Duże zwierzę (2000)

Duże zwierze
Reżyseria: Jerzy Stuhr

Rzecz dzieje się w małej górskiej miejscowości. Szanowany obywatel, pracownik Banku pan Sawicki pojawia się pewnego dnia na ulicach miasteczka z wielbłądem. Może zostawił go odjeżdżający cyrk? Może zapomniał? Sawicki wzbudza sensację. Ludzie są w szoku. "Panie Sawicki czemu wielbłąd" - pytają - Jaki w tym sens?" Sawicki wraz z żoną, przedszkolanką nie potrafią odpowiedzieć. Wiedzą tylko, że coraz bardziej lubią wielbłąda. Pomału jednak społeczność mobilizuje się i rusza do ataku. Urzędy domagają się rejestracji, specjalnego podatku za zwierzaka, do różnych instytucji zaczynają napływać donosy. Przed domem Sawickich pojawiają się pikiety, oni ze swym wielbłądem czują się coraz bardziej samotni, osaczeni. Sawickiej w przedszkolu odbierają dzieci na żądanie rodziców, Sawickiego nie chcą w orkiestrze dętej, w której gra od lat na klarnecie, architekt protestuje przeciwko kształtom i rozmiarom stajni, którą Sawicki wznosi dla wielbłąda, którego wbrew wszelkiej logice kochają coraz bardziej.

Obsada:

Pełna obsada

Najbardziej czeski polski film jaki widziałem. W Karlovych Varach to docenili, dla mnie trochę za bardzo jednowymiarowe i moralizatorskie.

Świetny, cichy film do scenariusza zostawionego przez Kieślowskiego, ale dzięki Stuhrowi jako reżyserowi film ma mniej metafizyki, a więcej swojskości. Wspaniała gra pary Stuhr/Dymna. I wielbłąda.

Chyba jedyny film Stuhra, który jakoś specjalnie mi nie podchodzi. Być może nie rozumiem tego filmu, a może po prostu to nie to... Nie mniej warto przynajmniej raz zobaczyć i samemu ocenić.

O a dla mnie to najlepszy film Stuhra właśnie. Świetnie oddawał klimat małomiasteczkowości i był przy okazji udaną alegorią pokazującą wszelaką inność w zamkniętym środowisku. Plus świetne kreacje Stuhra i Dymnej.

Teraz tak się trochę zastanawiałem nad tym filmem. Uświadomiłem sobie, że w sumie nie przepadam za tym filmem ze względu na tą małomiasteczkowość. Urodziłem się i mieszkałem (właściwie po trochu nadal mieszkam) w mieście około 50tyś. (czy to już małe miasto?? zależy jak patrzeć na górnym śląsku już raczej do tych mniejszych zaliczane). Odkąd pierwszy raz odwiedziłem siostrę, gdy wyjechała na studia do większego miasta zapragnąłem za wszelką cenę wyjechać z tego miasta. I tak ciągle starałem się za wszelką cenę unikać tej małomiasteczkowości, że w pewnym sensie ją znienawidziłem. Pewnie to co napisałem strasznie brzmi, niczym wyznania snoba :D ale możne po części nim jestem... Nie znoszę środowisk gdzie wszyscy wszystkich znają.

Stuhr wkurzający, ale mniej niż w innych filmach przez siebie reżyserowanych.

agiwle
Efunia
Iceman
verdiana
bartje
AgaL
Angel979
MureQ
jakilcz
lapsus