Biała wstążka (2009)

Das weiße Band
Reżyseria: Michael Haneke
Scenariusz:

W nagrodzonej Złotą Palmą na festiwalu w Cannes Białej wstążce Michael Haneke portretuje mieszkańców niemieckiej wsi przełomu 1913 i 1914 r. Pokazuje zarówno ich codzienny trud, jak i dni świąteczne. Ale wśród rutyny dyktowanej kalendarzem prac gospodarskich, odnajduje niepokojące zdarzenia, odkrywa coraz więcej mrocznych tajemnic. Kiedy przez wieś idzie grupa dzieci, z ekranu zaczyna wiać grozą.

Autor takich dzieł, jak Funny Games, Pianistka i Ukryte, nie przestaje wybijać widza z poczucia bezpieczeństwa. Poprzez czarno-białe zdjęcia i powolne, hipnotyczne tempo, tworzy dystans między bohaterami filmu a publicznością. Każe chłodno przyglądać się moralnemu upadkowi społeczności skromnych protestantów. Udaje mu się na celuloidowej taśmie zarejestrować nienawiść, nietolerancję i okrucieństwo rodzące się niepostrzeżenie, jakby na marginesie zwyczajnego życia, tłumione i skrywane, w efekcie prowadzące do tragedii.

Nie przypadkiem akcja filmu toczy się w drugiej dekadzie minionego stulecia. Austriak przypomina, że korzenie totalitaryzmu sięgają bardzo głęboko, że nie rodzą się na wiecach i politycznych manifestacjach. Ich zalążki tkwią w wychowaniu, w ludziach, w ich sposobie myślenia i percepcji świata. U progu XXI w. Biała wstążka brzmi jak ostrzeżenie. Zostawia widzów z pytaniem: czy umiemy z historii wyciągać wnioski? (ENH)

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Najgorszy film tego reżysera jaki widziałem, co nie znaczy że zły. Dłużyzny po prostu nieziemskie, a i scenariusz niezbyt wciągający.

Ja wprawdzie dłużyzn nie dostrzegłem, ale brakowało mi tego kopa w dupę, którego dostawałem zawsze od Hanekego przy okazji seansów poprzednich jego filmów.

Tym razem Haneke mnie nie zaskoczył. Szkoda, bo miała duże oczekiwania i jak dziecko nastawiłam się na niespodziankę ;(.
Muszę przyznać, że zdjęcia oraz precyzyjne odtworzenie realiów życia z początku XX wieku zasługują na uznanie.
Ogólnie - mogło być lepiej.

Może i jest tu jakaś zagadka, ale rozwiązanie nie jest ukryte zbyt starannie, więc historia nie trzyma w napięciu. To, co budzi niepokój, tkwi raczej w atmosferze. Kołtuństwo pokolenia rodziców i bezwzględna tresura stosowana jako wychowanie sportretowana są bez oporów. Agresja i zasoby okrucieństwa nagromadzone w dzieciach to domena niedopowiedzeń, dających może bardziej stonowany efekt, ale trafiających nieomylnie w to, co boli. Przynajmniej mnie.

Mnie na Haneke namawiać nie trzeba. Niestety premiera w Polsce nie oznacza premiery we Wrocławiu. Na razie jeszcze nie grają...

Sprzedam Ci plotkę, którą usłyszałam w kolejce przed salą. Podobno dystrybucja jest bardzo skąpa - w Warszawie grają "Wstążkę" tylko w dwóch kinach, podobnie w Krakowie. Grają jeszcze w dwóch miastach w Polsce, ale chyba żadne z nich nie jest Wrocławiem (Poznań i coś jeszcze). W przedsięwzięcie nie jest chyba zaangażowana sieć kin studyjnych, więc trudno powiedzieć, czy na tym się nie skończy.

Nie wiem czy to prawda. Ale jeśli tak to jest to jakiś skandal. :-/ Mam nadzieję, że to tylko gadanie ludzi w kinie.

To by była jakaś paranoja. Mogłem iść na Białą wstążkę na ENH, ale stwierdziłem, że nie będę szalał i poczekam na normalną premierę. Mam nadzieję, że to po prostu ograniczona liczba kopii i po wyświetleniu w tych paru miastach pojedzie do innych.

Z ciekawości napisałam do dystrybutora, żeby się dowiedzieć co jest grane. Kopie będą oczywiście krążyć, więc prędzej czy później na pewno dotrą do Wrocławia. :)

Dzięki :) Też tak myślałem, ale dobrze mieć potwierdzenie...

Film ten głęboko dotyka tego co ludzkie - naszej natury, skłonnej bardziej do złego, niż dobrego. Obraz społeczności, który oglądamy, sprawia wrażenie zdjęcia rentgenowskiego. Jest oszczędny, wydawałoby się - niewyraźny, ale jednocześnie ukazuje dziedziczną chorobę, przekazywaną młodemu pokoleniu, która to w niedalekiej przyszłości zechce eksplodować epidemią w postaci dwóch wojen światowych.

Zwróć uwagę, że małe dzieci są niewinne i dobre (np. chłopczyk, który opiekuje się ptaszkiem, a potem daje go tacie - pastorowi, żeby nie był taki smutny). Dopiero gdy dorastają w określonym systemie wychowawczym i społeczności stają się złe. Nie można więc powiedzieć, że film mówi o tym, że ludzka natura jest zła. Właściwie to chyba nawet wręcz przeciwnie...

Pamiętam, że sceny z tym chłopczykiem były dla mnie ciężkie do wytrzymania - pastor nie okazywał mu ani krzty cieplejszego uczucia, chociaż było widać, że przychodzi mu to z trudem. Z drugiej strony żyjemy teraz w epoce spontaniczności i nie cenimy sobie umiejętności panowania nad emocjami. Jest to dla nas wręcz nie do pomyślenia, żeby w ten sposób traktować dziecko.

Przedpiszący tu wyczerpali moim zdaniem temat interpretacji "Białej Wstążki". Dla mnie nie jest to najwybitniejszy film Michaela Haneke. Zdecydowanie wolę go mocno uderzającego między oczy niż powoli sączącego niepokój.

Wybitny film o tym jak niepostrzeżenie rodzi się zło.. Haneke opowiada nam to subtelnie i nienachalnie, za pomocą drobnych epizodów, pozornie nieistotnych scen... Ten film to kolejny dowód genialności reżysera, który wcale nie musi "szokować" gwałtownymi scenami, żeby przykuć uwagę. Dla mnie bez wątpienia jeden z najważniejszych współczesnych reżyserów, na miarę największych w historii kina.

Będziesz musiał teraz zmodyfikować swoją piętnastkę dekady, czy jak? :)

Zmodyfikowałem... :)

Jestem pod dużym wrażeniem, bez wątpienia dla mnie jeden z najwybitniejszych filmów ostatnich lat. Muszę się z nim przespać i przegryźć, bo dopiero co wróciłem z kina.

Aż chce się powiedzieć, że to realistyczna odpowiedź na "Osadę" Shyamalana. Haneke nakręcił zgrabne połączenie dramatu psychologicznego z thrillerem, które z jednej strony stanowi studium zakłamanego życia małej społeczności, a z drugiej pokazuje, jak surowe wychowanie wypacza stosunki międzyludzkie. Najważniejszą zaletą filmu jest specyficzny niepokój, którym reżyser przez 144 minuty nasącza widza. Szkoda tylko, że w epilogu zabrakło kulminacji. Zakończenie wydaje się przez to zbyt gwałtowne.

Mainstreamowy?!! (7 kopii na całą Polskę)
Odpowiedź na "Osadę"??!!
Połączenie dramatu psychologicznego z thrillerem???!!!
Żartujesz sobie, prawda?

Hm, racja, racja, zbyt duże nagromadzenie skrótów myślowych. Wyjaśniam:
* Z rozpędu użyłem "mainstreamowy" jako synonimu "pozbawiony fantastycznej otoczki". Określenia "mainstreamowy" w tym znaczeniu często stosuje się w dyskusjach o literaturze fantastycznej (mainstream to dopełnienie fantastyki). Pochopnie spróbowałem przeszczepić je na filmowy grunt. :)
* "Odpowiedź na "Osadę"" -- ano, tak mi się właśnie cały czas kojarzyło. Rozumiem jednak, że to wymuszone porównanie, dlatego napisałem "aż chce się powiedzieć".
* "Połączenie dramatu psychologicznego z thrillerem" -- tę opinię akurat podtrzymuję, "Biała wstążka" jest dramatem psychologicznym, ale korzysta w wielu miejscach z poetyki thrilleru.

(Krótkich recenzj nie można edytować? Poprawiłbym "mainstreamowy" na "niefantastyczny"...)

(Krótkich recenzj nie można edytować? Poprawiłbym "mainstreamowy" na "niefantastyczny"...)

Można, ale musisz wrócić na stronę filmu. Taki głupi ficzer.

Faktycznie, dzięki.

Szczerze powiedziawszy to bardziej dla mnie kontrowersyjne jest stwierdzenie, że jest dramatem psychologicznym, niż że wykorzystuje estetykę thrilleru. Trzeba by się zastanowić, czym jest "dramat psychologiczny" - zdaniem Wikipedii, to taki film, w którym główny konflikt rozgrywa się w psychice bohatera. Problem w tym, że w Białej wstążce właściwie nie ma bohatera, a dokładniej jest bohater zbiorowy - cała społeczność...

Wątki "dramatu psychologicznego" i "thrillera" w Białej wstążce pewnie rzeczywiście występują, ale są tylko tłem, a główny temat filmu jest inny - to przypowieść o tym skąd bierze się zło i w jaki sposób religia i struktura społeczna warunkują zachodzenie pewnych procesów.

"Trzeba by się zastanowić, czym jest "dramat psychologiczny"
Dla mnie to po prostu dramat, który kładzie nacisk na psychikę bohaterów i na psychologiczne relacje między nimi. Oczywiście, każdy (chyba) dramat skupia się na psychologii postaci o wiele bardziej niż np. film sensacyjny. Dlatego "dramat psychologiczny" to raczej "dramat bardzo psychologiczny", ale myślę, że tu film Hanekego się łapie.

"Wątki "dramatu psychologicznego" i "thrillera" w Białej wstążce pewnie rzeczywiście występują, ale są tylko tłem, a główny temat filmu jest inny"
Ale czy to się wzajemnie wyklucza? Z jednej strony można mówić o przynależności gatunkowej, z drugiej -- o tematyce. Przecież czarną komedię o tym, skąd bierze się zło itd., również da się nakręcić. :)

Do mnie trochę średnio trafia podpinanie "Wstążki" jako całości pod gatunki filmowe, podobnie zresztą jak i całej twórczości reżysera. Ten "gatunek" nazywa się po prostu Haneke. Natomiast elementy różnych gatunków rzeczywiście można odnaleźć, ale to trochę coś innego.

Tak samo nie pasuje mi sformułowanie, że "Wstążka" miałaby być "odpowiedzią" na jakikolwiek obraz. Ale chodzi po prostu o to, że film Ci się z "Osadą" w jakiś sposób kojarzy, tak?

Zakończenie - mnie się bardzo podobała jego forma; podkreślała, że widzieliśmy tak naprawdę tylko wycinek z większej historii, że potem było coś więcej. Z drugiej strony, jako punkt kulminacyjny potraktowałbym to, że nauczyciel orientuje się, kto może stać za zbrodniami w miejscowości. Domknięciem jakichś formalnych ram filmu może być natomiast wyjazd doktora i jego rodziny.

"Ale chodzi po prostu o to, że film Ci się z "Osadą" w jakiś sposób kojarzy, tak?"
Właśnie tak. Tu osada, tam osada, tu niepokój, tam niepokój, tu coś burzy ład, tam coś burzy ład... Moje myślenie przebiega czasem wyjątkowo prostymi torami. :)

"Z drugiej strony, jako punkt kulminacyjny potraktowałbym to, że nauczyciel orientuje się, kto może stać za zbrodniami w miejscowości."
Właśnie! Skojarzyło mi się jeszcze, że "Biała wstążka" mogłaby być prequelem (ROT13) "Qmvrpv xhxhelqml" (ivqr svanłbjn ebmzbjn m qmvrćzv).

Heh, wstyd przyznać, ale nie widziałem "Qmvrpv xhxhelqml", albo jestem nieświadomy oglądania tego filmu :> Ale hm, ciekawe porównanie.

Heh, no ja DK widziałem. Cóż, podobieństwa na pewno większe niż z Osadą, można nawet powiedzieć, że pewien kluczowy wątek jest rzeczywiście wspólny. Ale z drugiej strony to przecież zupełnie inne filmy. Osada i DK to horrory, czyli kino lekkie, bez głębszej refleksji, a Biała wstążka to film "na poważnie".

To tak jakby porównywać "Zmienników" Barei z "Taksówkarzem" Scorsese (co zresztą podobno próbuje się robić w najnowszej, świeżo wydanej biografii Barei :)).

Ale ja nie ponoszę odpowiedzialności za skojarzeniowe szlaki neuronowe w moim łbie! :)

A bardziej na serio: Odmienność gatunkowa i zbieżność tematyczna się wzajemnie nie wykluczają. :)

Mrok tego filmu, który nie pokazuje przemocy, jest duszący. Żeby Haneke choć mrugnął okiem w stronę widza tak jak w "Funny games" - nic z tego. Przemijamy w złu - mówi. Zwykły człowiek jest zwykłym potworem, a nazywanie czarnego białym staje się normą amoralną. Ciężko oglądać ten sielski przecież obrazek z niemieckiej wsi sprzed wybuchu I wojny.

Po przeczytaniu szeregu pozytywnych opinii spodziewałem się jeszcze lepszego filmu. Czegoś naprawdę wybitnego i ponad czasowo. Nie zrozumcie mnie źle. Film jest perfekcyjny. Plenery i zdjęcia dosłownie wbijały mnie w fotel. A realizowany przez autora sposób opowiadania historii, podoba mi się niebywale. A mimo to, z dwóch filmów Hanekego jakie zdarzyłem obejrzeć, odrobinę bardziej podobało mi się Caché.

U mnie jest jeszcze gorzej. Tak sobie oczekiwania rozbudowałem, że Biała wstążka mnie wręcz zawiodła. Cenię go chyba najmniej z widzianych przeze mnie pięciu filmów Hanekego. Co broń $deity nie oznacza, że film jest zły.

Wg mnie to najlepszy film 2009 roku. I jak na razie 2010. "Biała wstążka" to okrutna opowieść o niemieckiej wsi w przededniu wojny, a właściwie o życiu złym. Ale film nie wartościuje, nie ocenia. Postaci zachowują się okrutnie, ale ich czyny są na tyle dobrze uzasadnione, że większość z nich widz jest w stanie zrozumieć, a nawet im "wybaczyć".
I do tego wspaniała ramka zafundowana przez narratora - człowieka z zewnątrz, który w "gównie" wsi nie wyrósł; jest czysty.
Genialne.

Idealnie nakreśla ignorancję i granice naszej tolerancji, jest tu coś co zachwyciło mnie w Mieście Boga, coś niezauważalnego, i nawet nie chodzi tu o niewinność i niezauważalność zła, ale o realny brak świadomości u widza tego, co może jest oczywiste. Oglądamy film i wszystko jest jakieś takie akceptowalne pomimo całkowitej absurdalności i odrealnienia. Niestety 7 za średnią sprawność opowiedzenia historii i za skupienie się na fabule zamiast psychologii. Tu świat żyje własną rzeczywistością :/

Od tego filmu warto zacząć oglądanie Haneke - doskonałe zdjęcia, rozmach i jak na niego bardzo strrawne. Daję 8 za zdjęcia i gdyż lubię filmy z narratorem.

Moja pierwsza myśl po obejrzeniu - ale o co właściwie chodzi. Nie trzyma w napięciu, po prostu się toczy. Widać urywek z życia tych ludzi, ani mniej, ani bardziej interesujący niż jakiś inny.

No co ty, press-kitu nie czytałeś? Przecież wojna, nazizm, Hitler, no... wszystko zaczęło się w tej czarno-białej wiosce!

Czytałem, ale bardzo nie lubię, kiedy muszę się tego dowiadywać właśnie z materiałów prasowych...

Michuk sobie raczy żartować. Nie chodzi o nazizm i Hitlera (tylko) ale o narodziny zła w ogóle. A to że tego nie zrozumiałeś, to już Twoja wina. Każdemu się zdarza nie zrozumieć, ale chwalić się nie ma czym.

Ja sobie żartuję, ale nie z markgo (każdy ma prawo interpretować film po swojemu -- to że Ty zobaczyłeś w nim narodziny zła nie znaczy że kto inny zrozumie go w ten sam sposób) tylko z machiny propagangowej jaka została zaprzęgnięta wraz z wydaniem "Białej wstążki" forsującej jedyną słuszną interpretację (90% dziennikarzy dało się zresztą na nią złapać).

Wiem, bo już kiedyś o tym dyskutowaliśmy. Ale podejrzewam, że większość nie wie z czego żartujesz. Przypomnijmy więc dla porządku, że sam Haneke zawsze wypowiadał się, że film należy rozpatrywać uniwersalnie, a nie jako konkretnie film o nazizmie.

No i bez kolejnych żartów - to nie tak, że "ja zobaczyłem w nim narodziny zła". To po prostu jest o tym film. I to jest poza dyskusją. Natomiast zupełnie czym innym jest to, jak się komu film spodoba, na ile do niego trafi, etc. To już jest rzecz jasna subiektywne.

Wiem że jest to film o narodzinach zła, ale nie jestem pewien, czy byłoby to pierwsze co przyszłoby mi do głowy po seansie. Markgo jak widać tego nie dostrzegł, co IMHO niekoniecznie musi znaczyć, że filmu nie zrozumiał. Może to też znaczyć, że film nie przekazuje tej informacji wystarczająco dosadnie.

Heh, no skoro napisał: "o co właściwie chodzi" to chyba nie zrozumiał, czy jak? :) Dlaczego nie zrozumiał (nie tylko on zresztą, bo z niektórych recenzji widać, że nie jest osamotniony), to już zupełnie odrębna kwestia. Oczywiście, że to nie jest podane na tacy i oczywiście, że nie każdy musi to wyłapać. I ja wcale nie zamierzam bronić tezy, że to trzeba zrozumieć. I broń boże nikogo nie przekonuję, że film musi mu się podobać. Odpowiadałem tylko na pytanie markgo "o co chodzi" (a tak właściwie to początkowo nie zamierzałem się odzywać, ale Ty mnie sprowokowałeś :P)

Osobiście uważam, że trzeba być ostrożnym z krytykowaniem filmu tylko dlatego, że się go nie skumało. Miałem kiedyś nawet pomysł na notkę na ten temat, ale jakoś nie powstała. Mi też się zdarza, że filmu nie rozumiem, ale jestem wtedy ostrożny w formułowaniu opinii, że jest "bez sensu", bo zdaję sobie sprawę z własnych ograniczeń. Co oczywiście nie oznacza zarazem, że mam film chwalić, gdy do mnie nie trafił.

Ja myślę, że recenzja markgo to prowokacja... Innej opcji nie widzę.

Widzę, że wokół mojej notki zrobiła się długa dyskusja, więc odpowiem.

Ja myślę, że recenzja markgo to prowokacja... Innej opcji nie widzę.

@marylou - nie, to nie prowokacja, to jest moje zdanie na temat filmu. Wiem, że wielu osobom się podobał, uważają, że przekazuje jakieś istotne treści. Ja ich nie zauważyłem.
Osobiście uważam, że trzeba być ostrożnym z krytykowaniem filmu tylko dlatego, że się go nie skumało.

@doktor_pueblo - rozumiem, że należy być ostrożnym, ale z drugiej strony właściwie dlaczego? Czytałem przed seansem informacje o czym to jest, słyszałem pozytywne glosy, więc poszedłem. Bez przeczytania informacji prasowej jedyne co mi przyszło do głowy to "o co chodzi?", po przeczytaniu - "naprawdę o to chodziło?". Zdaję sobie sprawę z własnych ograniczeń, ale dzięki niskiej ocenie filmaster zarekomenduje mi filmy, które mi się spodobają i zrozumiem ;)
Każdemu się zdarza nie zrozumieć, ale chwalić się nie ma czym.

Niektórzy "artyści" (przepraszam, nie mogę inaczej) malują czarną kropkę na białym płótnie 10x10m i nazywają to np. "jedność człowieka i wszechświata". Czy wszyscy mają wtedy potakiwać nad genialnością bądź siedzieć cicho? Nie sądzę. Poza tym reszta to są moje subiektywne odczucia - każdy ma prawo do swoich.
[...]to nie tak, że "ja zobaczyłem w nim narodziny zła". To po prostu jest o tym film. I to jest poza dyskusją.

Nie zgadzam się. Moim zdaniem nikt nie ma prawa wyłączać dyskusji o tematyce filmu, gdyż np. taki "Fahrenheit 451" dla jednych jest o kluczowym znaczeniu książek w życiu, a dla innych kolejną wizją systemu totalitarnego. Obie wersje są bardzo dobre, może istnieją kolejne. W czym "Biała wstążka" jest inna?
Może to też znaczyć, że film nie przekazuje tej informacji wystarczająco dosadnie.

Albo jest to film nie dla mnie, nie w moim guście i tyle.

Markgo, rozumiem. Masz rację. Każdy myśli swoje ( że tak znowu zacytuję). Ciekawi mnie tylko, o czym w takim razie jest ten film wg Ciebie? Może otworzysz oczy tym, którzy biorą pod uwagę tylko jedną interpretację...

Nie chcę nikomu otwierać oczu, niech każdy myśli co chce. Po prostu uważam, że każda interpretacja jest dobra, a nie jest tak, że istnieje jedyna prawdziwa. Dla mnie to było po prostu ukazanie życia na niemieckiej wsi z początków XX wieku. Zresztą, źródła zła (które mnie osobiście nie przekonują), jak i życie na wsi się nie wykluczają.

Czyli był to film o sianiu, nawożeniu i dojeniu krów? ;)

Też. Jakieś wątpliwości? :)

:)

Szczerze powątpiewam, żeby było to celem Haneke, ale niech będzie, że dzieło żyje własnym życiem :P Tylko dokąd dojdziemy, jeśli uznamy, że każda interpretacja jest dopuszczalna? "Siódma pieczęć" jako film o grze w szachy? "Czas apokalipsy" jako analiza systemu rzek w delcie Mekongu? :P

Może Haneke miał inny cel, ale mi się nie udało zobaczyć niczego innego.

Historia o tym jak pewien chłopiec niszczy pole zarządcy a inny oddaje się masturbacji. W to wszystko wprzęgnięta jest jeszcze kryminalna zagadka ale to schodzi jakby na dalszy plan gdyż reżyser skoncentrował się głównie na codziennym życiu mieszkańców małej niemieckiej wioski (codziennym życiu czyli gwałceniu dzieci, wyżywaniu się na nich itp.) Z tego filmu możemy wysnuć wniosek że wszystkie grzechy Niemiec wywodzą się z bezdusznego przedwojennego wychowania. Film jest po prostu obrzydliwy.

Mein Gott !!! Z tylu filmów przedstawiających scenę masturbacji obrzydzenie wzbudziła w tobie "Biała wstążka".

Jeśli ten film jest dla Ciebie obrzydliwy, to znaczy, że naprawdę bardzo mało widziałeś. Zazdroszczę niewinności.

Filmy Haneke faktycznie nie są przyjemne i Ty doktorze jako jego fan powinieneś to wiedzieć najlepiej. W porównaniu z "Funny Games" "Wstążka" jest co prawda raczej soft, ale też lekkim kinem nie jest.

Poza tym zdaje mi się, że emu odnosi się, jak kilku filmasterów przed nim, do domniemanego usprawiedliwiania faszystowskich zbrodni, które co poniektórzy dostrzegają we "Wstążce".

Zgadza się Esme, odnoszę się właśnie do tego. Może źle ten film odebrałem albo to po prostu nie jest kino dla mnie bo jedyną konkluzję jaką ja potrafię z tego filmu wyciągnąć to fakt iż 99.9% ludzi w ówczesnych Niemczech to zboczeńcy i sadyści (jedyną w pełni normalną postacią w całej wiosce wydawał się być nauczyciel). Ja natomiast takich uogólniań nie lubię. Co Haneke chciał tym filmem pokazać że wszyscy Niemcy są tak naprawdę źli czy o co chodzi? A może też doktor ma rację mało widziałem ale może to i dobrze. Doktorze zazdroszczę obojętności.

Nie przesadzałbym z obojętnością. Myślałem że Twoje "obrzydliwy" odnosi się do obrzydliwości scen i dlatego się zdziwiłem, bo kino zna dużo bardziej obrzydliwe filmy (notabene zamierzam niedługo napisać cykl notek o najważniejszych z nich :))

Co do tego co Haneke chciał powiedzieć. Wiele nieporozumień bierze się z tego, że wiele osób sądzi, że Haneke chciał powiedzieć, że faszyzm wziął się ze złego wychowania. Zdaje się, że wynika to z materiałów dystrybutora, który chciał w ten sposób nakręcić popyt i wyświadczył Haneke niedźwiedzią przysługę. Bo rzeczywiście jeśli by uznać film za szczegółową analizę przyczyn dojścia Hitlera do władzy, to się nie sprawdza.

Ale to nie było celem Haneke. Wiadomo że faszyzm miał wiele przyczyn historycznych, socjologicznych, psychologicznych, etc. Haneke nie zajmuje się tym. Zajmuje się tylko jednym z istotnych wątków, co więcej nie tylko w kontekście faszyzmu, ale tak w ogóle. A to czym się zajmuje, to próbą odpowiedzi na pytanie, skąd tak w ogóle bierze się w ludziach zło. To bardzo ambitne zadanie i oczywistą oczywistością jest, że zło bierze się z wielu przyczyn. Haneke mówi o jednej, co przecież nijak nie wyklucza innych. A ta przyczyna o której mówi, to brak wzorców etycznych wyniesionych z dzieciństwa. Haneke pokazuje jakie skutki przynosi hipokryzja - mówienie jednego, a robienie drugiego. Jeżeli dzieciom tłucze się do głowy biblijne przykazania, a swoim zachowaniem wykazuje coś zupełnie innego, to nie są w stanie zbudować sobie spójnego systemu wartości. Nie mają moralności, bo nie potrafią odróżniać dobra od zła. W co mają wierzyć, jeśli nikt nie dał im żadnych pozytywnych wzorców?

Dla mnie olbrzymią siłą Haneke jest to, że pokazał kroczek po kroczku, jak to zachodzi. Widzimy w filmie malutkiego chłopczyka, jeszcze nie zniszczonego, jeszcze w niewinny sposób dobrego, widzimy dużo starszych, którzy już w nic nie wierzą. I widzimy tych po środku, w których ta resztka pęka.

Zarzut, że miejscowość nie jest socjologicznie wiarygodna, choć słuszny, jest nietrafiony. Bo to nie jest film o tym, jak naprawdę wyglądało życie na wsiach. Ten film to alegoria, Haneke chciał pokazać pewien mechanizm i dlatego właśnie na nim się skupił.

Uff.. rozpisałem się. Ale mam nadzieję, że choć trochę łaskawszym okiem spojrzysz na to, co Haneke próbował zrobić, nawet jeśli uznasz, że mu się nie udało.

Doktorze dziękuję za Twą wyczerpującą odpowiedz i przyznać muszę jednocześnie iż podoba mi się ona o wiele bardziej aniżeli sam film. Może faktycznie potraktowałem to wszystko zbyt dosłownie. Zwracam trochę honoru :P Film nie jest obrzydliwy, film pokazuję gorzką choć czasami obrzydliwą prawdę. Aczkolwiek podtrzymuję jednak to że film do mnie nie trafia. Myślę że książka zrobiłaby na mnie dużo większe wrażenie. Przyznam też że faktycznie mało widziałem a "Biała wstążka" to pierwszy film wspomnianego reżysera jaki udało mi się zobaczyć, co pewnie nie pozostaje bez znaczenia jeśli chodzi o moje odczucia - film jest dla mnie za bardzo ociężały.
Pozdrawiam i dziękuję za cierpliwość.

Do usług :) Nie sprzeczam się, gdy komuś film się nie podoba, bo wiadomo, że mamy różne gusty, oczekiwania, różną wrażliwość itd. Protestuję tylko gdy ktoś zarzuca Haneke niecne intencje (np. w jednej z notek pojawiła się opinia, że Haneke wybiela tym filmem Hitlera). Na pewno chciał dobrze, a jak mu wyszło, to już kwestia indywidualnej oceny. Pozdrawiam.

Haneke przerobił mnie na bombę zegarową. Czułem, że jeszcze chwila, a nie wytrzymam napięcia i eksploduję.
Absolutnie miażdżące studium genezy ludzkiego zła. Wyborne zestawienie ascetycznych środków wyrazu z wstrząsającymi wydarzeniami, choć wszystko dzieje się niemal niezauważenie, gdzieś jakby poza filmową kliszą. Majstersztyk...

No wreszcie jakaś bratnia dusza! :)

A żebyś wiedział, i obejrzałem właściwie na podstawie Twojej rekomendacji :)

Trochę się zawiodłem. Początkowo klimat bardzo jak w Cache -- coś się dzieje, ale widzimy nie dzianie się, a wszystko dookoła dziania. Potem film zaczyna bardziej przypominać kryminał, w którym jednak znamy od początku sprawcę. Wiem co Haneke chciał powiedzieć; ładnie i całościowo przedstawił niemiecką wioskę w przededniu wybuchu I wojny. Zabrakło mi jednak specyficznego dla reżysera napięcia i niepewności tego co stanie się za chwilę.

Gratuluję pewności, że wiesz co Haneke chciał powiedzieć:). Ale może zbyt mała znajomość twórczości reżysera odpowiada za wielki entuzjazm, z którym podchodzę to tego filmu.

Chyba najbardziej przejmujący Haneke.

MRZVA
Konfucjusz70
przemyslawszwaczka
bartje
malamadi
MaciejO
tzr
tzr
magmik1319
AgaL
milali