W moim małym, subiektywnym wszechświecie skończone arcydzieło, powoli kamieniejące w mit, bo nie mogę znaleźć, żeby obejrzeć ponownie. Nie da się w kilku znakach oddać, czemu arcydzieło, ale najważniejsze podpunkty: 1. katharsis i złudna nadzieja, że naukowców pomagających nazistom gryzła chociaż duma 2. za Craiga, który jest świetny 3. za to, że jedyny znany mi film, gdzie wielki tryumf dobra zawarty jest nie w patetycznej mowie/czynie/wzruszającym zbliżeniu itp., a w jednym zdaniu o dyfuzji.

atlasdymu
JirKar87
huftis