Strefa X | Potwory (2010)

Monsters
Reżyseria: Gareth Edwards
Scenariusz:

NASA odkryła możliwość istnienia obcych form życia w naszym układzie słonecznym. Została wysłana sonda kosmiczna w celu pobrania próbek, jednak misja kończy się niepowodzeniem i sonda rozbija się w Ameryce Środkowej. Niedługo potem obca forma życia zmusza władze do odizolowania połowy terytorium Meksyku. Sześć lat później nadal trwa walka z pozaziemskimi stworami. Akcja filmu rozpoczyna się gdy amerykański dziennikarz (Scoot McNairy) zgadza się przeprowadzić turystkę (Whitney Able) z zagrożonej strefy do granicy z USA.

Obsada:

Zwiastun:

Trochę się zawiodłem na tym filmie. Jego twórcy bardziej skupili się na nudnych relacjach dwójki bohaterów, niż na obcych. Strasznie mało akcji (jak na taki film), informacji, zagadek itd...

Skrzyżowanie Parku Jurajskiego z Dystryktem 9 i Stalkerem. Brzmi fajnie? Ale takie nie jest. Tytułowych potworów praktycznie nie ma, co nie jest jeszcze samo w sobie wadą, ale jakoś przywykłam, że jak film sobie nie radzi, to powinien mieć chociaż efekty specjalne. Tymczasem dostajemy przewidywalną love story na tle w/w braku potworów. Niezłe zdjęcia nie ratują całości. Oglądalne, ale bez entuzjazmu.

Co do efektów i braku potworów to niby wszystko prawda, ale:

http://www.kaltura.com/index.php/kwidget/wid/1_cg8s5bbp/uiconf_id/1310222

Trochę zmienia punkt widzenia na film, co nie? :)

W zasadzie może i powinno zmieniać, ale nie zmienia. Liczę na efekt i nie obchodzi mnie, jakimi środkami się go osiąga. Nie mam problemu z niskim budżetem, nie mam też problemu z brakiem potworów - jak dla mnie mogliby nie pokazywać żadnego. W zupełności wystarczyłyby mi te fotoszopowane grafiti i znaki ostrzegawcze sygnalizujące obecność kosmitów. Dobry film to nastrój i scenariusz a nie wijące się tentakle. Było trochę nastroju, ale scenariusz był do niemożliwości kliszowy. Nie będę podziwiać kogoś za to, że nakręcił kiepskie SF bez pieniędzy, fotoszopując zdjęcia z PRAWDZIWYCH ULIC MEKSYKU. To by były punkty za pochodzenie. :)

Ja się z Tobą nie nie zgadzam! (Ładne, nie). Wręcz odwrotnie: zgadzam się co do scenariusza, co jest o tyle kuriozalne, że w sumie zawiódł akurat ten element, który jest darmowy :) Natomiast wydaje mi się, że "Potwory" pod jednym ważnym względem rzeczywiście są interesującym sukcesem: to sukces współczesnej techniki oraz ambicji domorosłych filmowców. Edwards zrobił film, który może nie jest zbyt dobry, ale jednocześnie wcale nie jest gorszy od wielu równie kliszowych wielkobudżetowych produkcji. Może same "Potwory" za to plusów nie dostają, ale ich istnienie - w całkiem przyzwoitej formie - to przyjemny fakt.

Urocze podwójne zaprzeczenie :)
A jako fakt z dziedziny technicznej i socjologicznej to oczywiście bardzo miłe, że nakręcono takie "Potwory". Znaczy nie, przestaje mi się to wszystko podobać. Jak każdy będzie mógł nakręcić kinowy film, to nie będę mogła pisać złych recenzji, bo na wszystkie będzie odpowiedź "zrób lepiej"...

Przeżyję, że potworów prawie nie widać, efektów w 'Terminatorze' jest jeszcze mniej. Ale ten film nie jest ani straszny, ani wciągający, ani interesujący.

Monsters średni. Jednak jest tak mało filmów SF, które traktują obcych jako coś więcej niż potwory-straszydła, że i tak warto go zobaczyć (dlatego 6 a nie 5 punktów).

Będziesz mieć szansę poczuć to, co czuł jeden z bohaterów tego filmu. Czyli rzadko zaspokajaną chęć zobaczenia potwora. W międzyczasie czekanie, ale zdarzy się kilka momentów z treścią.

W tym filmie właściwie nic się nie dzieje. Mało tego, gdyby nie opis dystrybutora, nie był…oby wiadomo, o co chodzi i skąd wzięli się obcy. Efektów mało i średniawe. Można sobie odpuścić.

W sumie zabawny, sprawdza się jeśli nie oczekiwać po nim nic więcej niż niewymagającej rozrywki. Chociaż o ile super-przewidywalna fabuła jest częścią konwencji, do której łatwo się przyzwyczaić, nieco drażnią fatalne postaci bohaterów, w całości zdefiniowane przez role zawodowe, genderowe stereotypy, osobliwie purytańską mentalność i garść drobnych życiowych dramatów, zastępujących biografie.

Właśnie jako rozrywka niezbyt się sprawdził. ;-) Fatalne nie tylko postacie, ale też dialogi. Ale stojące za nim myśli wcale niegłupie.

Ostatnio trafiam na same kiepskie efekty zabaw różnych twórców w miksowanie tzw. wysokiego z niskim, poważnego z mniej poważnym, czy ambitnego z rozrywkowym, jak kto woli. Samym próbom a nawet zabawom przeciwna nie jestem, ale jeśli kolejny raz trafiam na wtopę, to zaczynam wątpić, czy to jest jednak w ogóle możliwe - szczęśliwy mariaż?

Tym razem wszystko wypaliło tylko częściowo, połowicznie, w jednej trzeciej, pięciu ósmych, nie do końca, nie całkiem, w efekcie - takie nie wiadomo co - nie zajmuje, nie porywa, nie mami, nie bawi, nie przekonuje - nic nie daje.

Jedyne, co mi się podobało, to kochające się neonowe potwory, a to przecież tylko jedna scena filmu!
Znam takie miejsce, las wielkich drzew całych obrośniętych winem, wrażenie jak tu, że się znalazło na dnie oceanu, w podwodnym lesie wodorostów jak z Morza Sargassowego i tylko tych neonów i dźwięków brakuje. Ale i tak te zwyczajne, pospolite drzewa większe robią na mnie wrażenie.
Ludzkie sprawy w ogóle przepadły. Nudny film.

aneczka840
alanos
peterpp2200
Fi5heR
angela2700
jakilcz
jhsdsdkf
PrzemyslawLes
typix
Horracy