Jesus Christ Superstar (1973)

Reżyseria: Norman Jewison

Oparty na broadwayowskim projekcie scenicznym film opowiada historię ostatnich dni życia Jezusa Chrystusa widzianą oczami Judasza Iskarioty. Film jest często mylnie uważany za musical, podczas gdy jest to rock opera. Nie ma tutaj mówionych kwestii. Wszystko jest śpiewane.

Obsada:

Pełna obsada

Jedyna słuszna filmowa wersja. Piosenki praktycznie już na pamięć znam. Warto pomimo iż od początku zna się zakończenie :)

SPOILER ALERT. Jezus umiera. Prawdziwe dzielo.

Co by było, gdyby w Jerozolimie rządzili Hippisi. Sprawnie zrobiona i trochę kontrowersyjna reinterpretacja Nowego Testamentu, ze świetną muzyką i fajnym poplątaniem motywów, dzięki czemu nie wiadomo za bardzo, w jakim okresie rzecz się dzieje. Jedyne, co mi przeszkadzało, to aktor grający Jezusa. Nie śpiewa źle, ale odstaje trochę od reszty ekipy (zwłaszcza od Judasza - ten gość ma głos...), a kiedy wchodzi w wysokie tony, brzmi jak podróbka Niemena :) .

W którym miejscu JCS jest kontrowersyjny? Widziałem jakiś czas temu, więc mogę nie pamiętać, ale wydawało mi się, że twórcy przedstawiali bardzo, hm, ewangeliczne podejście do tematu.

Było parę momentów - relacja między Jezusem, a Marią Magdaleną (tu pewnie jestem trochę przewrażliwiona, bo drażni mnie ten temat po przegenialnej książce Kod Leonarda Da Vinci), rozmowa między Jezusem a Judaszem w Getsemani. Zdziwił mnie też fakt, że Jezus nie chciał się przyznać do bycie królem w innym Krolestwie - bo większość jego tekstów była bardzo zgodna z Biblią, a tu odskoczyli (w Biblii na pytanie "Jesteś królem?" odpowiada "Jestem", a tu "To twoje słowa"). Ja wiem, że to drobiazgi, ale zaintrygowały mnie. Natomiast sama wiem, że za 2-3 dni nie będę o tym pamiętać, tylko dalej nucić sobie pod nosem ;) . A zresztą bądźmy szczerzy - jak zareagowaliby nazwijmy to radykalni katolicy na widok apostołów wyglądających jak wyciągnięci z Hair :D .

Proponuję posłuchać też płyty audio, wiele głosów jest innych, co nie znaczy, że gorszych.

Ta niechęć do przyznania się to w moim odczuciu efekt "uczłowieczenia" Jezusa jaki jest w tym filmie, to przede wszystkim człowiek, który niczego nie jest pewny, ma wątpliwości.

Co do relacji pomiędzy Marią Magdaleną a Jezusem bym się nie czepiał, Ewangelie nie są zbyt wylewne jeżeli o to chodzi, ale Maria w wykonaniu Yvonne Elliman to wiarygodna psychologicznie kobieta. Zresztą, nie ma tu sugerowanej seksualnej relacji jak w książce Dana Browna.

Gdyby radykalni katolicy (czyt. starsi ludzie, co najpierw się oburzą a dopiero potem zastanowią) pomyśleli, to w najgorszym przypadku przeszli by obok tego obojętnie. Lepsza świadoma umowność niż, jeżące włosy na głowie, cukierkowe odwzorowanie realiów (czyli bohaterowie wyglądają jak z hollywoodzkich superprodukcji).

Ewangelie w ogóle nie są wylewne w sprawie Marii, bo to, co utrwaliło się w świadomości jako "Maria Magdalena", to w rzeczywistości 4 różne kobiety ;) Jedna od rzucania kamieniem, druga od namaszczenia, trzecia, która spotkała Jezusa po Zmartwychwstaniu i jeszcze jedna, której w tej chwili nie pamiętam. Tak przynajmniej nam mówił bratu z religii w liceum, a był to tak równy gość, że nie mam najmniejszych podstaw mu nie wierzyć. Ale to taki fun fakt na marginesie :) .

asthmar
fallout77
bartje
PedroPT
Marcin007
AlkioneX
Aviritia
jango
oopsiak
atramka