Detektyw (1985)
Détective
Reżyseria:
Jean-Luc Godard
Jim, impresario i organizator imprez bokserskich, jest winny znaczną sumę pieniędzy pilotowi i jego żonie oraz mafii. Obie strony oczekują, że Jim spłaci swe długi podczas spotkania w dużym hotelu w centrum Paryża... (ENH)
Obsada:
- Laurent Terzieff William Prospero
- Aurelle Doazan Arielle
- Jean-Pierre Léaud Inspector Neveu
- Nathalie Baye Françoise Chenal
- Claude Brasseur Emile Chenal
- Johnny Hallyday Jim Fox Warner
- Alain Cuny Old Mafioso
- Xavier Saint-Macary Accountant
- Pierre Bertin Young Son
- Alexandra Garijo Young Daughter
- Stéphane Ferrara Tiger Jones
- Emmanuelle Seigner Princess of the Bahamas
- Eugène Berthier Old manager
- Julie Delpy Wise young girl
- Cyrille Dajinckourt La fille
- Ann-Gisel Glass Anne
- Cyrille Autin Punk groupie
- Erich von Stroheim Arthur von Furst
Jeśli to jest jego najbardziej mainstreamowy film to chyba zatrzymam się na "Pogardzie" i "Bez tchu", bo wszystko co stworzył po roku 1980 mnie przeraża. Albo po prostu (co bardziej prawdopodobne) nie rozumiem Godarda.
Hm... Masz 68% zgodności ze mną, ale tutaj się różnimy radykalnie. Późne kino Godarda ma dyskretny urok nieporównywalne z niczym, może z "urokiem przekształceń afinicznych" co jest oryginalnym cytatem ale zarazem tak absurdalnym konceptem dla większość ludzi, że oddaje hermetyczność kina Godarda 80+. Godard w zasadzie wyjaśnił wszystko w wywidach, to nowy paradygmat kina w którym liczy się efekt ostateczny - to takie neurolingwistyczne programowanie w kinie. Godard nie przyjmuje do wiadomości, że możesz nie znać jego wsześniejszych filmów, ba on nawet przyjmuje że znasz podstawy filozofii klasycznej i nowożytnej - ale to wynika z tego że we Francji to jest podstawa wychowania. Bez kompetencji kulturowych nie wiem czy mozna zostać monorniczym tramwaju. Ach, przypomniałeś mi cudowne chwile jakie spędziłem we wrocławiu odkrywając Godarda. I wiesz to jest niezwykłe, ale to jeden z niewielu progresywnych artystów - to go wyróżnia. Nigdy nie wraca, jakby powiedział Dylan: with no direction home, like a rolling stone ?