Noc żywych trupów (1968)

Night of the Living Dead
Reżyseria: George A. Romero
Scenariusz:

Pierwsza, oryginalna wersja "Night of the Living Dead". Oglądając czujemy klasykę, w porównaniu do dzisiejszych horrorów możemy odczuć ten dreszczyk strachu! Może się dłużyć, ale dla kinomanów obowiązkowa pozycja.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Night of the Living Dead Romero to kawał historii filmowego horroru - wstyd nie widzieć. Klasyk!

Jak dla mnie za dużo trupów (na dodatek żywych - brrrrrrr).

Miejscami strasznawy, w większości zabawny zombie-klasyk. Klimat udało się tu osiągnąć dzięki dokumentalnej formie oraz typowej horrorowej muzyce (która 40 lat temu była jednak innowacją). Doskonała gra żywych trupów. Dużo gorsza grupy aktorów. Ważna pierwszoplanowa rola Murzyna. Cały film można obejrzeć na Filmasterze. Znać warto.

Film legenda, pomimo bledow. Nie bede sie rozpisywal - absolutny must see.

"Absolutny must see" i dałeś 7, a o "Day of the Dead" piszesz że gorszy niż poprzednie i też dałeś 7. No jak to tak? :)

Mysle, ze moje zdanie na temat filmu, a jego ocena to sa dwie rozne rzeczy. Noc zywych trupow jest filmem niepozbawionym bledow. Dzien ma troche mniej tych bledow, ale jest z kolei groszym filmem ;)

Nawet udanym horrorom ciężko wystawiać wyższą ocenę. Są wyjątki jak chociażby Egzorcysta, czy Lśnienie, które nawet gdyby nie straszyły i tak są wybitnymi filmami.

Dokladnie. Jezeli chodzi o wysoka ocene za strach, to dalbym wiekszosci azjatyckich horrorow ;)

Azjatyckie horrory robią niezapomniane wrażenie w dużym kinie.

Też się zgadzam, toteż nie podważam wcale 7 dla "Nocy żywych trupów", a raczej 7 dla "Dnia żywych trupów".

Przekonales mnie ;)

Fantastycznie zły film.

Do Romerowskiego klasyka mam osobisty stosunek. To chyba pierwszy horror, jaki w życiu obejrzałem – w każdym razie niczego obejrzanego wcześniej nie pamiętam. Ośmiolatkowi czarno-białe żywe trupy śniły się przez wiele nocy. Nic dziwnego. NŻT nawet „po latach” zaskakuje kilkoma mocnymi scenami. Z ogólną oceną filmu jest jednak spory problem. Pół biedy, gdyby był to klasyk, który się zestarzał, bo wtedy można by go po prostu podsumować owym wszystko wyjaśniającym, czterowyrazowym frazesem. Szkopuł w tym, że tak naprawdę zestarzały się tylko niektóre partie słynnego horroru. Scena na cmentarzu wciąż stanowi mocne otwarcie, późniejsza inwazja powstałych z grobów na obity deskami dom nadal trzyma w napięciu, a brawurowego, pozostawiającego widza w stanie ponurego szoku zakończenia nie powstydziłby się ambitny współczesny film grozy. Jednakże „Noc...” siada na długie pół godziny gdzieś w środku. Winę ponosi przede wszystkim histeryzująca, męcząca postać Barbary. „They came for her too late”.

WijElitarnegoKorpusu
Nietutejszy
Tanir
murrayostril
JUMAN
alanos
malamadi
beznazwybez
Kks95
Szklanka1979