Conan Barbarzyńca (2011)

Conan the Barbarian
Reżyseria: Marcus Nispel

Ekranizacja przygód jednego z najsłynniejszych herosów w historii kina i literatury, tym razem zrealizowana w technologii 3D! Przesiąknięty klimatem magii i tajemnicy, obfitujący w spektakularne sceny walk i efekty specjalne, nowy "Conan Barbarzyńca" nie jest kontynuacją cyklu sprzed lat, lecz zupełnie nowym otwarciem opowieści o przygodach herosa z Cymerii. Conan od najmłodszych lat przejawia talent wojownika. Jednak nim zdąży dorosnąć, w jego rodzinnych stronach rozgorzeje krwawa wojna. Khalar Zym – potężny władca i czarnoksiężnik – zgładzi całe plemię małego Conana. Prawie całe – na swoje nieszczęście nie zdoła schwytać walecznego chłopca. Mijają lata. Conan jest już dojrzałym wojownikiem, który nie ma sobie równych. Od lat realizuje krwawy plan zemsty – podąża tropem Khalara i likwiduje bez litości kolejnych jego popleczników. Pewnego dnia przyjdzie mu stoczyć walkę, na którą czekał całe życie. Nim jednak do niej dojdzie, musi ocalić z jego rąk dziedziczkę odwiecznej mocy władców Acheronu. Jeśli Khalarowi uda się złożyć rytualną ofiarę z jej życia, posiądzie drzemiącą w niej moc i stanie się niepokonany.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Ogólnie było kiepsko. Ale jedna gwiazdka za nagiego Conana, druga za scenę w której młody Conana rozwala kolesi na śniegu.

Conan Barbarzyńca rozpierduch, dumny i nadęty. Najlepiej chyba wyszedł jak był jeszcze dzieckiem i obcinał głowy innym ludom. A krew się leje strumieniami i z taką siłą, że człowiek bałby się skaleczyć. No tak przecież reżyserem jest Marcus Nispel, pan od slasher-ów (The Texas Chainsaw Massacre, Friday the 13th). Wyłączamy komórki mózgowe przenosimy w świat fantasy i jedziemy. Przedstawione walki i potyczki są nawet niczego sobie. No może końcówka śmierdzi kiepskimi efektami. Z aktorów utkwiła wiedźma Rose McGowan znana z trylogii Rodrigeza.

Największym plusem tego filmu jest tempo. Akcja nie zwalnia niepotrzebnie, ciągle coś się dzieje i szybko jedno prowadzi do drugiego i tak do końca.
A to że fabuła prowadzi nas jak po sznurku od punktu A do B i potem do C bez ani jednego zaskakującego momentu, to już inna kwestia ;)
Największą wadą filmu jest wspominana wyżej przewidywalność (czyli coś, co ma wrażenie, cechuje coraz więcej współczesnych filmów. Ja wiem, że nihil novi sub sole, NOALE). Drugą w kolejności wadą jest próba udawania, że jest to film o Conanie Barbarzyńcy, podczas gdy główny bohater jest ciut naiwnym pięknisiem prawie że bez jaj.
Nawet 'główny zły' był ich pozbawiony (chce zostać 'bogiem',żeby wskrzesić żonę, częściowo uzależniony od córki, która, BTW jako jedyna emanowała jakimś zalążkiem charakteru w tym filmie). Bez sensu!

Jak to stwierdziły rozżalone znajome po wyjściu z kina: "za mało golizny! za mało męskiej klaty!". I faktycznie, jeżeli ktoś oczekuje ładnych... widoków, to się zawiedzie, bo moment jest ledwo jeden (za to widoczny wówczas przez sekundę tył bardzo ładny), a to coś a la gorset, w co ubrano Złą Panią, fatalnie dobrane (bra-fitting, głupcze!), aż nie dziw, że kobitka taka na świat cięta. Scenariusz jak to u wydmuszki (ale z tych gorszych), walki niespecjalnie widowiskowe, rzecz lepiej się zaczyna niż kończy, niestety. Pani Dobra irytująca bardziej niż zwykle, na końcu aż się chce krzyczeć, by sobie język odgryzła i przestała wałęsać po ekranie. Za to spora dawka brutalności w świecie, ciekawe pomysły tortur, napięcia między protagonistą a antagonistą, choć typowe, to jako-tako rozegrane. Gdyby to był fik, otagowany byłby przynajmniej kilkunastoma lubianymi przeze mnie ostrzeżeniami, więc punkt, półtora w górę. ; - )

krzysztofek1003
Michalwielkiznawca
MureQ
typix
psokol
Szamanka
thepunkcookie
alwi
JUMAN
karaluh