Dziewczyna z szafy (2012)

Reżyseria: Bodo Kox
Scenariusz:

Nieszablonowa komedia o przyjaźni trójki samotników: zdolnego webmastera Jacka (wychwalany przez krytykę za rolę w "80 milionach" Piotr Głowacki), jego zamkniętego w sobie, niezwykle utalentowanego brata Tomka (wirtuoz polskiej komedii Wojciech Mecwaldowski w zaskakującej kreacji na miarę Dustina Hoffmana w "Rain Manie") i nieufnej wobec otoczenia młodej antropolog Magdy (świetny debiut Magdaleny Różańskiej). Gdy wezwany na spotkanie biznesowe Jacek poprosi pewnego dnia sąsiadkę o opiekę nad bratem, nie podejrzewa nawet, że to nieoczekiwane spotkanie da początek głębokiej więzi dwojga zagubionych ludzi. (opis dystrybutora)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Świetne aktorstwo, piękne zdjęcia, cudowna muzyka, oniryczny klimat. Czegoś brakło. Ale bardzo się podobało.

Przejście do mainstreamu na szczęscie Bodo Koxowi nie zaszkodzilo. Udany miks humoru i melancholii. Film tylko dla wrazliwcow.

Ciekawe czy ten głośny ostatnio reklamowo film jest wart uwagi. Widział kto?

Dwa Bodo Koxy widziałem i oba były świetne.

Widziałam dzisiaj, myślę, że naprawdę warto się wybrać.
Właściwie poszłam z polecenia znajomego i się nie zawiodłam.

@umbrin powinien Ci się spodobać.

Film niezwyczajny. Trudno coś o nim powiedzieć, bo mam wrażenie, że zaraz popadnie się w banały, które w filmem nie będą miały nic wspólnego. No to czy można go polecić? Powiedziałbym: każdy musi pójść na niego na własną odpowiedzialność. Czy chciałbym wiedzieć coś więcej przed zobaczeniem filmu? Nie. Czy chciałbym, żeby mi ktoś go polecił, żebym go nie przegapił? Tak. Myślę, że dla mnie samego najlepszą rekomendacją byłoby to, że już niecierpliwie czekam na następny film Koxa:) Myślę, że to film obowiązkowy dla zaprzysięgłych kinomaniaków. Z dziecięcą frajdą posiedziałem sobie przez parę minut w małym i - wydawałoby się - niefilmowym wnętrzu tytułowej szafy (plus kamera, reżyser, operator, oświetlenie, i co tam jeszcze). Kategoria filmu 'dramat'? Nie wiem. W jakąś szufladkę z kategorią trzeba było go upchnąć.

Dziewczyna z szafy nie wpisuje się w schematy typowe dla polskich komedii. Nie dajcie się zwieść Mecwaldowskiemu w obsadzie, oraz wieżowcom i szczęśliwej parze na plakacie. Z tego wszystkiego większe znaczenie ma tylko wspomniany aktor, o dziwo chyba pierwszy raz stara się stworzyć w miarę wiarygodną postać ("wirtuoz polskiej komedii" hłe, hłe, Borze, ależ ci dystrybutorzy bywają zabawni). Zamiast cukierkowych pocztówek z Warszawy, w które nie wierzy nikt, kto chociaż raz był w stolycy, widzimy miasto takim, jakie jest przez większość część roku - z niebem pokrytym chmurami i brązowymi trawnikami. Zamiast w śródmiejskich szklanych domach akcja rozgrywa się w nieco upiornych marymonckich blokach, które świetnie korespondują ze stanem umysłów bohaterów. Co nieoczywiste, scenariusz został zgrabnie napisany, wątki poważne idealnie się równoważą z humorystycznymi. Jak na mainstreamową komedię jest to rzecz nie dość, że zabawna, to jeszcze niegłupia i zawierająca nieco celnych obserwacji.

Tak sobie o tym filmie myślę, że powinienem mu dać 8, bo podobał się bardzo. A później przyszła ostatnia scena i mi zburzyła mój ułożony w głowie realizm magiczny i ocena spadła do 7. Właściwie powinno być 7,5, bo cały czas nie mogę się zdecydować czy mi się podobało, czy bardziej podobało ;)

A nie wnikając w szczegóły fabularne, uważam, że do kina się wybrać było warto :)

W zeszłym roku krytycy próbowali mi wmówić, że "Obława" jest innowacyjna, choć nie było w niej nic, czego kino amerykańskie nie przewałkowałoby setki razy w ciągu ostatnich kilkunastu lat. W tym roku "spece" ogłosili innowacyjność "Dziewczyny z szafy", choć to kalka kina skandynawskiego. To akurat nie jest zarzut, ale dla mnie to żadna świeżość. I nie obchodzi mnie to, że w Polsce powstaje sporo dużo gorszych filmów. To nie czyni tego obrazu lepszym. Fabuła "Dziewczyny..." JEST niegłupia, atmosfera nie jest zła, niektóre dialogi są więcej niż spoko i bardzo polubiłam postać Jacka, ale dla mnie jest to kino w stylu "mamy pomysł bierzemy kamerę i jakoś to kręcimy". Scenariusz się nie klei. Ot, zbitka mniej lub bardziej udanych scen (niektóre naprawdę mi się podobały, ale raczej jako samodzielne byty) i kuriozalna końcówka (nie, nie oczekiwałam innego wydźwięku; liczyłam tylko, że zakończenie będzie miało ręce i nogi). Nie wstydzę się za ten film, ale nastawiłam się na coś dużo lepszego.

Rób tak jak ja - nastawiaj się na najgorsze, najwyżej zdarzy ci się być zaskoczoną ;) Bo ja jestem. Film innowacyjny tylko jak na polskie warunki, ale spodziewałem się właśnie 'weźmy kamerę i coś się zrobi', a tu nie. Coś jednak powstało.

Coś na pewno. :) Nie lubię negatywnego myślenia. Zdarza mi się (tak jak każdemu z nas), ale nie planuję go w sobie instalować.

Nie tam zaraz negatywne, tylko sceptyczne ;)

Bardzo przyzwoity film, choć mam kilka zastrzeżeń. Po pierwsze, nie do końca wierzę w równanie smutas + smutaska = szczęście. Po drugie, nagłe przebudzenie Tomka pod koniec wydaje się mało wiarygodne. Po trzecie, jest kilka bzdur i przerysowań. Ale ogólnie mi się podobało, no i trzeba docenić Wojciecha Mecwaldowskiego w roli człowieka-kury ;)

psubrat
Szklanka1979
omnitruncatedkraken
emerenc
ScuMmy
NarisAtaris
alanos
jakilcz
artlover
deuszl