Tetsuo - Człowiek z żelaza (1989)

Tetsuo
Reżyseria: Shin'ya Tsukamoto

Abstrakcyjny w formie i treści industrialny poemat o przemianie człowieka w maszynę.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Mimo tylko nieco ponad godziny trwania, nie jest to lekki film. Ja wchłonąłem w świat zbudowany przez Tsukamoto i wydaje mi się, że odbierałem na odpowiednich falach. Film zdecydowanie do czucia niż do rozumienia. Na oryginalny wieczorek filmowy jak znalazł :)

Się cieszę, że się notka nie zmarnowała.

No zdecydowanie nie. Oglądaliśmy w dużej grupie, chyba z 15 osób, no i generalnie opinie bardzo entuzjastyczne były, mimo że chyba wszyscy mieli momenty zwątpienia w czasie trwania seansu, dokąd to wszystko zmierza. Rewelacyjny filnał jasno pokazuje o co chodziło twórcy.

Mnie jednak kupił znacznie wcześniej, już przy pierwszych scenach, głównie idealnym dopasowaniem obrazu do muzyki. Ten film jest jak długi artystyczny teledysk.

Film zasłużenie został zakwalifikowany do cyklu "W chorym kinie" Doktora Pueblo. Ogląda się bardzo ciężko, epatuje brutalnością i groteską. Zabiegi techniczne - czarno białe, czasem nieostre zdjęcia, zdjęcia przyśpieszone, widoczne efekty zdjęć poklatkowych pozwalają na szczęście trochę się od tego zdystansować. Nie do końca jednak - ja po dwóch dniach mam jeszcze psujące nastrój powidoki.

Niemal cały film kręcony jest z ręki, przydaje mu to dramatyzmu, bo czy grozy, polemizowałabym. Ten film nie ma w sobie nic, absolutnie nic z "Dark Water", przypomina za to prozę Lovecrafta: rozśmiesza, choć założeniem autora/reżysera było przestraszenie czytelnika/widza.

Film industrialny, olśniewający formą, o przygnębiającym, antyhumanistycznym przesłaniu. Oryginalne dzieło geniuszu Shinya Tsukamoto.

Film bez zasadniczej fabuły powinien się przynajmniej przyjemnie oglądać - ten jest męczący niczym hałas pracującej fabryki.

To już zależy od tego kto po co ogląda filmy. Ale mi się Tetsuo przyjemnie oglądało. Pewnie coś nie tak z moją psychiką.

Nie jestem masochistą, filmy oglądam albo dla pożywki intelektualnej bądź emocjonalnej, albo dla przyjemności. Ten nie dostarcza ani jednej, ani drugiej,

Kwestia estetyki. To na pewno nie film dla każdego.

No to wiem już, co było inspiracją dla Machine Gun Portishead.
Świetny film! Industrialny horror jako wizja nieludzkiej, zmechanizowanej przyszłości i zatracenia człowieczeństwa albo też psychologiczne studium człowieka z wyrzutami sumienia - parafraza Zbrodni i kary Dostojewskiego. Do tego schizofreniczne szaleństwo, minimalistyczna muzyka i wszechobecny odór żelaza tworzące razem klimat tej zhiberbolizowanej metafory społeczeństwa przemysłowego. Kupuję to.

Się cieszę, że się podobało. A bilet na Portishead mam i ja! :D

Ja się cieszę, że w końcu udało mi się Tetsuo obejrzeć (1,5x!). Co prawda wyszło na to, że musiałam przeleżeć 3 dni z gorączką, żeby tego dokonać, ale "chore" kino zobowiązuje ;)
Ad Portis: pierwszy sektor, oczywiście? :)

Tak jest, pierwszy.

Spodziewałem się czegoś w stylu "Człowieka z żelaza" Wajdy, ale to zupełnie inne kino. Lubię jak teksty ze sobą gadają - ten film przypomniał mi o Vladimirze Boudniku, czeskim plastyku, przyjacielu Hrabala i bohaterze "Czułego barbarzyńcy". Tworzył on swoje grafiki wykorzystując ścinki metalu, mutry, śruby, druty, pręty i takie tam, wciskając je w metalową płytę przy pomocy przemysłowej prasy.

WijElitarnegoKorpusu
AniaVerzhbytska
agryppa
dcd
dcd
psubrat
aetachiarr
Kaktus12
jango
pomyj