W lepszym świecie (2010)

Hævnen
Reżyseria: Susanne Bier

Anton (Mikael Persbrandt) jest lekarzem pracującym w obozie dla uchodźców w Afryce, do pracy dojeżdża z idyllicznego miasta w Danii. W tych dwóch zupełnie innych światach on i jego rodzina mają do czynienia z konfliktami, które prowadzą do trudnych wyborów między zemstą a przebaczeniem. Anton i jego żona Marianne (Trine Dyrholm) są w separacji i zastanawiają się nad możliwością rozwodu. Ich starszy, dziesięcioletni syn Elias (Markus Rygaard) jest prześladowany w szkole do momentu, kiedy w jego obronie staje nowy uczeń Christian (William Jøhnk Nielsen), który właśnie przeniósł się wraz ojcem z Londynu. Między chłopcami rodzi się silna więź, która wystawiona jest na ciężkie próby.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Anders Thomas Jensen i Susanne Bier - czyli dwa powody dla których ten film nie mógł się nie udać. Do tego pierwsze spotkanie Ulricha Thomsena i Trine Dyrholm od czasów Festen, kręconego jeszcze w XX wieku. Nawet tytuł tego utworu jest niejednoznaczny: Hævnen to po duńsku zemsta, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że była to zamierzona gra słów z angielskim Heaven. Czy dzięki zemście można poczuć się jak w niebie? Jak reagować na przemoc, aby nie nakręcić spirali nienawiści? Ode mnie 9,5/10

Widziałam i subiektywnie stwierdzam,że jak najbardziej warto zobaczyć.Dobrze zagrane role rodziców(małżeństwa w separacji oraz wdowca)oraz dwóch dorastających nastolatków(Elias i Christian).Dwa światy,które widzimy w filmie:Afryka(gdzieś)wstrząsana przemocą,barbarzyństwem,brakiem wszystkiego oraz Dania(gdzieś)wstrząsana rodzinnymi dramatami:separacja,przemoc w szkole,śmierć jednego z rodziców(Londyn),przenikają się i powodują równie dramatyczne następstwa.A przy okazji dobra muzyka i te zdjęcia.

Kolejny kop w twarz spółki Bier - Jensen!

A czy mogło być inaczej? ;-D

Wszystkim, którzy narzekają na brak ciekawych filmów w lato, radzę obejrzeć "Hævnen". Od razu mówię, że tego obrazu można się czepiać, a to kamera z ręki jest nadużywana (z czym się zgodzę), albo zbyt duży nacisk został położony na sytuacje rodzinne bohaterów (z czym też się zgodzę, chociaż mniej chętnie), ale to robi się zupełnie nieistotne w wypadku tego filmu. Dawno z kina nie wyszedłem tak poruszony, wsiąkłem do reszty i zostałem porwany wgłąb świata kreowanego przez Susanne Bier. Polecam.

Przecież jest to film o relacjach rodzinnych - co to za zarzut?

Może są to jakieś moje nocne wymysły, ale to chyba nie jest tylko film o relacjach rodzinnych. Według mnie Hævnen podejmuje dwa tematy - dysfunkcję rodziny i pochodzenie zła. W pewnym momencie zacząłem się zastanawiać który wygra, czy będzie to Conrad czy Freud? Z pojedynku zwycięsko wyszedł ten drugi, "głównym" tematem staje się psychologiczne ujęcie relacji rodzinnych, zaś filozoficzne rozważanie na temat natury zła, czy też, by powiedzieć to nowocześniej, przemocy zostaje na deser.

Wiem, że nie powinienem mówić co autor powinien, a czego nie powinien zrobić, ale lekka zmiana akcentów mogłaby uczynić ten film jeszcze lepszym, mimo że już jest mistrzowski.

Ja uważam, że proporcje są właściwe. Sensy psychologiczne uwiarygadniają te filozoficzne. Bez tego byłoby abstrakcyjnie i zaraz zaczęłyby się zarzuty o pretensjonalność, pozerstwo i takie tam. Z kolei nie wiem, dlaczego czepiasz się kamery. Środki są o tyle właściwe, o ile uzasadnione jest ich użycie. Dynamika kamery była stosowana tam, gdzie tego wymagała dramaturgia. Ja bym się także tutaj nie czepiał. Faktycznie - istnieje minimalny niedosyt, że film mógł być jeszcze lepszy, ale trudno powiedzieć, czy zmiana akcentów albo intensywniejsze zgłębianie prezentowanych problemów wyszłoby filmowi na dobre. Bier robi filmy na swój sposób, pozostaje wierna swojemu charakterowi pisma i chwała jej za to.

Niby racja, ale autorzy scenariusza stawiają się trochę w sytuacji pokazanych w filmie nauczycieli, którzy wszystko zwalają na problemy rodzinne, gdy prawdziwym problemem jest "ten psychopata Sofus". Bier umieszczając w filmie wątek afrykański sugeruje, że chce powiedzieć coś więcej niż to, iż przyczyną przemocy wśród dzieci są rozwody, do tego wystarczyłaby sama część rozgrywająca się w Danii. Szkoda, że nie zostało to bardziej rozwinięte.

Właściwie to czepiam się bardzo nieśmiało, bo film jest znakomity. Kręcenia z ręki nie lubię samego w sobie i chętnie zobaczyłbym kilka scen więcej ze statyczną kamerą. Nie twierdzę, że zdjęcia są złe, po prostu trzęsący się obraz przeszkadza mi w odbiorze, a "W lepszym świecie" wszystko było nagrywane w ten sposób poza plenerami (to też nie zawsze).

Tak, tak, czepiasz się. To znakomity film. :-)

Wydaje mi się, właśnie ta przestrzeń dla widza czyni go tym lepszym.

Kręcenie z ręki to oczywiście kwestia gustu. Ja bardzo lubię.

Co do tego, że to znakomity film chyba wszyscy się zgadzamy ;)

Bardzo dobry film. Pomimo tego, że trochę przydługi i w pewnym momencie czeka się już na finał, to ogląda się bardzo dobrze. Początkowo pokazana Afryka wydaje się być czymś z kapelusza do późniejszej Danii. Nie wiadomo czy to wątek poboczny, czy jakoś to będzie powiązane. Rola chłopca, Christiana kapitalna! Chłopiec zagrał tak świetnie, że nawet swój chód dostosował do zagranej roli. Polecam wszystkim, którzy zastanawiają się na co wybrać się do kina.

Nie wiem czy tylko ja to tak odebrałem, ale wydaje mi się, że Bier podkreśla znaczenie wątku afrykańskiego poprzez kolorystykę. Gdy akcja przenosiła się paleta barw była bardzo podobna. Skoszone zboże i zachód słońca ocieplający krajobraz, a zaraz po tym Afryka w kolorze ochry. W ten sposób została podkreślona uniwersalność tematu, części zespolono nie tylko tematyką, ale też formą.

Kawał dobrego kina.

Końcówka trochę mi ten film zholiłudziła, ale nie na tyle, żeby nie docenić świetnej historii i niezłej realizacji.

MRZVA
verdiana
Konfucjusz70
Farary
Szklanka1979
jakilcz
nevamarja
Lamia
Ambrotos
FoolCanBeKing