Kod nieznany (2000)

Code inconnu: Récit incomplet de divers voyages
Reżyseria: Michael Haneke

Paryż. Bardzo zatłoczona ulica. Ktoś rzucił zmięty papierek w ręce żebrzącej na ulicy kobiety. Zdarzenie to stanie się nicią, która na chwilę połączy drogi skrajnie różnych ludzi. Anna, młoda aktorka, jest u progu swojej kariery filmowej. Jej chłopak, Georges, jest fotografem wojennym. Amadou jest nauczycielem muzyki w instytucie dla głuchoniemych dzieci. Jego ojciec jest taksówkarzem i pochodzi z Afryki. Maria pochodzi z Rumunii i posyła do swojego rodzinnego kraju wszystkie pieniądze, które zarobiła żebrząc.

Obsada:

Pełna obsada

Nie trafia do mnie stylistyka, nie rozumiem montażu, nie widzę uzasadnienia dla wielu scen, urywanie ich oraz statyczna praca kamery potrafi irytować. Z drugiej strony nie można odmówić Haneke umiejętności wywoływania emocji i najwyraźniej temu miały służyć rozwiązania techniczne. Temat braku komunikacji, jej niemożności, braku umiejętności, osamotnienia, izolacji jest tu wyjątkowo podkreślony scenami z głuchoniemymi dziećmi. Dobry film, z rodzaju drążących.

Mnie ten film kompletnie skołował. Dotarł do mnie dopiero dzień po seansie (ciężkostrawność Haneke). Ale to było jak olśnienie. Kod nieznany. Do człowieka. Do społeczeństwa. Do miłości. Do siebie? Przygnębiająco prawdziwy.

Babel wg Haneke, z poważnymi pytaniami o kondycję współczesnego społeczeństwa. Film, obok którego nie da się przejść obojętnie, jak zresztą w przypadku znakomitej większości filmów tego reżysera. Jak dla mnie rewelacja.

Skoro z parametrów wyszło mi 7, to niechże tak będzie, ale do "Funny games" czy "Białej wstążki" daleko. Myślę tu głównie o sile artystycznego wyrazu.
Osobiście uważam, że w takiej konwencji dużo lepiej sprawdza się Inarritu - jest przejrzysty, umiejętnie łączy wątki. Oczywiście te wolne miejsca można wypełnić samemu, ale Haneke nie ułatwia zadania.

Nie będę się spierał co do oceny, bo to już kwestia osobistej wrażliwości. Do mnie akurat sposób przedstawiania historii przez Haneke trafia bardzo mocno.

Ale chętnie podyskutowałbym o filmie "Babel". To film, który bez wątpienia ogląda się dużo przyjemniej od "Kodu nieznanego" - w kategorii "przyjemność dla oka" stoi na pewno wyżej. Inarrritu miał dużo więcej pieniędzy i mógł sobie pozwolić na kręcenie zdjęć w Maroku i Japonii (a biednego Haneke tylko na 5 minut wpuszczono do Mali ;))

Ale o czym właściwie jest "Babel"? Powiem szczerze, że nie wiem i chciałbym, żeby mi ktoś wytłumaczył. Inarritu zerżnął koncepcję od Haneke: ideę wielu kultur, a nawet niewidomą dziewczynkę (o sposobie narracji nie wspomnę, bo to już tradycja u Inarritu, choć przyznam szczerze, że czekam aż wreszcie od niej odejdzie, bo ile można). Ale zapożyczenia nie są dla mnie problemem, jeśli dzięki nim uda się stworzyć nową jakość. Problem w tym, że o ile wiem, o co chodziło Haneke, o tyle zupełnie nie wiem o co chodziło Inarritu.

Są w "Babelu" rzeczy do których mnie nikt nie przekona, bo były dla mnie tanimi emocjonalnymi chwytami (absurdalny przebieg wypadków na granicy meksykańskiej, czy śmierć marokańskich chłopców). Ale proszę wytłumacz mi, do czego to wszystko miało zmierzać? Dla mnie historia japońska jest świetna sama w sobie, ale nie widzę związku między nią, a całą resztą filmu. Łączy się z wątkiem marokańskim bardzo pozornie - na gruncie kulturowym nic z tego nie wynika, bo nie ma tu mowy o niezrozumieniu ludzi z dwóch kultur. Jest mowa o tym, że coś się wydarzyło w Maroku i coś się wydarzyło w Japonii, i że Pan z Japonii był kiedyś w Maroku. Ok, tyle że z tej jego wizyty w Maroku nic dla mnie nie wynika dla historii japońskiej i zupełnie przypadkowo wynika coś dla marokańskiej. To o czym to jest? O roli przypadku na świecie?

PROWOKACJA! W dodatku , jak znam życie ( czytaj: nasze dysputy ) z góry skazana na fochy (z mojej strony) i żelazną, zimną logikę (z Twojej). Ale kupiłem sobie kiedyś ten film, więc rzucam wyzwanie na notki. Co Ty na to?

Wyzwanie oczywiście chętnie podejmę. Czekam zatem na ad vocem :)

Proponuję czas do przyszłego piątku. OK?

Jak często niesprawiedliwie oceniliśmy innych po pozorach, ile razy wyciągnęliśmy pochopne wnioski i skrzywdziliśmy innego człowieka? Jak zwykle u Hanekego, bardzo wiele istotnych pytań i spraw do przemyślenia. Od wczoraj jeszcze nie wszystko ułożyło mi się w głowie. Szkoda, że obdiór filmu psują miejscami strasznie tanie zdjęcia, szczególnie te z Rumunii i rwany montaż. Być może celowo tanie (co sugeruje nominacja Jürgesa do Złotej Żaby) i celowo rwany, mnie jednak oba elementy raziły.

Acervicide
Oodivisi
moch
NarisAtaris
bartje
magmik1319
AniaVerzhbytska
Szklanka1979
MureQ
dcd
dcd