Do Czech razy sztuka (2008)

Nestyda
Reżyseria: Jan Hřebejk

Oskar jest prezenterem prognozy pogody w czeskiej telewizji. Wiedzie spokojne życie u boku swojej żony Zuzany aż do dnia, gdy odkrywa, że ukochana ma pewien… defekt. Stanie się to przełomową chwilą w jego małżeńskim życiu i początkiem miłosnych eksperymentów… Kto spełni jego rozbudzone fantazje - węgierska opiekunka do dzieci, wielbicielka żółwi lądowych, piosenkarka - koleżanka Karela Gotta czy dziewczę lekkich obyczajów? Czy manipulowanie prognozami pogody dla własnych miłosnych celów nie spowoduje prawdziwego sztormu w jego życiu? (stopklatka.pl)

Obsada:

Pełna obsada

Dobra komedia z ważnymi pytaniami w tle. Duża dawka humoru, bardzo dobrze podana. I kolejny film z dobrą rolą Machaczka.

Dodam jeszcze, że zaczyna mnie irytować moda na "chwytliwe" tłumaczenia tytułów. Tu również polski tytuł "Do Czech razy sztuka" jest słaby. Na ile znam czeski Nestyda należałoby przetłumaczyć jako "bezwstydność" "bez wstydu" "bez żenady"... Oryginalny tytuł dobrze pasuje do filmu

Należałoby przetłumaczyć jako "Bezwstydnik" - na ile znam czeski ;) Ale zgadzam się, tytuł "Do Czech razy sztuka" to szczyt "bezwstydu".

nigdzie nie twierdziłem, że znam czeski perfekcyjnie :)
dziękuję za sprostowanie

Tak se ino żartowałem. I nie przejmuj się - ja za to nie znam polskiego :)

Jeszcze nie wiem za co tak bardzo polubiłem ten film. Może za to, że oglądam bohatera, który jest wszystkim tym, czego wolałbym nie widzieć u siebie, a jednak da się go lubić. Może za to, że film nie ma nic wspólnego z moim życiem, a mam wrażenie, że oglądam film o sobie?

Bardzo dobry film do snu, w sobotnią noc, kiedy wróciło się z pracy o północy. Sympatycznie, ale bez szału. Poczucie humoru do mnie nie trafiło, absurdu trochę za mało. Bez szału, ale i bez żenady.

Nestyda (polski tytuł nie przechodzi mi przez gardło) to 80 minutowy koncert cudownych dialogów, rozkosznie ciętych ujęć, nastrojowych zdjęć które układają się na typowo hrebejkową historię o życiu.
Dla mnie bomba!

Muzyka koi i kołysze, a sama historia prosta, choć niby wielotorowa. "Bez wstydu" (? w każdym razie to chyba znaczy tytuł, irytuje mnie polska jego wersja!) to właśnie takie proste to, co komu w duszy gra, gdy się zdejmie skrępowanie - ale czy to takie znowu rewolucyjne i straszne? Raczej ukazuje się dużo cichego piękna oraz łagodnej radości. Ludzie na siebie nie wrzeszczą nawet po rozstaniu, tylko idą otwarci naprzód... Może nie wielka sztuka, ale mógłbym obejrzeć więcej niż raz. A, i zabawne!

Mnie się wydaje, że ten tytuł można przetłumaczyć jako "Bezwstydnik". Nie będę się więcej rozwodził na temat bezczelnych tłumaczeń szczególnie czeskich tytułów. Przy "Czeskim błędzie" mało mnie szlag nie trafił.

Sympatycznie ale nic więcej. Film na podstawie scenariusza "modnego" pisarza Michala Viewegha, co znaczy mniej więcej tyle, że to rzecz bardzo nie w moim guście. Zawsze to jednak krok do przodu w porównaniu do "Niedźwiadka".

bartje
Ambrotos
ashka
Uciekinier
Szreq
nrafal
wwariatka
kaariokaa
ema555
welhavel