Wyśnione miłości (2010)

Les amours imaginaires
Reżyseria: Xavier Dolan
Scenariusz:

Do Montrealu przyjeżdża z prowincji młodzieniec o imieniu Nick. Na miejscu poznaje parę przyjaciół z którymi zawiera bliższą znajomość. Francis i Mary od spotkania do spotkania coraz mocniej zaczynają zabiegać o względy przybysza. Ich wspólna więź, która do tego momentu, wydawała się nierozerwalna, jest coraz mocniej zagrożona.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Ciekawy dobór muzyki i kolejna po "An Education" kopia Audrey Hepburn na ekranie. Bardzo satysfakcjonujący formalnie a przy tym raczej lekki film o miłosnych perypetiach. Na tego pana trzeba uważać, a już na pewno spróbować gdzieś obejrzeć "Zabiłem moją matkę", którą przepuściłam na WFF.

B. dobry, ale bez rewelacji. Daję 8 za wysmakowane zdjęcia i przyjemność estetyczną, za doskonałe obnażenie międzypłciowych gierek, skutków hormonalnych eksplozji i głupstw czynionych pod wpływem rezonansu magnetycznego, zwanego chemią. Przegenialna muzyka. Miłość, bang bang!

Film jest uroczy z werwą i dobrze się go ogląda. Brakowało mi jednak błyskotliwych dialogów które stanowiły siłę napędową pierwszego filmu reżysera.
Dolan ma w sobie potencjał i wyraźnie zależy na niepowtarzalnym stylu i oryginalności. Jestem pełna optymizmu i czekam na następne produkcje.

Drugi film Dolana jest dojrzalszy pod względem formy od "Zabiłem moją matkę" ale mniej przekonujący mnie merytorycznie (dużo gorsze dialogi). Podobały mi się natomiast dwa nawiązania muzyczne i zdjęciowe do Tarantino, potwierdzające, że reżyser mocno inspiruje się tym rezyserem (co zawsze jest dobrym pomysłem). Na razie najbardziej entuzjastyczne oklaski po seansie na ENH. Mimo to, uważam że Dolana stać jeszcze na wiele więcej.

Nikt tak pięknie i szczerze nie mówi o życiu jak Xavier Dolan. Przynajmniej w moim odczuciu i o życiu z dorastaniem w tle. Tematyka, którą porusza w swoich filmach jest niezwykle bliska każdemu sercu i na tym chyba głównie ich urok się opiera. Poza tym doskonały dobór muzyki, świetnie aktorstwo, nieco gorsze dialogi niż w Zabiłego Moją Matkę, natomiast reżyseria znacznie poszła w górę. Nie mogę się doczekać kolejnych produkcji.

Kto to sam przeżył, ten wie, jak szczery i prawdziwy jest to film. Nieważna płeć, nieważna orientacja seksualna - gdy chodzi o miłość wszyscy jesteśmy tak samo śmieszni i nieporadni. I nie uczymy się na błędach, niestety :) Znakomite kino!

Prosta historia opowiedziana w ciekawej konwencji. Świetne zdjęcia (te kolory!), bardzo dobra muzyka, kilka scen-tematów do przemyśleń, niezły dobór aktorów, choć Chokri jakoś nie pasowała mi do tego trójkąta. Minusem, bardzo psującym film, jest według mnie ostatnia scena. Kompletnie nie rozumiem czemu Dolan ją wprowadził.

Piękny, czuły film, z nerwem, z pazurem i humorem. Świetne kreacje i zdjęcia. Ale najbardziej przemówiła do mnie suita Bacha na wiolonczelę solo w wykonaniu YoYo My. To chyba najbardziej erotyczny utwór pod słońcem, a tu wykorzystano go perfekcyjnie. W ogóle wszystko w tym filmie jest perfekcyjne. Chętnie pójdę jeszcze raz.

Genialne dziecko kina uderza ponownie. Mniej histerycznie, ale równie zabawnie jak w "Zabiłem moją matkę". Dolan ma genialny zmysł obserwacji i pocbijania ostrości tego, co zaobserwował. Klimatyczne zdjęcia, doskonale dobrana muzyka. Selekcjonerzy kolejnego WFF - inspirujcie się!

Wyśnione miłości leciały w tym roku na ENH, były też pokazywane w Cannes, więc chyba nawet jakby selekcjonerzy WFF bardzo chcieli to nie mogliby pokazać tego filmu.

Nawet w "odkryciach"? W tegorocznym programi były filmy z Cannes - "Usta" chociażby.

Poza tym nie chodziło mi nawet o ten konkretny tytuł, ale ogólnie o poziom, WFF nie obfitował w tym roku w ekscytacje.

Bardzo dopracowany estetycznie, z ciekawie dobraną muzyką i niesamowicie prawdziwym przekazem... Takie kino francuskie bardzo lubię.

Motyw "Bang-bang" był fantastyczny za pierwszym razem, potem irytujący. Ale wybaczam to łatwo, podobnie jak równie irytującą miejscami dosłowność, bo wyglądała na świadomą, trochę ironiczną manierę - a maniery lubię, choćby mnie drażniły. Napięcie między bohaterami (nie tylko główną trójką) było zaprojektowane i zagrane doskonale. O, i detale w tym filmie, fryzury, ubrania etc. - wszystkie miały swoje znaczenie, formaliści/strukturaliści, w tym ja, mogli zacierać ręce; każda strzelba wypalała.

uzależnia ;)

w rzeczy samej ;)

W głowie się nie mieści ile razy wracałem do ścieżki dźwiękowej z tego filmu. Krótka - acz niezwykle trafna - recenzja zielonkawej to dobry powód, by uczynić to jeszcze raz;)

Mały ranking Wyśnionych…motywów muzycznych:

8. Isabelle Pierre - Le temps est bon

http://www.youtube.com/watch?v=cxzL4GIYzdk

7. Dalida - Bang Bang

http://www.youtube.com/watch?v=E8TX7huaiU4

6. House of Pain - Jump Around

http://www.youtube.com/watch?v=NJWlV7TmHMQ

5. Indochine - 3ème sexe

http://www.youtube.com/watch?v=s_Je0GJDbNo

4. Vive la Fête - Exactement

http://www.youtube.com/watch?v=8IGasaxogLs

3. Comet Gain - Love Without Lies

http://www.youtube.com/watch?v=NLfzDYoJw6Y

2. Fever Ray - Keep The Streets Empty For Me

http://www.youtube.com/watch?v=9pZMCagWOqc

1. The Knife - Pass This On

http://www.youtube.com/watch?v=roLmFo3rWYc

deliberado, wyśnionego posta zamieściłeś! dzięki Ci ogromne w imieniu uzależnionych od muzycznej strony tych miłości ;))

Yay, Deliberado, dzięki za ten bogato ilustrowany ranking :D Aż nachodzi mnie ochota, żeby polecieć drugi raz do kina...

Ach, a ja poczułam klimat tegorocznego ENH - dreszcz cudowności mną wstrząsnął i niepoprawnie się rozmarzyłam! :)

O, jedna z moich ulubionych producentek ostatnio, Fever Ray ;) Świetny album, świetny kawałek.

W kategorii "najlepszy dobór muzyki" mistrzostwo. Niezwykła rozpiętość motywów, od Bacha po Dalidę. Świetnie zagrany, zwłaszcza podobała mi się rola Moni Chokri (te jej niesamowite oczy). Dolan jest świetnym obserwatorem i nie stara się dawać zbędnych odpowiedzi.

Hej Ojcze Dyr., a może by jakiś ranking premier 2010? Jestem pewna, że "Wyśnione" zawędrowałyby wysoko :)

Koniec grudnia to wypadałby już głosować na najlepsze filmy roku. Przypominam, że Złotego Filmastera za 2009 rok zdobyły "Bękarty wojny" :).

Myślę, że "Incepcja" byłaby godnym przeciwnikiem "Wyśnionych miłości". Filmy szalenie różne, ale obydwa bardzo dobre.

Doliczmy jeszcze "Wyjście przez sklep z pamiątkami", które chyba nie dostało jeszcze na Filmasterze niskiej oceny. :) Do tego "Mary i Max" i "Social Network". Konkurencja byłaby zacięta.

No i oczywiście "Autor widmo" i 'Wyspa tajemnic".

Nie byłaby, tylko będzie, bo sądzę, że Filmaster nie zarzuci takiej pięknej świeckiej tradycji jak Filmastery. Głosowanie proponuję zrobić tak jak ostatnio... czyli... eee.. eee.. pod koniec stycznia(?).

Dokładnie. Filmastery mają być i basta!

Bardzo ciekawa próba podjęcia tematu miłości w XXI wieku. Dolan niezwykle przekonująco ukazuje ponadczasowy wymiar romantycznego uczucia, umiejscawiając współczesnych Werterów w realiach dzisiejszego Montrealu. Świeże.

Ładny, muzyka spoko, choć za dużo tego bang bang. Ogólnie - bez rewelacji. Zupełnie nie moje kino. Sam Dolan - słodki i fajnie gra.

Moje odkrycie minionego roku - Xavier Dolan, niespełna 21 letni chłopak reżyseruje, pisze scenariusze i gra - no i świetnie mu to wychodzi. "Wyśnione Miłości" to orzeźwiający powiew świeżości w kinie - tego mi było trzeba! Niebanalny obraz z pięknymi kadrami, ciekawą tematyką i nienagannie dobraną muzyką - uczta dla estetów. Aż strach myśleć, co zaserwuje nam Dolan w kolejnym filmie;)

Hipsterski, subtelny, zmysłowy, nierealny, tak jak tytułowe miłości Mari i Francisa. Nicolas, choć niewątpliwie hipnotyzujący, nie wzbudza sympatii - scena bójki, której Nicolas się obojętnie przygląda to kwintesencja fabuły.

Czułość, genialnie dobrana muzyka (ach ta wiolonczela!) i piękne zdjęcia splecione razem w opowieści o wyobrażeniach zakochanych ( oraz super trzeźwych i ironicznych wypowiedziach "odkochanych")

Nuda panie dzieju, nuda, naprawdę nie przypominam sobie, by jakiś film tak mi się dłużył i bym ze zniecierpliwieniem wyczekiwała napisów końcowych i to piszę ja zwolenniczka wszelkiej maści artystycznych "snujów". Widocznie śnię o innych miłościach. Nawet to, co dobre (czyli warstwa wizualna) wydawało mi się nachalnie wciśnięte, bo nie stała za tym głębia, a wówczas film po prostu dobija, bo masz wrażenie, że ktoś na siłę usiłuje cię zachwycić. Zauroczyła mnie jedynie muzyka, zresztą to dzięki niej zwróciłam kiedyś uwagę na film Dolana. Jak można było się podwójnie zakochać w tym nudnym Nicolasie, jestem zdruzgotana aaaa. Może Dolan dojrzeje, sam warsztat to dla mnie jednak zdecydowanie za mało.

Własnie niedojrzałość jest siła tego filmu.

Siłą tego filmu ma być to, że poza zbitką obrazów, którymi Dolan epatuje tak, że przekracza strawialny dla mnie poziom egzaltacji i dominującym uczuciem jest wrażenie przesytu, nie wynosi się refleksji? W mojej ocenie to nie siła, ale poważny zarzut dla filmu. Forma dla mnie ma być uzupełnieniem treści, jeśli nie robi wrażenia treść albo choćby nie ma elementarnego poziomu zaciekawienia, co wydarzy się dalej, to film od razu u mnie dyskwalifikuje. Nuda wynikała zapewne z tego, że zostałam przytłoczona tą słodkością, hipsterskimi ciuszkami, blond włosami itd. Rozumiem, że ta pretensjonalna maniera to celowy zabieg, ale odbija mi się czkawką, w pewnym momencie poczułam jakby Dolan zachwycał się samym sobą. Abstrahując już od nudy, którą powoduje, to infantylność nigdy nie stała u mnie wysoko. Bohaterowie są po prostu zdziecinniali i gdyby mieli po 15 lat, to jeszcze mogłabym przymknąć oko, może mniej drażniłby ich cukierkowaty styl, odrzucanie loczków, krygowanie się, śmieszne miłosne podchody. Natomiast Marie czy Nicolas mieli już po 25 lat. Zdecydowanie bardziej podobały mi się zakochane, groteskowo poważne dzieciaki w Moonrise Kingdom @Uciekinier reckę mogłabym napisać, ale po prostu mi się nie chce, o tym filmie chcę jak najszybciej zapomnieć. Dolan to chyba jednak nie moja poetyka. Miałam też obejrzeć „Zabiłem moją matkę”, ale przynajmniej na pewien czas się wstrzymam.

Super - on się zachwyca samym sobą. A treść jest. Ja porównuję ten film do Wertera, że to o współczesnych Werterach, czyli w gruncie rzeczy jest to kompletnie nieprzystawalne do współczesności, co potęguje wizerunek odmieńców i wg mnie to dobrze. Wcale nie dziwi mnie, że Ciebie odrzuca, wielu odrzuca. Ale są i tacy, którym podoba się.

Lubię odmieńców, tylko może w mniej przejaskrawionej postaci :) Bardziej niż Wertera przypominało mi to jednak barwną Romę Gąsiorowską w "Ki". Tak, widzę, że są tacy, którym się bardzo podobało, wysokie noty na Filmasterze mówią same za siebie i nawet osoby, które najbardziej mają zbliżony do mojego filmowy gust, znacznie wyżej go oceniły. Cóż, trudno.

Nie że to samo, ale moje skojarzenie było bardzo silne.

Nie rozumiem, co wy wszyscy w tym filmie widzieliście ;-) Mi się nie podobał, zdecydowanie za wolny i na pewno nie był pełną emocji opowieścią, jak napisał WKS. Mam na myśli to, że emocje może i tam były, ale pokazane w taki sposób, że prawie usnęłam. Wg mnie słaby, na pewno nie na takie dobre noty, jak widzę, że dostał.

Ja z kolei nie rozumiem, jak można dać temu filmowi zaledwie 5 za zdjęcia. Pozostaje trzymać się tezy, że wszystko jest kwestią gustu. ;)

... albo zaledwie 6 za muzykę.

Muzyka, fajna, ale.. zbyt osłuchana. Zresztą cały film miałam wrażenie, że mi się ze swoją cudownością i ślicznością narzuca za bardzo. A ja tak nie lubię. Także się z moją imienniczką solidaryzuję w wybrzydzaniu na jego temat. ;-)

To jest taki film dla formalistów, trochę jak dzieła Jarmuscha. A może nawet mix Jarmuscha z Kieślowskim. O półkę niżej tylko. Jeśli ktoś ceni w kinie konkret (nie wiem... Bergman, Altman, tego typu kino), to Dolan nie jest chyba dla niego. Ja akurat lubię perfekcję zarówno formalną jak i merytoryczną.

Jarmusch to sobie wypracował całkowicie własny język, więc bym nie porównywała. Co do Kieślowskiego, to nie łapię analogii. Lubię wszystkich wymienionych wyżej, ale nie dałam się na razie uwieść Dolanowi, choć talent na pewno ma, nie da się zaprzeczyć.

Dlatego piszę, że klasę niżej. Kieślowski opiera filmy na emocjach, tak jak Dolan. Jarmusch - robi filmy bardzo wysmakowane formalnie. Też jak Dolan. A raczej Dolan jak Jarmusch. W sumie też inspirację Tarantino u Dolana widzę, szczególnie jeśli chodzi o wybór muzyki.

Ale zgadzam się, że Wyśnione miłości za bardzo się narzucają widzowi tą swoją "filmowością". Dlatego wyżej cenię jego debiut, "Zabiłem moją matkę". Surowszy, ale dla mnie bardziej wiarygodny.

Nie mogę jakoś się zabrać za ten "Zabiłem..". Stoi na półce i się kurzy.. A z tego, co czytałam Wasze opinie, to pewnie ma większą szansę mi się spodobać. "Wyśnione miłości" zdobyłyby moje serce tak z 10 lat temu pewnie. Starość nie radość, nie umiem się cieszyć z takich filmów już. ;-) To samo miałam z "Debiutantami".

[edit] Z Jarmuschem jest inaczej. Ja go doceniłam dopiero jakieś 2 lata temu. Dlatego to porównanie mi zgrzyta. ;-) Tarantino też podziwiam, ale od wielu lat. Chyba więc nie jestem osobą zamkniętą na różne rodzaje filmowych wypowiedzi. Bo oczywiście Altmana i Bergmana to pasjami. ;-)

Tak, też mam podobnie (w ogóle mamy bardzo podobny gust mam wrażenie, nie tylko z tego co Filmaster mi pokazuje). Na Nowych Horyzontach "Wyśnione..." bardzo podobały się @queerdelys i @nula, dziewczynom czyli o pół pokolenia młodszym.

Mnie się "Wyśnione miłości" podobają bardzo, a jestem taka stara jak i Wy. Chyba nie ma reguły. ;)

@nevamarja, może jesteś młodsza no nie wiem, duchowo, psychicznie, coś takiego. Poza tym, chyba dzielą nas ze 2-3 lata.

oho, od psychicznych się wyzywają, będzie flame.

@lamijka Tak, sądzę, że to kwestia psychiki a nie wieku, no i oczywiście gustu. 2-3 lata to dużo? ;)

@Nevamarja, może kwestia magicznej pierwszej cyferki. :> Oczywiście żartuję. Właśnie to chyba najmniej kwestia gustu, bo jak pisałam 10 lat temu ten film by podbił moje serce.

Są jakieś punkty sporne, nie pamiętam jakie. ;-) Ale to prawda, więcej zbieżnych.

Hmm, obawiam się, że to, że mi się "Wyśnione miłości" podobały przeczy wszelkim powyższym wnioskom :)

Ale zgaduję, że mogły się na to nałożyć dwa czynniki, o charakterze przypadkowym. Po pierwsze to, że raczej takiego kina nie oglądam, więc był to dla mnie jakiś efekt nowości (w ogóle się na to na ENH nie wybierałem, poszedłem w ostatniej chwili, bo mi michuk kazał ;)). A po drugie to, że może dostrzegłem w którejś z postaci siebie? Dla uniknięcia nieporozumień nadmienię jednak, że nie rysuję kresek na ścianie ;)

A ja miałam wrażenie, że ten film jest ulepiony z dobrze mi znanych (i lubianych przeze mnie) elementów, motywów. I chyba też siebie gdzieś widziałam, ale to akurat nie jest dla mnie powodem, żeby jakiś film lubić. ;-)

Snobistyczny film zapewne. Dobrze, że nie wszystkim się podoba:)

Pokaż mi film, który się wszystkim podoba, a powiem Ci, że mi się nie podoba ;)

"Róża".

Doktorze, przecież nie jesteś aż tak uzależniony od opinii innych. ;-)

Nie wierzę, żeby Róża podobała się wszystkim. Są ludzie, którzy nie lubią filmów depresyjnych, czy filmów o przemocy, nie wiem jak się odnajdą w Róży.

Masz rację, nawet na Filmasterze zdarzają się tacy malkontenci, co ją na 7/10 oceniają. :P

Co do zarzutów, to za muzykę mogłabym dać nawet mniej, 6 to mój max ;-) (nie przeczę, że nie była dobra, tylko raczej źle dopasowana, sama w sobie ok, ale muzyka filmowa to już coś innego, nie oni ją tworzyli). A zdjęcia hm... no jakieś super nie były, u Kieślowskiego są o wiele lepiej zrobione:P Być może jeszcze się nie przekonałam do młodych twórców, ot point.

Mnie się nie podoba zgniatanie nowych filmasterów. To, że komuś się nie podobał i z sensem o tym pisze jest ok. Była ostatnio mowa o tym, że przydałyby się nowe siły w serwisie, bo rozmowy odbywają się w zbyt wąskim, starym gronie. Nie zniechęcajmy do dyskusji. Czuwaj!:)

Litości, kto kogo zgniata? Nikt przecież nie napisał, że Ida nie ma prawa do swojego zdania. Wszyscy mamy i wydaje mi się, że wyszła z tego całkiem kulturalna dyskusja.

@umbrin, ale to pachnie cenzurą. Ma nie być polemicznych komentarzy pod opiniami 'nowych' filmasterów?

Właśnie chodzi o to, że mają być.

Nic z tego nie rozumiem. :-)

Ja się też pogubiłem w umbrinowej logice. Trzeba by zapytać Idy, czy się czuje zgniatana. Mam nadzieję, że nie :)

c'est genial!

Stylowe, nudne, hipsterskie popierdółki.

Stylowe i hipsterskie tak, ale że nudne to się nie zgadzam.

Ja takoż (się nie zgadzam). Popierdółki to zapewne są, ale bardzo ładne i oryginalne. Strach się bać, co będzie, jak ten uzdolniony gnojek dorośnie.

jakbym miał -20 byłbym wyszydzanym hipsterem

Jasne. Chłopak z pewnością ma niesamowite czucie filmowej materii i ogólnie różnej materii. Tak sobie myślę, że mam z tym filmem jak w ogóle z hipsterką. Puszcze oko na wystylizowaną fryzurę, nowy tatuaż w pachwinie, posłucham o ostatnim odpale na punkcie sufickiego kina niemego czy wysłucham ochów na temat Dagi co lubi dragi i pójdę dalej. Szybko łapię poczucie jakbym gapił się na starannie wystylizowaną fasadę zza której irytująco wyziera pustka i nijakość. Na film patrzyłem początkowo z duzym zainteresowaniem, ale jak juz nacieszyłem oko i ucho, przyszło dojmujące poczuczucie nudy. Gdyby np.była to próba wiwiseksji hipsteryzmu, a nie wkurzająca, werterowska historyjka miłosna, film z pewnością wzbudziłby we mnie wieksze zainteresowanie.

Produkcja, owszem, ale najwyższej klasy.

raczej dziękuję

Cacucho z każdej strony. Aż strach pomyśleć jakie filmu Dolan nakręci za 20 lat. No rewelacja po prostu.

jedyna słuszna ocena

MRZVA
sajev
beznazwybez
Faalka
Szklanka1979
Michalwielkiznawca
NarisAtaris
dag
dag
MonikaMazurkowna
polislaw