Dzieciaki (1995)

Kids
Reżyseria: Larry Clark

Mówią o nich "pokolenie deskorolki". Mają po 12-14 lat, całe dnie snują się po mieście, jeżdżą na deskorolkach, w swoich rozmowach dotykają dorosłego życia. Ale nie tylko dotykają - używają go w całej rozciągłości, ze wszystkimi jego konsekwencjami. Seks, narkotyki, przemoc - to dla nich nic niezwykłego. Co może ich powstrzymać, zawrócić z równi pochyłej, którą zmierzają ku zagładzie? Młodziutka Jenny po pierwszych doświadczeniach seksualnych odkrywa, że jest chora na AIDS. Czy zdoła ostrzec swoich rówieśników przed beztroskim nosicielem, nie stosującym żadnych zabezpieczeń?

Obsada:

Pełna obsada

Ciekawy, zaskakujący, bulwersujący. Scena, w której młodzież ciągnie klej, ogląda film deskorolkowy i słucha jazzu - bezbłędna!

Mądrość życiowa:
aby być szczęśliwym trzeba odpuścić sobie myślenie i walkę.

Głośny debiut Larry'ego Clarka, o którym jednak później słuch zaginął. Pewnie dlatego, że do sukcesu "Dzieciaków" przyłożyły się jeszcze dwie osoby: Gus van Sant (producent wykonawczy) i Harmony Korine (scenariusz). Historia bardzo w stylu Korine (Skrawki, Trash Humpers) - naturalistyczna i odpychająca. Wadą filmu jest jednak dla mnie to, że nie potrafi się zdecydować, czy chce być fabułą, dokumentem, czy moralitetem, przez co w każdej z tych "ról" jest trochę niewiarygodny.

Miałam jakieś 15 lat, jak widziałam ten film po raz pierwszy i wówczas byłam nim wstrząśnięta. To żaden dokument tak naprawdę, nic moralizatorskiego też w nim nic nie widziałam. Nie wiem, czy dzisiaj wstrząsnąłby mną równie mocno, nawet jakbym miała 15 lat, ale prawdą jest że w momencie, w którym powstawał ten film, był niesamowicie szokujący i na pewno takiego efektu nie ma, gdy ogląda się go pierwszy raz z perspektywy roku 2011.

Myślę, że to że mamy rok 2011 akurat nie ma znaczenia. Tego typu filmów wciąż nie robi się na pęczki i właściwie zachował on tę moc szokowania. Oczywiście wiek, w którym się go ogląda ma znaczenie (15 lat nie mam już od jakiegoś czasu ;))

Natomiast mój problem z tym filmem jest taki, że do końca nie wiem, po co właściwie powstał. Scenariusz napisał Korine. Można ten film porównywać do Gummo - dzieciaki zachowują się w równie szokujący sposób. Ale Gummo podobało mi się bardziej chyba dlatego, że miało bardziej abstrakcyjny kontekst, opowiadało o wynaturzeniach, ale nie rościło sobie prawa do mówienia czegoś konkretnego o konkretnym pokoleniu. Pokazywało złe instynkty, wynaturzenie dzieciaków w dziwnym postapokaliptycznym świecie.

Natomiast "Dzieciaki" hmm.. po pierwsze mówią o konkretnej młodzieży z Nowego Jorku. Po drugie ja wątki moralizatorskie widzę. Dziewczyna, która raz przespała się z chłopakiem od razu łapie HIV-a. Znamienne, że nie ta, która się "puszczała" na lewo i prawo, ale właśnie ta, co to tylko jeden raz. Wyraźne ostrzeżenie: uważaj! Film kończy się informacją, że część zysków została przekazana organizacji zajmującej się pomocą tego typu dzieciakom.

Z drugiej jednak strony to moralizatorstwo jest mało konsekwentne. Wygląda to tak, jakby reżysera bawiło szokowanie wulgaryzmami, seksem, narkotykami i to było tak naprawdę jego głównym celem, ale żeby mu nikt nie zarzucił złej woli, dorzucił kilka przestróg. To mam na myśli, pisząc o niekonsekwencji. Przy czym, żeby nie było, nie uważam tego filmu za zły - wahałem się między 6 a 7.

Generalnie rzeczywistość ma wpływ na percepcję przeszłości. W czasach, kiedy galerianki stały się modną subkulturą, dzieciaki w gimnazjum znają więcej przekleństw i pozycji z kamasutry niż ich rodzice, takie filmy jak Kids szokują jednak trochę mniej. Zaś w kontekście Gummo, Kids są bardzo podobne, prymitywizm relacji i wynaturzenie dzieciaków są tutaj też, z tym że ich światem jest własne podwórko, osiedle, dzielnica etc., a nie jakiś postapokaliptyczny świat. Jeśli miałabym doszukać się moralizowania w Kids, to raczej w kontekście rodziców (hej, patrzcie, co robią wasze dzieci, jak mówią, że idą się pouczyć do koleżanki) niż przestrzeganie przed przygodnymi znajomościami, brakiem odpowiedzialności etc. (dzieci są głupie i nieodpowiedzialne i nawet najbardziej bulwersujący film tego nie zmieni). Bardziej doszukiwałabym się w Kids jakiejś takiej wiwisekcji konkretnego środowiska, trochę przerysowanej, by była bardziej szokująca (a nie moralizatorska).
A Clark chyba lubuje się w tematyce wulgarno-erotycznej, bo swoją nowelę w Destricted poświęcił castingowi do filmu porno, gdzie dla odmiany był całkiem zabawny.

No tak, niby rzeczywiście chodziło o wstrząśnięcie rodzicami, ale za dużo w tym filmie efekciarstwa, żeby traktować to poważnie. Tak więc zgadzam się - to moralizatorstwo jest nieco naciągane, aczkolwiek, zwracam uwagę, że na koniec pojawia się info, że część wpływów przeznaczona jest dla jakieś fundacji, pomagającym takim dzieciom. Zważywszy na to, że mało kto czyta końcowe napisy, to sam już nie wiem, po co to Clarkowi było. Może, żeby uciszyć krytykę, że wykorzystuje ten temat, tylko po to, żeby było o nim głośno?

A co do Destricted, to fakt, filmik Clarka był akurat jednym z ciekawszych i zabawniejszych w tym zestawie. Choć najlepszy był chyba Barney.

Mogę się pod tym podpisać. Od czasu do czasu nawet mi się przypomina. Duże wrażenie na mnie zrobił. Na pewno ponad 10 lat temu.

"Dzieciaki" to zagęszczona prawda, która pozostawia obojętnym. Prawie wszystkich oprócz grupy nastolatków, którzy pod wpływem substancji, śmiali się na seansie, a po przyjściu do szkoły wołali pewnie szok, szok,szok. Generalnie tak to wygląda - jest pewna grupa młodzieży zaniedbana wychowawczo, pozostawiona sama sobie, bez wsparcia rodziców. Wystarczy wziąć kamerę , namówić kilku lepszych. Ale po co? Wystarczy otworzyć internet i masz taki zapis bezdennej głupoty i żałości, że nie trzeba van Santa, Korine'a czy nawet Clarka. Kto uważa, że jest inaczej, jest hipokrytą.

Z tą różnicą, że kiedy powstawał ten film dostęp do internetu był raczej ekskluzywny i właśnie dlatego dziś Kids nie są takie szokujące, jak były w latach 90.

Ja znałem z doświadczenia środowisko, gdzie taki film mogłem nakręcić w latach 80. Nie widziałem w tym nic szokującego. Świat był dużo bardziej zakłamany - fakt.

No właśnie zastanawiałem się lapsus, skąd aż tak niska Twoja ocena tego filmu. Ocena 3 oznacza, że uważasz film za kompletnie bezwartościowy. Jeśli dobrze rozumiem, to dlatego, że mówi (Twoim zdaniem) rzeczy oczywiste, które są w stanie zaszokować tylko grzeczne dziewczynki, co to chuliganerii nie znają (którymi najwyraźniej ayya i lamijka były w momencie projekcji :)). Czy tak?

Moim zdaniem film w jakiś tam sposób szokujący pozostaje. Zgadzam się, że pewnie nie tak jak te 16 lat temu, kiedy powstał, ale wciąż jestem przekonany, że gdyby puścić go obecnie przeciętnym rodzicom, to by ich zaszokowało.

Tyle że raczej by nie uwierzyli, że to mówi cokolwiek o ich dzieciach. Mój zarzut jest taki, że twórcy chcieli upiec zbyt wiele pieczeni na jednym ogniu. Nie da się zrobić wiarygodnego filmu o rzeczywistych problemach, jeśli ma się na uwadze to, żeby widza ciągle szokować. Po pewnym czasie przeradza się to w parodię, po prostu wiadomo, że po jednym przegięciu będzie kolejne i w tym sensie - tu się z Tobą lapsus zgadzam - to rzeczywiście zaczyna robić człowieka obojętnym. Ten film byłby chyba mocniejszy, gdyby było w nim mniej fajerwerków. Aczkolwiek w pełni rozumiem, dlaczego niewinnymi młodymi dziewczynami wstrząsnął. Coś by było z nimi nie tak, gdyby nie wstrząsnął.

Ja nie miałem złudzeń kiedyś, nie mam dziś. Uczestniczyłem w szkoleniach organizowanych przez policję z materiałami operacyjnymi, gdzie jakaś pani piszczała. Te wszystkie Jackassy Na mnie to nie robi wrażenia. To co mnie tak naprawdę przeraża, to nasza bezradność, nieumiejętność tworzenia kompleksowych programów profilaktyki, które byłyby połączeniem działań państwa, organizacji społecznych, szkoły , rodziców, psychologów. W ogóle rzeczywistość świadczy przeciwko nam. Ja tu nie będę jechał obserwacjami, bo co to da. Jeśli miałbym odwagę to w ciągu tygodnia robię taki film, że wszystko opada, co nie wymyślisz w tym temacie już było, jest i nic się nie zmienia.Jeśli widzę np. ile dziewczyn w wieku szkolnym jest w ciąży, to pytam dlaczego, czy to ma tak wyglądać? Jestem starym zgredem, wiem. To w ogóle temat na inną rozmowę i to bardzo długą. Dochodzi cała internetowa schiza z ekstremalną pornografią, egzekucjami, sekcjami zwłok, okaleczeniami. Jestem starym piernikiem, wiem. Tylko się pytam, czy istnieje jeszcze coś , co możemy nazywać normą?

Ok, ale rozumiem, że to, że film nie mówi nic nowego, bo Ty już to wszystko wiesz, nie jest chyba jedyną przyczyną, dla której dałeś tylko 3? Bo gdyby tak było, to Galerianki musiałyby od Ciebie dostać 1. Podejrzewam, że chodzi o coś więcej: że film jest uproszczony, albo nieudolnie zrobiony itp.

A co do istoty Twojej ostatniej wypowiedzi, to cóż, to rzeczywiście temat na inną, długą rozmowę. Ja nie mam kontaktu z tego typu młodzieżą, nie mam też dzieci i w związku z tym nic mądrego ponad komunały, które znam z gazet, do powiedzenia nie mam. A zapewne nie o komunały Ci chodzi :)

Aż tak źle to wyszło?

Co, Galerianki? Ja myślę, że aż tak źle nie wyszło, ale chyba jednak gorzej niż "Dzieciaki". A że Ty "Dzieciaki" oceniłeś na 3, to dużego pola manewru już nie masz ;)

No ale może Galerianki spodobają Ci się bardziej. W tym filmie przynajmniej jednoznacznie widać, że reżyserce nie chodzi o wykorzystywanie tematu w celu szokowania widza, lecz że stara się uderzyć w dzwon i może (po cichu) coś zmienić. Trochę to co prawda szkodzi filmowi, ale może jej wybaczysz za dobre chęci :)

Nie migaj mi się tutaj - czy to , co napisałem słabo wyszło? O konkrety poproszę.
Z "dzieciakami" to jest tak, że poszedłem na nocny przedpremierowy seans chyba w 96 i byłem z narzeczoną. Dookoła kolesie nastoletni w bejsbolówkach, między 15 a 18, mocno upaleni i pijani. Na każdą ostrą scenę reagowali rechotem i chamskimi komentarzami, więc wybacz, ale ocena 3 to i tak sporo wg mnie. nie chciałem nigdy więcej oglądać tego filmu.

Ależ lapsusie Tobie nigdy nic (na Filmasterze) słabo nie wychodzi :)

Okoliczności w jakich oglądałeś film bez wątpienia determinują jego odbiór. Ja oglądałem sam i niedawno. Nie było mi do śmiechu.

Ze względu na to, że ta tematyka jest Ci bliska, oceniasz film mocno subiektywnie. Nie tyle nawet chyba oceniasz sam film, ile tę rzeczywistą gówniarzerię, którą film (lepiej lub gorzej) portretuje. Nie widzę oczywiście nic niewłaściwego w przelewaniu własnych emocji i doświadczeń na ocenę filmu. Mnie ten temat osobiście nie dotyka. Oczywiście nie cieszy mnie, jeśli dzieciaki się staczają, prymitywnieją itp., ale, jak mówię, ja dzieci nie mam, więc nie jest to dla mnie problem natury osobistej. Na "Dzieciaki" starałem się więc patrzeć w miarę obiektywnie - na ile uczciwie ten film zajmuje się rzeczywistym problemem, jakie są intencje twórcy, czy pokazuje co pokazuje, bo a) chce pokazać jak to wygląda (cel dokumentalny), b) chce coś zmienić (cel interwencyjny), c) chce zdobyć sławę, dzięki pokazywaniu ekstremalnych obrazków (cel komercyjny). Napisałem, że film jest niekonsekwentny, bo jest wszystkiego po trochę, aczkolwiek obawiam się, że dominował cel c) co jest dla mnie raczej smutne, zważywszy na powagę sprawy (zarażanie HIV-em 12-latek wydaje mi się mimo wszystko mało "rozrywkowe").

Ale... skoro skłania do dyskusji, a niektórymi wręcz wstrząsnął, to zupełnie zły chyba nie jest.

Ale napisałeś, że nie masz z tego typu młodymi ludźmi do czynienia. Myślę, że, pozwól na wjechanie bodiczkiem w Twój spokój i pewność siebie, taka postawa to błąd. Po prostu nie wierzę, że tego wszystkiego nie widać, tym bardziej, że internet i media nawijają o tym cały czas. To niebezpieczne podejście - nic nie widziałem, nie słyszałem, nic nie mówię. Jeśli zabieram głos w dyskusji to nie dlatego, że wszystko wiem, ale konfrontuję swoje spostrzeżenia. Tzn. w sumie to dziwię się, że ten film może szokować, szokować powinna rzeczywistość i nieumiejętność społecznego radzenia sobie z tymi problemami. Może kiedyś poopowiadam, jak ktoś będzie chciał słuchać, bo mam kilka niezłych anegdot i nie będą one zalatywać komunałami - obiecuję ;) W tych komunałach i patosie zawiera się cała moja bezradność, więc wybacz ;)

Nie, nie, źle mnie zrozumiałeś, to nie tak, że mam w dupie, jakie pokolenie nam rośnie. Ale na pewno inaczej się na to patrzy, gdy Twój syn / córka wyrasta wśród takiej młodzieży i boisz się, czy się w to nie wciągnie. Inaczej też gdy pracujesz z takimi dzieciakami i starasz się do nich trafić, a się nie udaje i się frustrujesz.

Ja akurat mam pewne, zawodowe powody, żeby się interesować tym, jaka młodzież wyrasta w szkołach, ale to temat na inną rozmowę. Anegdot chętnie posłucham :)

duzulek
bartje
Szklanka1979
liz29
jakilcz
anitaj
othello
papacott
artlover
psubrat