Nawet deszcz (2010)

También la lluvia
Reżyseria: Icíar Bollaín
Scenariusz:

Jeden z najgłośniejszych filmów ostatniego roku, w reżyserii wielokrotnie nagradzanej m.in. za MATAHARIS i DAJĘ CI MOJE OCZY, Icíar Bollaín. Sebastian (Gael García Bernal) - reżyser idealista i jego producent (Luis Tosar) realizują w Boliwii film o przybyciu Kolumba do Ameryki. Jednak w trakcie zdjęć w regionie wybucha tzw. "wojna o wodę". Rozpoczyna się podwójna walka rdzennych mieszkańców Boliwii z najeźdźcami z Zachodu - w filmie i w rzeczywistości. (opis dystrybutora)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

ciekawa paralela wykorzystania indian kiedyś i współcześnie. Pomysł na scenariusz naprawdę ciekawy, można było chyba bardziej zagrać na przenikaniu się tych dwóch światów. W samym filmie zabrakło dramatyzmu, a sprowadzenie końcówki do tego, do czego zostało sprowadzone to po prostu zmarnowanie potencjału.

Ileż można powtarzać, że okrutni Jankesi niszczą piękną , boliwijską ziemię. Film dęty, a jednak miło się ogląda. Jednak rozczarowanie kinem hiszpańskim i Bernalem

widzę, że masz podobne odczucia jak ja do zupełnie odwrotnej sytuacji: wielcy Jankesi ratują świat.
Ci Amerykanie...

Najlepiej gdyby ich w ogóle nie było, no nie? Gdzie się nie pojawią tam wam się nie podoba ;)

dokładnie :D czemu wcześniej o tym nie pomyślałem?

Mnie się jeno film nie podoba, a Jankesi to nie wiem, w filmie w zasadzie ich nie ma, tylko swoi biją swoich. Jankesi im płacą, ale tego nie pokazali.

może gdyby ich nie było to mało kto w Ameryce by ten filmu nie obejrzał

to już dla mnie zbyt zawiła dialektyka

słusznie. nie wybiegajmy za bardzo w bok. Dam tym razem Amerykanom spokój.

Wracając do oceny samego filmu - ja ostatnimi czasy mam takie zaufanie do filmów , w których mówi się po hiszpańsku (za wyjątkiem wielkiego Aldo , który z filmu na film coraz bardziej mnie wpieprza), że jak widzę coś, co kompletnie mnie omija, to czuję się mocno rozczarowany. Nie podobało mi się pokazanie takie jednostronne tych dobrych Indianeiros. Naprawdę - dla mnie to była wymowa produkcyjniaka. Choć zdjęcia tuszują te wszystkie niezgrabności fabuły.

Naiwny i banalny, że aż ręce opadają. Kilka fajnych elementów: jak sam pomysł z filmem w filmie, piękne boliwijskie krajobrazy, dobra gra aktorów i jak mniemam boliwijskich naturszczyków, ważny temat, ciekawe dylematy moralne, ale wszystko zaprzepaszczone i rozmyte przez tanie wzruszenie. Tym bardziej jestem rozczarowana, że kino ze społecznym lub/i politycznym podtekstem mnie bardzo interesuje, dlatego moja ocena jest tak niska. Głównie przez kiepski scenariusz.

przystępny, wciągający film o kolonializmie i globalizacji, do tego bardzo ładny Gael Garcia Bernal - szkoda, że nie dostał chociaz nominacji do oscara

Ambrotos
ScuMmy
tropicielkoni
madziaa
emerenc
jango
wydra
deliberado
Uciekinier
doktorpueblo