Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki (2008)

Indiana Jones and the Kingdom of the Crystal Skull
Reżyseria: Steven Spielberg
Scenariusz: ,

Najnowsza seria przygód z jego udziałem rozpoczyna się na pustynnym południowym-wschodzie w 1957 roku – w samym apogeum Zimnej Wojny. Indiana i jego towarzysz Mac (Ray Winstone) właśnie wymknęli się z rąk sowieckich agentów i wracają do domu. Wkrótce potem Indiana Jones dowiaduje się od dziekana swojej macierzystej uczelni – Marshall College – i bliskiego przyjaciela (Jim Broadbent), że jego ostatnie wyczyny nie spodobały się przedstawicielom rządu, którzy naciskają na władze uniwersytetu, aby te usunęły profesora Jonesa z uczelni. Wyjeżdżając z miasta, Indiana spotyka zbuntowanego młodego człowieka Mutta (Shia LaBeouf), który mimo tego, że żywi do profesora sporą urazę, ma też propozycję, która może spodobać się żądnemu przygód archeologowi: jeśli pomoże on Muttowi w pewnej osobistej sprawie, chłopak naprowadzi go na ślad Kryształowej Czaszki z Aktor, legendarnego przedmiotu fascynacji, przesądów i lęków.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Trzech starszych panów (Spilberg, Ford oraz Lucas) postanowiło trochę dorobić przed emeryturą. Film nudny, naciągany i przewidywalny.

Zamiast gory paramonta w czolowce mamy gofry (?!)... Naprawde zaluje tych 15 zloty za kino.

Z tego filmu można się dowiedzieć między innymi jak przetrwać w bezpośrednim sąsiedztwie wybuchu atomowego, mając pod ręką jedynie sprzęt AGD. Harrison Ford zagrał jak trzeba, ale dobre to to nie jest.

Zakończenie tak naiwne, że aż śmieszne.

Gwałt na archeologu... sprawa dla prokuratury. Panowie Lucas i Spielberg się skończyli. Idąc do kina nie spodziewałem się ujrzeć takiego gniota.

Super film :). Można powiedzieć, że film "rośnie" razem z aktorem :) i tak jak aktor się nie starzeje :D

Bardzo mi film przypadł do gustu, naprawdę trzyma i klimat i jakość poprzednich części!

Popłuczyny po klimacie starego Indy'ego. Ostatnio widziałem zdjęcie George'a Lucasa, na którym pokazano go w "starej" trylogii Star Wars w otoczeniu modeli i w "nowej" na tle blue boksa. Pytanie było -- czy to właśnie blue box zabił "nową trylogię"?
Nie wiem, ale na pewno zrobił to z "Kryształową Czaszką". Oglądanie jednej, wielkiej animacji blueboksowej do przyjemnych nie należało. I to głównie zabiło przyjemność z filmu. A zakończenie? Tra-ge-dia. Nie polecam. Lepiej obejrzeć stare filmy.

Rozczarował mnie na całej linii. Odgrzewany kotlet a liczyłem na wielki powrót.

Zero klimatu poprzednich części. Nudny i głupi.

Na czwartą część Indiego napaliłem się jak szczerbaty na suchary, a okazało się, że to film niezmiernie głupi, efekciarski i nie mający ani odrobiny ducha poprzednich części. Miałem nadzieję na coś chociażby pokroju Świątyni Zagłady, a dostałem film absolutnie mdły i bez klimatu. Czwórka za Harrisona.

Może i nie jest tak samo udany, jak starsze części serii, ale tragedii nie ma. Film zapewnia to, co powinien, czyli czystą rozrywkę.

Nie mogę mu dać mniej, bo mimo wszystko momentami bawiłam się naprawdę dobrze. Poza tym-to jest Indy-ukochany bohater mojego dzieciństwa.Ale ilość idiotyzmów,jakie prezentuje ten film(z lodówką na czele, choć krwiożercze mrówki niemal ją pobiły)po prostu mnie przygniotła.No i ufo?Litości...Graal,Arka,to były rzeczy godne Archeologa,ale ufo...A z technikaliów-bluebox w niektórych przypadkach to zło,zabił magię poprzednich filmów.Dobrze,że choc muzyczny motyw przewodni się nie starzeje

BlonD1E
psokol
pkudron
TomaszKoczar
Valutiras
z0rin
Efunia
Podagrousw
Antaq
NarisAtaris