Rok diabła (2002)

Rok dábla
Reżyseria: Petr Zelenka
Scenariusz:

Historia spotkania czeskiego barda z młodą grupą Czechomor, zagrana przez ich samych, zabarwiona metafizyką w czeskim stylu. Dużo dobrego gitarowego grania.

Obsada:

Pełna obsada

Film nie jest arcydziełem, ale można się zarazić muzyką Nohavicy.

Dziwny film, bardzo. I nie tylko dlatego, że kompletnie miesza prawdę i fikcję (brawa dla bohaterów za dystans do siebie!). Przedstawia dziwne wydarzenia i przy okazji pyta o różne ważne rzeczy na temat sztuki, życie i w ogóle istnienia na pograniczu sztuki i życia, czyli bycia artystą.

Dużo absurdu – na szczęście niemającego nic wspólnego z Monty Pythonem. Cudowna muzyka! Jak usłyszałam "Pro malou Lenku” na początku, już byłam zdobyta. Nohavicy i reszcie bandy zazdroszczę dystansu do siebie i poczucia humoru, a Zelence – że tak pięknie wszystkie elementy poskładał. Moje klimaty!

Ze wszystkich filmów Zelenki, które widziałam, ten jest moim ulubionym - zabawny i trochę nie z tego świata. Chyba inaczej niż wszyscy, po jego obejrzeniu zaczęłam słuchać Killing Joke, choć Jaz Coleman jest tu troszkę z boku.

Świetna muzyka, trochę metafizyki i to cudne poczucie humoru bohaterów. Oczywiście też zostałam fanką Nohavicy, ale też Czechomora.

Akurat ten film Zelenki nie przypadł mi do gustu - oglądając, nie znałem postaci Nohavicy i cały obraz wydał mi się mocno niezrozumiały. Klimat dobry.

Genialny! Tajemniczy, emocjonalny, poetycki i oniryczny film, takie lubimy najbardziej.

@bolo, ja - byłem wcześniej :P

Są takie filmy, które mógłbym oglądać w kółko. Raz za razem, raz za razem. Na pewno do tej grupy należą wszystkie dzieła Petra Zelenki. "Rok diabła" jest jednakże brylancikiem nawet w kolekcji takiego reżysera jak ów Czech.
Paradokument opowiadający historię wielu sław muzyki nie tylko czeskiej ale i światowej (występuje w końcu Jaz Colman). Praktycznie każdy gra siebie, a równocześnie nie siebie, kogoś zupełnie innego.
Piękna próba znalezienia granic człowieka i sztuki, zakończona poddaniem się

To może tak będzie prościej: kto po obejrzeniu tego filmu NIE stał się fanem Nohavicy?

Wspaniale podsumowałeś film. :)

Można by dodać: kto po obejrzeniu tego filmu NIE stał się fanem Zelenki?
I wyniki tych sond byłyby prawdopodobnie bardzo do siebie zbliżone. :]
I nie przeszkadza nawet nieznajomość postaci w tym obrazie występujących. Z reguły najpierw widz zostaje zauroczony sylwetkami Nohavicy, Colmana, Plihala i członków Czechomora, a dopiero później zapoznaje się z nimi "w rzeczywistości"...

Świetny klimat, doskonała muzyka i czeska dawka metafizyki -- to film wyjątkowy, od jego obejrzenia stałem się fanem Nohavicy (to cóż że ubek :P)

amatorszczyzna

MRZVA
milali
bartje
dcd
dcd
agryppa
Ambrotos
hubertkaczmarek
emil
Druedain
emerenc