Chinka (2009)

She, a Chinese
Reżyseria: Xiaolu Guo
Scenariusz:

Lu Mei, młoda Chinka znudzona życiem w rodzinnej wiosce postanawia, wyjechać do najbliższego miasta, Chongqing. Lecz tam życie nie okazuje się wcale łatwiejsze. Wkrótce po podjęciu pracy w fabryce zostaje wyrzucona i musi się zadowolić posadą w „salonie fryzjerskim”. Zakochuje się w poznanym tam Spikey’u, płatnym zabójcy na usługach miejscowej mafii, ale nie zostanie z nim długo. Wkrótce Lu Mei wyjedzie do Londynu, gdzie małżeństwo może zapewnić jej spokojne życie. Czy Mei wystarczy monotonność dnia codziennego? W czasie swej podróży Chinka z zapadłej prowincji porusza się w mieszaninie kultur XXI wieku. Film pokazuje, jak ludzie, style życia, towary i muzyka w dzisiejszym świecie przekraczają granice między krajami i kontynentami. [WFF]

Obsada:

Pełna obsada

Trzeba mieć odwagę, żeby wybrać jedną dziewczynę z najliczniejszego narodu świata i opowiedzieć jej historię, w dodatku realistycznie, wiarygodnie, spójnie, z humorem - i ciekawie! Ogromne wrażenie robi kontrast chińskiej wsi i chińskiego miasta - te gigantyczne mrówkowce po horyzont; Londyn potem wydaje się maleńki. Bardzo klimatyczny film. Lu Huang przekonująca.

niestety, film nie spełnił moich oczekiwań - scenariusz jest jakby niedokończony, i to nie tylko główna historia, ale też wątki poboczne. Brakuje rozmachu i "rockandrollowej atmosfery", obiecywanej na ulotkach. Parę efektownych scen. Dobrze zagrana bohaterka bez charakteru. Niezła muzyka. Dłużyzny... Mam wrażenie, że pomysł na całość był bardzo dobry, gorzej z wciągającą fabułą. A gdybym chciała przede wszystkim poznać ciężki los kobiet w Chinach, obejrzałabym film dokumentalny

"Chinka" nie nuży, ale jednak rozczarowuje. Jest coś bardzo irytującego w głównej bohaterce. Trochę to nieuzasadniona roszczeniowość, ale w większym stopniu wrażenie, że ona sama niezbyt przejmuje się własnym życiem, więc niby dlaczego miałby przejąć się nim widz. Zgadzam się ze zdaniem Elsy "gdybym chciała przede wszystkim poznać ciężki los kobiet w Chinach, obejrzałabym film dokumentalny".

Historia nienowa ale warto ją obejrzeć w nieco innych niż do tej pory obsadzie i dekoracjach.

Strasznie się wynudziłam. Film o niczym, a raczej o znudzonej Chince. ;-) Chinka jest znudzona i swoją wsią, z której pochodzi i wielkim miastem chińskim, a potem Londynem. Bardzo męczącym jest oglądać czyjeś znużenie. Jedyny promyczek to anonsujące kolejne epizody jednozdaniowe tekstowe komentarze.

Gdybym umiała pisać haiku.... No, ale nie umiem, więc będzie dużo więcej sylab.
Mocny, realistyczny obraz. Beznadzieja małej chińskiej wioski i dziewczyny, która się pragnie się z niej wyrwać, bo ma marzenia. Chce, "do świata" Ale jest tylko jednostką i w dodatku, kobietą. Dwie strony "tylko się uśmiechniesz i masz"....Delikatny kwiat wiśni kwitnie krótko. Znany motyw, prawda? Ale skoro nikt nie słucha, to warto to opowiedzieć jeszcze raz.

haiku to japońska forma poetycka, a kwiaty wiśni wybitnie kojarzą się z krajem kwitnącej wiśni znaczy się z Japonią - a film opowiada o Chince a nie o Japonce

Lecz haiku może być i o polskiej zimie i o chińskim filmie bo to jak słusznie napisałaś forma poetycka. Na tej samej zasadzie Japończyk może napisać sonet o Krymie. :)

ale to jest jak wpszczanie obcyh gatunków do środowiska, które wyżerają gatunki endemiczne - naturę i prawdziwy sens haiku może znać tylko najprawdziwszy japoński Japończyk

Lamia
tropicielkoni
ScuMmy
annemily
rosemary83
SuperMarker
lukasboniecki
niewidzialnezuo
alanos
jazer