Brunet wieczorową porą (1976)

Brunet wieczorowa pora
Reżyseria: Stanisław Bareja

W zimowy wieczór Cyganka przepowiada Michałowi Romanowi niezwykłe przeżycia, i... mówi prawdę. Początkowo Michał nie bierze tego poważnie. Wkrótce jednak, mimo nadzwyczajnych środków ostrożności, przepowiednie wróżki zaczynają się sprawdzać. Ostatnia z nich zapowiada zabicie bruneta, który zjawi się w domu Michała wieczorową porą. Zdesperowany Michał, z pomocą przyjaciela, demaskuje w końcu sprawcę misternie uknutej intrygi.

Obsada:

Pełna obsada

kultowe, w niektórych kręgach, teksty

Film nie tak dobry jak najlepsze komedie Barei, ale wystarczająco dobry. Najlepszy w drobnych epizodach i absurdalnych dialogach, w których podsłuchiwaniu (i przenoszeniu do filmu) Bareja był niekwestionowanym królem.

To jedna z tych komedii ( czarnych komedii ), której powtórki zawsze dobrze się ogląda. Bareja zaskakuje mrocznymi elementami w tej misternej układance. Zwłaszcza muzyka jakby żywcem wyjęta z jakiegoś horroru. Las pamiętnych dialogów z moim ulubionym na czele: " idę na taras i wracam zaraz ".

„Miś” to najbardziej kultowy z filmów Stanisława Barei, ale legendarny peerelowski prześmiewca ma wszak w swoim dorobku dwa inne wybitne dzieła. Moje ulubione „Nie ma róży bez ognia” jest najlepsze fabularnie, podczas gdy „Brunet wieczorową porą” góruje nad pozostałymi atmosferą. „Ty go zabijesz. Nie chcesz, a zabijesz. Ukryj go. Nikomu nie mów. Nie dowie się nikt. Zakop. Nie dowie się nikt.” – tak właśnie brzmi najsłynniejsza cygańska przepowiednia w polskim kinie. „Bruneta...” bez wątpienia należy zaliczyć do komedii (kryminalnych), lecz nie ulega wątpliwości, iż Bareja, świadomie lub nie, w kilku kluczowych miejscach czerpie też z estetyki thrillera i horroru. W rezultacie dostajemy bareizm lekko alternatywny w zaczarowanym, zimowym sztafażu. Jeden z tych filmów, które mógłbym oglądać na okrągło i na wyrywki, czego nie powiem ani o „Misiu” (bo nie na okrągło), ani o „Nie ma róży...” (nie na wyrywki). Halo, Kazik? Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem. W twarz?!

Ja na drugim miejscu po niedoścignionym Misiu widzę Co mi zrobisz jak mnie złapiesz. Trzecie ex aequo Brunet i Nie ma róży. Poza podium Poszukiwany, poszukiwana, ale to przecież i tak znakomity film, który zmiata wszystkie polskie komedie z ostatnich 10 lat.

Ja akurat za CMZJMZ nie przepadam aż tak (chociaż wypadałoby znowu obejrzeć...), ale za to w tym filmie jest moim zdaniem najlepszy skecz-monolog w historii polskiej komedii.
https://www.youtube.com/watch?v=xHCsf3pso3g
(I kilka innych świetnych scenek).

Ale faktycznie, „Poszukiwany, poszukiwana” to też wybitny film. Kurczę, trudno wybrać, trudno. :)

Polecam powtórkę CMZ, bo jest tam las dobrego humoru, nie do wyłapania przy pierwszym seansie. Co do monologu "Droga do pracy" to jest mega. W trójce najlepszych polskich scen tego typu ją widzę (obok monologu z Rejsu o polskim kinie i spowiedzi o wyrywaniu chwastów z Psów 2 ).

Powtórzę na pewno. Bareję będę powtarzał do końca życia. :)

agiwle
asthmar
duzulek
patrycja76
Acervicide
Oodivisi
Nietutejszy
avrewska
bartje
Iceman