Meek's Cutoff (2010)

Reżyseria: Kelly Reichardt
Scenariusz:

Niestety, ten film nie ma jeszcze porządnego opisu.
Spróbuj na IMDb.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Klimatyczny western z czasów pierwszych białych osadników na zachodzie Ameryki Północnej. Może niektórym przeszkadzać powolne tempo i wyrwana z konteksu fabuła. Mi nie przeszkadzały.

Bohaterowie tego filmu idą. I idą. I idą. Potem spotykają Indianina i dla odmiany dalej idą. Była w tym niby głębia psychologiczna, ale wszystko było tak rozwlekłe, że prawie usnęłam. Film ma bardzo ładne zdjęcia i to go ratuje, ale zdecydowanie nie jest to mój typ kina. Nawet lasu nie było.

Ocena filmu wystawiona tylko i wyłącznie za zdjęcia. Dla mnie poza przepięknymi pejzażami nie było w nim nic. Oczekiwałem ganiania stad krów z lewa na prawo a przynajmniej z prawa na lewo. Natomiast tu było ich tylko 6 i jakoś nie wydawały się zbyt ruchliwe. Może coś przeoczyłem, jednak głębia tego dzieła wydawała mi się płytsza niż kapsel z butelki.

Według mnie film miał po prostu swój fajny klimat, w który się zanurzyłem już na samym początku i chciałem żeby tak sobie trwał i trwał. Fakt, wielu zwrotów akcji nie było, ale poczułem się jakbym wędrował razem z tą ekipą przez pustynie Dzikiego Zachodu (wtedy jeszcze naprawdę dzikiego) i razem z nimi niepokoiłem się co stanie się za chwilę, jakie niebezpieczeństwo czeka za zakrętem. Dla mnie jeden z lepszych filmów festiwalu i na pewno najciekawszy western od lat.

lamijka
asia1298
AlkioneX
agiwle
iknow