Tetro (2009)

Reżyseria: Francis Ford Coppola
Scenariusz:

Osiemnastoletni Bennie odnajduje w Buenos Aires swojego dużo starszego brata Tetro, który dawno temu zerwał wszelkie kontakty z rodziną. Przybycie chłopaka spowoduje, że powoli zaczną wychodzić na jaw rodzinne tajemnice, ukryte w literackich zapiskach tytułowego bohatera.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Od pierwszych ujęć czuć, że Tetro to dzieło artysty który nic nie musi. Akcja toczy się wolno, pozwalając rozwinąć się bohaterom. Wizualne i muzyczne tło pozwala natomiast widzom rozkoszować się wysmakowaną na granicy przesady wartstwą formalną. Z początku chłodno opowiadana historia z czasem, gdy dowiadujemy się coraz więcej, nabiera smaku, by w końcowych scenach pochłonąć całkowicie i bez reszty. To jest kino!

:( poszedłeś beze mnie. Jak moi rodzice kiedyś na Titanica.

Proponowałem, ale zbyłaś mnie swoim "w środy mam hiszpański" to masz.
Z velocipedist pójdziesz.

O proszę, mam ten film już jakiś czas i jakoś go unikałem... Ale michuk udało Ci się zmienić me podejście. Naskrobię coś wkrótce.

Z jednej strony jest to wnikliwa analiza skomplikowanych relacji, jakie mogą łączyć ojców i braci, z drugiej - portret psychologiczny twórcy nietworzącego. Obydwa problemy splatają się ze sobą, wiją i gryzą jak dwa węże, aż w końcu prowadzą do finału, który w pewien sposób zaskakuje, chociaż tak naprawdę wisiał w powietrzu od samego początku. Wszystko to zostało opakowane w odrobinę więcej niż piękne zdjęcia i muzykę oraz - przede wszystkim - specyficzny, hipnotyzujący klimat.

Klimatyczny, wyestetyzowany, czarno-biały, ze świetną muzyką i mrocznym rodzinnym dramatem w scenariuszu. Ja się na to nabieram, rzecz jasna.

Szumnie zapowiadanej rewolty w twórczości Coppoli nie warto w tym filmie szukać. "Tetro" to przykład kina perfekcyjnie zrealizowanego (ach, te zdjęcia!), przekonująco zagranego i angażującego emocjonalnie. Ciągle pozostaje jednak kinem całkiem zwyczajnym. Co wcale nie musi być zarzutem.

Uwielbiam tego typu stylistykę w kinie, a w "Tetro" widziałem zdjęcia, których nie kojarzę z żadnym innym filmem. Samo to wystarcza za rekomendację. A że to mainstream? Herzog to też mainstream, ale czy to zarzut? Co to w ogóle za pomysł, żeby ciągle rozróżniać między kinem "nowohoryzontowym", a "komercyjnym". Dla mnie ważne są dobre filmy. Tetro jest dobrym filmem i tyle.

Niby poprawnie, niby z pomysłem i potencjałem, ale jakoś tak bardzo pretensjonalnie i w rezultacie, momentami męcząco

Maestria techniczna: świetne, czarno-białe zdjęcia, esencjonalne fragmenty w kolorze, znakomity Gallo, klimatyczna muzyka, kontrolowana dawka sentymentalnego kiczu. Tylko ta autobiograficzna historia przewidywalna, pasująca wydźwiękiem (i finałem) do czwartkowych Okruchów Dnia ku pokrzepieniu serc gospodyń domowych.

Może i jest to najlepszy film Coppoli od lat, ale to tylko dowodzi, że skończył się on definitywnie. Nie nazwałbym filmu tragicznym, ale jest góra średni. Miejscami wkurzający, miejscami przewidywalny, a miejscami tandetny jak te landszafty Patagonii. Wydawać by się mogło, że tak pięknych krajobrazów nie da się spieprzyć, a tu proszę, wystarczy dodać kilka błysków do Perito Moreno i kicz jak malowanie.

jeszcze trzeb trochę przesunąć Perito Moreno do drogi, bo tak w realu to nie ma. Ale mi się podoba - taki kicz i przesada jest trochę ważnym elementem kultury latynoskiej, jak mniemam.

:) ważnym elementem kultury latynoskiej jest też przesadne użycie kolorów, więc trochę zabrakło konsekwencji

Użycie białego i czarnego było trochę przesadne - zdjęcia były dość kontrastowe. :) A fragmenty kolorowe bardzo nasycone.

Bardzo Was proszę, do jednego mnie nie przekonujcie - że to film świetnie oddający kulturę latynoską. Ekspertem nie jestem, ale spędziłem na tym kontynencie 2,5 miesiąca i słowo daję, żadne wspomnienia nie wróciły, jak oglądałem Tetro.

Nawet nie próbuję, tylko co do kolorów się wypowiadam, dalszych wniosków nie wyciągam, bo się na latynoskiej kulturze za mało znam.

tu jest dużo rzeczy - i jest w czym kopać. można też nieco rytm skopać, ale mi akurat bardzo nie przeszkadza.

Mroczny klimat utrzymany dzięki bardzo ciekawym ujęciom, dobrej muzyce i czarno-białej tajemnicy. Mam ochotę na jeszcze jeden seans!

Wielkie rozczarowanie wielkim reżyserem. Fabuła rodem z argentyńskich telenowel, kiczowata symbolika, natomiast aktorstwo doskonałe, szczególnie - Vincent Gallo i Maribel Verdú.

Film na początku bardzo senny, lecz w miare poznawania z pozoru banalnych faktów fabuły napięcie rośnie. Pod koniec jest one tak duże, że można by je porównać do tego z czasu apokalipsy. Może to kwestia wielkiego ekranu i nagłośnienia. Film doskonały.

Cakowicie si zgadzam

Zdecydowanie, cakowicie si zgadzam

hrabalka
PrzemyslawLes
psubrat
agnieszkacisek
DeexPL
wojtekacz
jango
Skyscore
ploki
asthmar