Wierząca (2009)

Hadewijch
Reżyseria: Bruno Dumont
Scenariusz:

Pytanie o etyczne (laickie) konsekwencje nauk i historii Jezusa zastąpione zostało spekulacją na temat następstw aplikowania nieweryfikowalnych wierzeń we współczesnym świecie.
Wstępując do konwentu, Celine przybiera imię Hadewijch (po żyjącej w XIII wieku na dzisiejszym pograniczu belgijsko-holenderskim mistyczce).(www.nowehoryzonty.pl)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Jeden wielki znak zapytania. Historia z gatunku tych wieloznacznych, możliwość interpretacji jest ogromna. Bóg, wiara, miłość, różnice religijne, fanatyzm. Nie dostajemy prostych odpowiedzi, nie wciska się na siłę gotowych wniosków. Najważniejszy temat to, przynajmniej dla mnie, różnica między religiami. Chrześcijanie są tu pozorantami, nie wierzącym naprawdę, gubiący się w skomplikowanej teologii. Islam ma siłę młodości, bezkompromisowości. Ma w sobie żar gdy chrześcijaństwo pozostaje letnie.

Wystygłe z mistycznego zapału chrześcijaństwo, drapieżny (choć pełen ognia) islam, zimny, nieczuły materializm i zagubiona w tym wszystkim Celine, poszukująca Jezusa z cielesnej postaci. Trudno powiedzieć, czy bardziej współczesna mistyczka, nie mieszcząca się ramach jednej religii, czy po prostu osoba zagłodzona emocjonalnie i oderwana od świata. Właśnie dlatego, że trudno powiedzieć, warto pomyśleć nad sprawdzeniem, co się na ten temat sądzi samemu. Duchem do kina.

Daję 8, bo cenię ten film za ambicję i za to, że miał zadatki na arcydzieło. Ale arcydziełem nie jest, bo reżyser chciał pokazać trochę za dużo w trochę za krótkim czasie, przez co wyszło nie do końca wiarygodnie.

Różne oblicza miłości w świecie głębokiej wiary. Film rozlicza się z ludzkimi wyobrażeniami o Bogu. Pyta, jak ziemskie, kobiece ciało ma się oddać miłości do Jezusa utożsamianego z mężczyzną z krwi i kości? Jak poradzić sobie z uczuciem i potrzebą cielesnej bliskości? Czym w ogóle jest cnota miłości? Orężem w wojnie o sprawiedliwość i bronią fundamenstalistów czy wiellkim cierpieniem? To także film o samotności, potrzebie ciepła i gorzkim materializmie. Warto.

To w ogóle film o bardzo wielu rzeczach. Bo również o tolerancji i jej granicach. Stawia tez pytania o pojęcie dobra - czy kibicując młodemu muzułmaninowi kradnącemu motor Francuzowi, który źle na niego spojrzał nie wpadamy czasem w jakąś pułapkę zastawioną przez Dumonta (podobną do tej którą zastawił Audiard w "Proroku")?

Piękny film od pierwszego do ostateniego kadru, o którym myślał będę jeszcze bardzo długo, dlatego ocena podskoczyła na 9/10 czyniąc go najlepszym do tej pory na festiwalu Era Nowe Horyzonty.

A to mu kibicowałeś? Bo ja zdecydowanie nie :)

Tak, zarówno Prorokowi jak i muzułmaninowi. Może po prostu nienawidzę francuskich kapitalistycznych świń.

Kapitalistycznych świń? Bo krzywo spojrzał? A nie zastanowiło Cię dlaczego chłopak bronił ojca dziewczyny, który byl dużo wiekszą świnią? Taka ta jego moralność...

Bronił go bo należy szanować ojca, nawet jeśli jest świnią.

Ciekawe połączenie poglądów rewolucyjnych (bić kapitalistę!) z konserwatywnymi (szanować ojca choćby był najgorszą świnią) ;)

Nic ciekawego moim zdaniem. W Polsce, jak pokazują to ostatnie wybory, poglądy takie ma zdecydowana większość naszego społeczeństwa.

No tak, zapomniałem, Ojciec Dyrektor. Teraz już wszystko jasne ;))

Mi się zapaliła czerwona lampka przy okazji tej kradzieży i jazdy na czerwonym świetle (raczej nie byłam kibicem) - myślę, że sceny łamania prawa i braku skrupułów ze strony chłopaka były wstępem do wyjaśnienia islamskiego podejścia do religii i wartości, które ona reprezentuje. Przy okazji ujawniła się różnica między naszą wiarą a islamem - chrześcijanin nadstawiłby drugi policzek, a islamista zemści się za "złe spojrzenie". Chrześcijanin miłość sieje przez pokój, a islamista w imię miłości rozpęta wojnę.

Świetnie, że Dumont zapytał o ludzką, kobiecą miłość do Jezusa i jej granice - nadal utrzymuję, że ten wątek podobał mi się najbardziej.

A 9 nie dam, bo mam zastrzeżenia do gry aktorskiej i macoszego potraktowania końcówki filmu. Więcej o tym i o reszcie w notce doktora, co mi ją chyba podprowadził z laptopa ;)

Nie podprowadziłem, tylko wygląda na to, że mamy podobną wrażliwość. A to strasznie zła wiadomość dla Ciebie, bo jak wiadomo ja jestem całkowicie gruboskórny :P

Zaskakujesz mnie niczem Herzog na tegorocznej Erze.

Nie wiem, dla kogo zbieżność wrażliwości jest straszniejsza :P

Film o potrzebie miłości może bardziej niż o wierze lub raczej o poszukiwaniach bliskości z drugim człowiekiem poprzez wiarę lub raczej rozwoju religijnym który jest trudny bez otwarcia na innych ludzi. Próba jednoznacznej interpretacji tego filmu jest skazana na porażkę, co świadczy o kunszcie reżysera i jego małego dzieła.

To jeden z tych filmów, przy których byłem pod wrażeniem / urokiem już od pierwszych scen. Niesamowicie sprawnie poprowadzona, bardzo ciekawa i prowokująca wiele dyskusji historia. Kolejny film, który muszę jeszcze gruntownie przemyśleć.

Robi wrażenie swoim niesamowitym przystawaniem do rzeczywistości, ale były momenty, że mi się dłużył.

Mocne kino nienarzucające widzowi jednoznacznej interpretacji. Zderzenie wyobrażenia o współczesnej Francji jako części "starej Europy" ze średniowieczną religijnością i fanatyzmem islamskim jest przerażające.

Nie lubię kina francuskiego, i ten film nic w tej kwestii nie zmienia. Kinem eksperymentalnym nie gardzę i czasem podejmuję ryzyko,ale tym razem się nie opłaciło. Szkoda, bo temat bardzo ciekawy i na czasie. Film jest przeciągnięty, kilkudziesięciosekundowe zbliżenia na twarz bohaterki są po prostu nudne. Nie kpuje tak płynnego przejścia z chrześćjaństwa na radykalny islam, nie bardzo rozumiem motywację bohaterki. Bo została odtrącana przez siostry, przez rodzinę? Zakończenie też nie powala.5/10

Zgadzam się z większością. Jedynie ja nie mogę powiedzieć, że nie lubię kina francuskiego. Jeżeli chciałbyś zmienić zdanie na ten temat, obejrzyj coś z tych pozycji:

Pan od muzyki
Zakochany Paryż
Niczego nie żałuję - Edith Piaf
Jeszcze dalej niż Północ
+ komedie, w których grał Louis de Funes

Nie wiem czy na ten film można patrzeć przez pryzmat fabularnej wiarygodności, jeżeli tak na to patrzyć to wniknięcie Celine do tej społeczności jest w ten sposób niemożliwe. Myślę, że ważniejsza jest tutaj warstwa symboliczna. Chyba w ten sposób Dumont chciał pokazać małą różnicę między religiami pozornie sprzecznymi.

Czy ta różnica jest tak radykalna? główna bohaterka co prawda nosi krzyż, ale nie burzy nazwaniem go wisiorkiem. Zewnętrze religii, cały ceremoniał itd. nie miało dla niej znaczenia, było tylko opakowaniem do jej miłości. Myślę, że ona w ogóle nie angażuje się w religię w tradycyjnym sensie. Nie jest muzułmańską, ani wcześniej katolicką, neofitką przejmującą się zasadami, niuansami religii.

Zgadzam się, że brakowało płynności. Początkowo powolny film w pewnym momencie przyspiesza, utracono rytm tej niespiesznej opowieści. Nie jestem jednak tak krytyczny, "Hadewijch" mogło być filmem-gigantem, jest zaledwie dobry.

Podzielam opinię co do filmu - fabuła zdechła ryba, jakoś nie chwyta, estetyka podobnie, bohaterka nawiedzona jakich wiele, muzułmanie jacyś niekonsekwentni, tolerancyjni i bombowi zarazem, duże rozczarowanie i słabizna. Najbardziej mnie śmieszy zachwycanie się symboliką, której - jak przyznają recenzenci - nikt tu nie rozumie. Symbol wymaga wtajemniczenia, a bez niego pozostaje pusty, więc nie widzę, czym się tu podniecać. Zirytował mnie ten film, bo temat jest fascynujący, więc jak można było tak go spier--ić.
Jeszcze a propos bohaterki. Gdybym taką spotkał za moich najbardziej religijnych lat, uciekałbym w te pędy. Taka sztuczna religijność, teatralne składanie rąk do modlitwy. Żaden normalny katolik tego nie robi. Chyba że lefebvryści, ale od kiedy oni są normalni (?)... "Wyborcza" zrobiła kiedyś reportaż o dziewicach konsekrowanych, które związek z Jezusem przeżywały w sposób bardzo zmysłowy, wręcz erotyczny. Koleżanki ateistki się z tego śmiały, chyba nie bez racji.

Ta recenzja z IMDB trafia w 10: "Hadewijch" is a shallow, dull, boring, messy and overrated French movie and I was completely disappointed after watching it. Shallow and dull since there is no explanation why the Catholic Céline is capable of a terrorist act in her quest for God. Boring since the low pace seems to be used due to the lack of story or substance. Messy since the situations are confused with the used of ellipsis and flashbacks in the screenplay. Overrated since the director Bruno Dumont may have friends and followers that have given unfair high ratings for "Hadewijch". And I was lured by the IMDb User Rating. My vote is three.

Mieszane uczucia - mam wrazenie, ze zupelnie nie ogarnalem tego filmu.

michuk
grandar
dcd
dcd
monika26041989
agiwle
psubrat
asthmar
asiaz
fammko
werrot