczyna się w chwili, kiedy Turcy zaczynają oblegać pewne miasto. Jedyną osobą, która może ich powstrzymać jest baron Munchausen. Musi on jednak odnaleźć swoich przyjaciół, którzy są rozsiani po całym świecie. Czekają go więc przygody na księżycu, w wulkanie i w brzuchu ryby. Wszystko, aby ratować mężczyzn i, przede wszystkim, piękne kobiety.
Obsada:
- John Neville Hieronymus Karl Frederick Baron von Munchausen
- Eric Idle Desmond / Berthold
- Sarah Polley Sally Salt
- Oliver Reed Vulcan
- Charles McKeown Rupert / Adolphus
- Winston Dennis Bill / Albrecht
- Jack Purvis Jeremy / Gustavus
- Valentina Cortese Queen Ariadne / Violet
- Jonathan Pryce The Right Ordinary Horatio Jackson
- Bill Paterson Henry Salt
- Peter Jeffrey Sultan
- Uma Thurman Venus / Rose
- Alison Steadman Daisy
- Ray Cooper Functionary
- Don Henderson Commander
- Robin Williams King of the Moon
- Sting Sting Heroic Officer
- Andrew MacLachlan Colonel
- Mohamed Badrsalem Executioner
- Kiran Shah Executioner's Assistant
- Franco Adducci Treasurer
- José Lifante Dr. Death
- Ettore Martini First General
- Antonio Pistillo Second General
- Michael Polley Gunner
- Tony Smart Gunner
- Laura D'Arista Theater-goer
- Terry Gilliam Irritating Singer Inside Fish
- Balbino Lacosta
Barwna i bogata, filmowa baśń realizująca marzenia i fantazje pierwszych twórców kina. Terry Giliam jako Georges Melies? Czemu nie!
Wydmuszka. Czytałam "Przygody Barona Munchausena" i bawiłam się znacznie lepiej niż patrząc na ten przeładowany dekoracjami film.
Lekki, zabawny, przygodowy i totalnie pokręcony. Do tego typ absurdu, który bardzo mi pasuje. Na dokładkę gościnny epizodyczny występ Stinga, oraz kilku innych lubianych przeze mnie aktorów. Wyjątkowo podpasował mi ten film, właśnie czegoś takiego mi było trzeba po kilku cięższych seansach na NH.
Ten film stopniem zwariowania przebija większość moich snów. Dowcip jest na tyle zróżnicowany, że gagi mimo, że miejscami częste, nie męczą. Natomiast historia bardziej skomplikowana niż w niejednej superprodukcji. Słowem wszystko co pozwala przykuć do tego filmu i dobrze zabawić wewnętrzne dziecko każdego z nas.
Gilliam jest jak mała dziewczynka, która chce wierzyć w świat, w którym można popłynąć żaglowcem na księżyc, czy mieszkać w brzuchu wielkiej ryby. "Przygody barona Munchausena" zrobione są z rozmachem i nieco montypythonowskim humorem (głównie dzięki Ericowi Idle'owi). Są piękną realizacją fantazji mężczyzny, który nigdy nie wydoroślał. Jak wiadomo skończyło się to finansową katastrofą, ale było warto podjąć ryzyko. Myślę, że Gilliam powinien być dumny z tego filmu.
Obok Brazil, chyba mój ulubiony film Gilliama. (no może wraz z Krainą trwa)
I dużo daje mu Eric Idle, najprzystojniejszy, i jak wielu sugeruje trzeci pod względem wzrostu z legendarnej grupy chłopców monty pythona, czy był w rzeczywistości tak wysoki? czy może mniejszym mężczyzna siedzącym na plecach drugiemu ?:)
W najnowszej, albo prawie najnowszej "Polityce" jest wywiad z Gilliamem. Sam wywiad średni, ale Gilliam twierdzi, że wciąż walczy o swoją wersję Don Kichota :)
O, to mamy podobny odbiór Gilliama, bo ja też bardzo lubię "Krainę traw". No i oczywiście "Las Vegas Parano", choć to zupełnie inne kino.
Wywiad w Polityce czytałem i rzeczywiście Wróblewski się nie popisał. Bez ikry to, a pytania sztampowe. A co do Don Kichota, no to przecież już jest gotowy teaser ;) (widziałeś Zagubiony w La Manchy?, jak nie to polecam)