Film o chodzeniu po lesie. Zimą. (2011)

Reżyseria: Borys Musielak

Jest to autorski film o chodzeniu po lesie. Podmiot liryczny - o ile może być w filmie podmiot liryczny - idzie. Przed siebie. Mimo zmęczenia podróżą idzie nadal wprost do celu. Przez długi czas obserwujemy tylko jego profil, a cel wędrówki jest nieznany. W ostatnim jednak kadrze... no, nie będę tu spoilował. Musicie zobaczyć to sami! Nagroda główna w konkursie dla krótkich metraży na tegorocznych Nowych Horyzontach gwarantowana. (opis twórcy)

Obsada:

Zwiastun:

Niesamowicie nośny debiut młodego reżysera. Minimalistyczna forma pozbawiona zupełnie dialogów i muzyki przywodzi na myśl "Le quattro volte". Należy też zwrócić uwagę, że nie jest to jedynie debiut reżyserski, ale i aktorski - Musielak dzielnie wstępuje na drogę Dolana. A zdjęcia? Zdjęcia godne Kamińskiego!

Ja bym się jednak przyczepił do scenografii. Jest nieco zbyt nachalna i trąci myszką. Poza tym nie znalazłem większych uchybień i polecam fanom wszelkich nowinek technicznych.

Zimowy krajobraz robi znacznie lepsze wrażenie niż w Opowieściach z Narni. Trzeba przyznać również, że i kamera bardziej lubi Borysa Musielaka niż odtwórców głównych ról z przywołanego obrazu... Świetny debiut, z niecierpliwością czekam na kolejne metry ciężkiej zimowej wędrówki bez kręcącego się po okolicy lwa.

Że co to niby jest? Nie wystarczy wziąć kamery do ręki i nagrać kolesia łażącego po lesie (choćby i zimą), żeby nazwać to sztuką. Gdzie tu sens, gdzie przesłanie? Wszelkie interpretacje wydają się co najmniej naciągane. Piękno natury? Jeśli tak to co robi na pierwszym planie ten spocony kolo w niepasującym do reszty ubioru (lata 20-ste czy jak?) niebieskim plecaku? Amatorka i drwiny z poważnej kinematografii. Nie dajcie się zwieść hochsztaplerom!

Sądzę, że nieco mylnie interpretujesz ten obraz. Jest on co prawda bardziej stonowany niż Essential, ale widać, że główny bohater mimo, iż nie biegnie, to zmierza ku upragnionemu białemu rumakowi i jest czujny na każdy ewentualny, bliższy jego kierunkowi lot helikoptera.

@ Michuk G... się znasz! Przeczytaj moją recenzję, może ci się oczy otworzą, zamiast wszczynać awantury na forum. Ale czekaj, czekaj kolego - czy to nie Ty przypadkiem jesteś reżyserem tego dzieła?

Przypadkowa zbieżność nazwisk.

Ja pierdykam, sorki Michuk, znaczy Ojcze Dyrektorze ... No żart przecież, jasne, jasne, załapałem Myślałem, że troll się podszył. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Ot głupstwo palnąłem. Jakby jakiś filmik nowy, to ja recenzyjkę entuzjastyczną machnę. Dobrze będzie?

Ja chciałem tylko powiedzieć że odcinam się od tego dzieła.
I od tego autora który publikuje je sugerując jakobym to ja był jego autorem.
W ogóle się odcinam od wszystkiego.
Nawet od gałęzi na której siedzę.

Hipnotyzujący film spod znaku Dogmy 95. Głęboko mnie poruszył. Pomimo oszczędności środków - a może właśnie dzięki niej - widz ma wrażenie, że sam wędruje z bohaterem, wdycha mroźne, zimowe powietrze i zastanawia się z niepokojem, jak wyglądają jego palce u stóp. Wspaniały, wspaniały debiut.

No, pasuje jako Przedwiośnie :)

Odtwórca głównej roli ma cały czas szeroko otwarte usta, co nieco mnie niepokoi. Braki w warsztacie aktorskim debiutanta, czy może chce nam coś przez to powiedzieć? Nie pochwalam brawurowego narażania się na zapalenia gardła dla sztuki.
Drugie zastrzeżenie mam do montażu. Chodzi o finałową scenę - uważam, że powinna być nieco dłuższa, lepiej by to pasowało do całości dzieła, jego rytmu.
Póki co daję 6, ale potencjał jest.

Jakże śmiałbym ocenić to arcydzieło inaczej! ;)

Ludzie, opanujcie się - niedługo każdemu nowemu użytkownikowi będzie polecało ten film na pierwszym miejscu. Kompromitacja algorytmu rekomendacji :)

Dobra, dobra, jakbyś myślał tak naprawdę to byś film usunął z bazy :P

Poza tym dzieło często żyje własnym życiem i nabiera znaczeń, o których artysta nawet nie marzył ;)

Czekam na kolejne produkcje tak w ogóle ;)

Planuję kolejną wiosną. Pójdzie na Cannes. Potem może latem (idealne na Toronto, może na Wenecję) i jesienią (od biedy na Berlin albo Rotterdam).
Na koniec wydam na DVD pod tytułem "Cztery pory roku" z muzyką Vivaldiego w tle.
A potem już tylko sława i odcinanie kuponów.

A ja mam pytanie natury medycznej, czy "chodzący" po realizacji filmu był zdrów? Bo zapewne się nawdychał sporo mroźnego powietrza, a to mogło doprowadzić do infekcji górnych dróg oddechowych.

P.S. Każdy kto się kiedyś dopadł do kamery udawał, że kręci dzieło np. o rodzinie - to jest informacja dla malkontentów.

Świetne zdjęcia i scenografia. W nowatorski i ciekawy sposób ukazano piękno polskiego krajobrazu. Uwiodły mnie również monologi (fantastyczny scenariusz!) oraz gra aktorska. Na barki aktora spadła cała odpowiedzialność za film, ale wyszło mu to doskonale. Wielka w tym siła fenomenalnej reżyserii. Dźwięk i muzyka równie dobre. Porażające efekty specjalne, lepsze niż w "Avatarze". I na koniec - zjawiskowe, zaskakujące zakończenie!

nic dodać, nic ująć.

Mikser
olamus
adrianolek
exellos
wgeras
Afonia
bolo
agagie
Faustyn
tremor