Nostalgia (1983)

Nostalghia
Reżyseria: Andriej Tarkowski

Rosyjski poeta Gortchakov, razem z przewodnikiem i tłumaczem, podróżuje przez Włochy, by prześledzić i poznać życie także rosyjskiego kompozytora żyjącego w 18 wieku. W pewnym starożytnym mieście spotyka chorego Domenico, który parę lat wcześniej uwięził swoją własną rodzinę w stodole, by chronić ich przed złem tego świata. Tłumaczka próbuje przekonać Rosjanina, że to wszystko bujda i nieprawda. Ten jednak dostrzega w opowieści mężczyzny prawdę. Poeta zaczyna zagłębiać się w umysł psychopaty...

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Bezdyskusyjne 9, pomimo że temat został może potraktowany z pewną przesadą. Dawno już (a może i wcale) nie widziałam tak pięknego - mam na myśli zdjęcia - filmu. Chwilowo brak mi słów.

Przepiękny wizualnie. Gdyby opowiadał tylko o nostalgii za domem, to bym się zachwycił, ale Tarkowskiemu niestety nie wystarcza bycie reżyserem i pragnie być kaznodzieją. Do mnie jego kazania nie trafiają.

To moje drugie podejście do Tarkowskiego i niestety znowu miałem problem z dooglądaniem do końca. Gdyby nie piękne zdjęcia zakończyłbym po 10 minutach. Manieryczne to dla mnie za bardzo, jakies takie w nieuzasadniony sposób natchnione. Kompletnie nie to czego szukam w kinie. Tarkowski trafia na shitlistę i jak to brzmi, prawda?!

Brzmi strasznie, ale cóż robić... przecież nie będziesz udawał, że Cię zachwyca, bo tak wypada w towarzystwie ;)
Pomimo że sama dałam temu filmowi 9, to w zasadzie nie mam większych problemów, żeby Cię zrozumieć. "Nostalgia" to jedna wielka hiperbola, za to przepiękna wizualnie - tak wspaniałych kadrów nie widziałam chyba nigdzie. To dla mnie zdecydowanie malarski film. Będę też długo pamiętać scenę samospalenia przy dźwiękach "Ody do radości".

Moja droga, sprytnie, ale nie dam się udobruchać tak łatwo. Ty jesteś główną winowajczynią tego, że marnowałem cenne chwile na Tarkowskiego miast w tym czasie dbać o rozwój intelektualny mojego syna. Co z tego że w godzinach seansu spał, przecież zgodnie z zaleceniami współczesnych psychologów dziecięcych powinienem mu w tym czasie serwować koncerty fortepianowe Liszta naprzemiennie z dźwiekowym zapisem kopulacji płetwali błękitnych.
A tak poważniej, to ja zawsze wychodziłem z założenia, że jeśli autor czy filmu, czy ksiązki, ma coś ciekawego do powiedzenia, coś ważnego do zakomunikowania, jakiś ważki mesedż, to powinien walić prosto z mostu, a nie serwować mi jakieś rebusy opakowane w "wielką sztukę".I nie ma to nic wspólnego z tym, że nigdy nie byłem dobry w rozumieniu tego"co autor wiersza miał na myśli" ;)

No, jeśli moja rekomendacja oszczędziła dziecku płetwali, to ja jestem nawet z siebie trochę dumna :) To już nie Mozart jest na topie?

Jeśli chodzi o rebusy to trochę się różnimy - nie jestem ich zdeklarowanym przeciwnikiem i w pewnych okolicznościach nie przeszkadza mi świadomość, że nie załapałam o co chodzi (vide Lynch). A już w szczególności jeśli chodzi o film, który wygląda tak jak "Nostalgia".

Poza tym, dopóki żaden spec od Tarkowskiego nie wytrąci mnie z tej opinii, uważam "Nostalgię" po prostu za opowieść o tęsknocie za rodzinnym krajem. Prawdopodobnie jest w niej jeszcze trochę różnorakiego materiału do deszyfracji, ale wątek przewodni jest dla mnie oczywisty. Główny bohater żyje jak we śnie, jest zatopiony we wspomnieniach i marzeniach o tym, co utracił. Tęsknota wycieńcza go i niszczy.

Być może problem tkwi właśnie w tym, że nie jest to film o jakimś jasnym przesłaniu, tylko raczej impresja mająca oddać pewien stan duszy. Więc właściwie bez mesedżu. Pewnie, że bywa to wszystko jakoś przesadnie majestatyczne, a już szczególnie w kontraście z postacią Gorczakowa, który wydaje się być cieniem człowieka. Ale ja wyszłam z projekcji zachwycona - te wystudiowane, wypieszczone kadry, wspaniała kolorystyka, powolny odjazd kamery na klatce schodowej, jakby kłótnia bohaterów była czymś mało znaczącym... Lojalnie uprzedziłam w krótkiej recenzji, że ocena jest w dużej mierze za wspaniały, bardzo oryginalny styl wizualny. Nic nie poradzę. Nawet jeśli ktoś wkrótce mi udowodni, że Tarkowskiego nie rozumiem jak należy, i tak będę go uwielbiać za to, jak wyglądają jego filmy.

Film obejrzałem dopiero teraz, więc dopiero teraz wtrącę 3 grosze do Waszej dyskusji.

Oferma, bzdury piszesz (za przeproszeniem oczywiście :)) że artysta powinien walić mesydż prosto z mostu. Gdyby to była prawda, to każdy film powinien się sprowadzać do jednej minuty, w której lektor czyta nam przesłanie (np. "Miłość jest najważniejsza" - pewnie starczyło by dla bardzo wielu filmów ;)) a potem byłby koniec. Tylko że tak podany przekaz zbyłbyś wzruszeniem ramion i w ogóle by do Ciebie nie trafił. Trafiają dopiero te rzeczy, które samemu się zrozumie i poczuje. Często przecież puenta wypowiedziana wprost jest banalna. Natomiast film (i generalnie sztuka) ma siłę oddziaływania, gdy trafia od środka.

Twoim prawdziwym zarzutem wobec Tarkowskiego jest więc (jak sądzę) nie to, że zakamuflował mesydż , tylko to jaki on był i jak był podany. I ja do pewnego stopnia się z Tobą zgadzam, to znaczy nie w kwestii sposobu podania, ile w kwestii samego przesłania, które też mnie średnio wzruszyło.

Esme, nie jestem specjalistą od Tarkowskiego, ale nie trzeba nim być, żeby podważyć Twoją opinię, że to film o nostalgii za domem. Oczywiście na pierwszym planie jest, ale przecież to nie jedyny (i jak sądzę nie główny) temat. Nie chcę się wymądrzać, bo sam wszystkiego nie zrozumiałem. Próbowałem poczytać trochę opinii o filmie tych osób, które uznają go za jedno z największych arcydzieł kinematografii, jednak niestety niewiele one wyjaśniają. Zwykle sprowadzają się do tego, że film jest jak poezja, nie da się go zrozumieć za pierwszym razem, bo zbyt wiele w nim symboliki i metafor. Trzeba obejrzeć kilka razy i wtedy (być może) oczy się otwierają.

Ale jasnym jest dla mnie, że bardzo ważny jest tu wątek religijny, który w ogóle jest bardzo ważny w twórczości Tarkowskiego. Być może chodzi więc o nostalgię za wiarą? Tarkowski portretuje świat bez wiary, w której wierzących traktuje się jak szaleńców (kluczowa postać Domenico, grana przez Erlanda Josephsona). Kluczowa końcowa scena, w której główny bohater przez 10 minut stara się przenieść świeczkę może być więc odbierana, jak pewna walka o wiarę, gest wykonany w jej kierunku.

Przyznam, że mnie właśnie ta religijność u Tarkowskiego najbardziej odrzuca. Gdyby nie ona, byłby pewnie jednym z moich ulubionych reżyserów, bo warstwa wizualna mnie również porywa. Gdyby film mówił tylko o nostalgii za domem to pewnie dałbym 9, ale nie potrafię zignorować tego, że mówi wiele więcej.

Dlatego zresztą i innych filmów Tarkowskiego (jak Stalker, czy szczególnie Ofiarowanie) nie potrafię pokochać. Za dużo tej nieznośnej metafizyki. Gdyby Tarkowski chciał być tylko reżyserem, to byłbym arcyszczęśliwy, ale niestety on chyba bardziej chce być kaznodzieją.

Polecam Ci Esme "Zwierciadło". Wizualnie jest równie cudowny co "Nostalgia", ale nie ma symboliki religijnej. Albo ja nie dostrzegłem.

Sam Tarkowski mówił o "Nostalgii" tak:

Pragnąłem opowiedzieć o rosyjskiej nostalgii - typowym dla naszej nacji stanie duszy, który ogarnia nas, Rosjan, kiedy jesteśmy daleko od ojczyzny.

Mam nadzieję, że to nieco podeprze moją opinię, że jest to film o nostalgii za domem. :)

Ale powiem Ci, że motyw religijny, tak jak go opisujesz, bardzo dobrze współgra z podobnymi wątkami ze "Stalkera", więc kupuję tę interpretację. Stalker, podobnie jak Domenico, to taki boży szaleniec, ostatnia ostoja metafizycznej tajemnicy w świecie wyjałowionym przez racjonalizm.

Próba zapalenia świeczki to coś w rodzaju leap of faith, przyjęcie perspektywy Domenico. Może desperacki wysiłek, by wydostać się z kręgu tęsknoty a może faktycznie głód metafizycznych przeżyć.

Muszę ten film jeszcze raz obejrzeć. Nie mam nic przeciwko słuchaniu kazań, jeśli prawi mi je Tarkowski. Nie znaczy to, że mam taki pojemny zakres tolerancji. Miewam problemy z Bałabanowem, którego spojrzenie na świat jest dla mnie dogłębnie obrzydliwe i jego filmy zawsze oglądam ze wstrętem. Widocznie każdy ma własny zestaw rzeczy, które go zniesmaczają.

"Zwierciadło" - od roku, czyli odkąd jak frajer przepuściłam je na Sputniku, czaję się na wydanie DVD, które ma ukazać się w listopadzie. :)

Z tym "waleniem" prosto z mostu to zapewne masz rację, że przesadziłem i można to uznać za bzdury. Zapewne poprawnie zdiagnozowałeś przynajmniej po części to co miałem na myśli, a czego nie potrafiłem odpowiednio opisać :)

deliberado
verdiana
Szklanka1979
NarisAtaris
AniaVerzhbytska
lapsus
HollyGolightly79
jakilcz
omnitruncatedkraken
agryppa