Stary pasterz dożywa ostatnich dni w wiosce osadzonej w górach Kalabrii. Jest chory, szuka lekarstwa w pyle, zbieranym z podłogi kościoła, który wypija codzienie ze szklanką wody.
Kalabria. Wysoko w górach położona wioska. Kamienne domy, drewniane ogrodzenia. Zagrody dla kóz. I prawie żadnych ludzi, przynajmniej na pierwszy rzut oka. W pierwszej scenie widzimy starego pasterza wypasającego kozy. Pokasłuje. Zaraz potem, w kolejnej scenie, pasterz zanosi mleko gosposi księdza, a odbiera od niej kurz z posadzki kościelnej zsypany starannie na kawałek gazety. Miesza go potem z wodą i ...
Film ratują zdolności aktorskie psa i młodych kóz. Węgiel wypada raczej przeciętnie. Na scenarzyście oszczędzono powierzając jego pracę życiu. Filmem można ten utwór nazwać dzięki heroicznej postawie operatora i całej ekipy odpowiedzialnej za zdjęcia.
To żaden dramat, to dokument etnogaficzny! Przez większą część filmu (bo pasterz umiera zaraz na początku) oglądamy piękne zdjęcia z Kalabrii, stado kóz i psa pasterskiego. Nie ma dialogów, nie ma muzyki, są pięknej urody krajobrazy i niesamowicie klimatyczna wioska.
@verdiana Chyba trochę z winy braku tłumaczenia tytułu na polski (Cztery razy) może być kłopot z załapaniem od razu o co reżyserowi chodziło. A chodziło o to, że to film o duszy, która najpierw z pasterza przechodzi w kozę, potem z kozy w drzewo, a na koniec z drzewa w węgiel. Tak więc węgiel jest w tym filmie zdecydowanie ważny :)
Nie wiem, czemu nie zdecydowano się na przetłumaczenie tytułu. Być może "Cztery razy" brzmiałoby zbyt trywialnie, ale bez wątpienia łatwiej byłoby wtedy załapać, że to film o duszy (przechodzącej kolejno z pasterza do kozy, z kozy do drzewa, a z drzewa do węgla). A może to nie aż takie ważne? Mi się film podobał, bo jest po prostu piękny. Zdecydowanie najlepszym aktorem był pies :)
Koza... drzewo... starzec.... węgiel. O dziwo, im mniej z tego filmu pamiętam tym bardziej mi się podoba...
Film ratują zdolności aktorskie psa i młodych kóz. Węgiel wypada raczej przeciętnie. Na scenarzyście oszczędzono powierzając jego pracę życiu. Filmem można ten utwór nazwać dzięki heroicznej postawie operatora i całej ekipy odpowiedzialnej za zdjęcia.
To żaden dramat, to dokument etnogaficzny! Przez większą część filmu (bo pasterz umiera zaraz na początku) oglądamy piękne zdjęcia z Kalabrii, stado kóz i psa pasterskiego. Nie ma dialogów, nie ma muzyki, są pięknej urody krajobrazy i niesamowicie klimatyczna wioska.
@verdiana Chyba trochę z winy braku tłumaczenia tytułu na polski (Cztery razy) może być kłopot z załapaniem od razu o co reżyserowi chodziło. A chodziło o to, że to film o duszy, która najpierw z pasterza przechodzi w kozę, potem z kozy w drzewo, a na koniec z drzewa w węgiel. Tak więc węgiel jest w tym filmie zdecydowanie ważny :)
Nie wiem, czemu nie zdecydowano się na przetłumaczenie tytułu. Być może "Cztery razy" brzmiałoby zbyt trywialnie, ale bez wątpienia łatwiej byłoby wtedy załapać, że to film o duszy (przechodzącej kolejno z pasterza do kozy, z kozy do drzewa, a z drzewa do węgla). A może to nie aż takie ważne? Mi się film podobał, bo jest po prostu piękny. Zdecydowanie najlepszym aktorem był pies :)