Blue Valentine (2010)

Reżyseria: Derek Cianfrance

David i Cindy są parą już od kilku lat, jednak ich związek przeżywa kryzys. Podczas gdy Cindy dojrzała i wyrosła na kobietę z możliwościami, David pozostał tą samą osobą, którą był, kiedy się poznali...

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Powalający ładunek emocjonalny... póki co nie jestem w stanie cokolwiek napisać.

Dla wielbicieli "Drogi do szczęścia" uśmiechnęło się szczęście - ten film jest chyba nawet lepszy od tamtego, tym bardziej, że ciekawiej zrealizowany: dwa etapy związku - jego narodziny i kryzys - pokazywane są naprzemiennie i achronologicznie. A do tego zagadka psychologiczna do rozwiązania. Dobre, polecam!

Nie, od Drogi nie lepsze :P

Jak nie, jak tak. :>

Dla mnie też nie lepsze. 'Revolutionary road' miało jeszcze świetne zakończenie, o wiele lepsze od BV. Mnie osobiście nawet przyniosło okrutny uśmiech na usta, gdyż przez większość filmu postać Kate mnie nieziemsko irytowała.

Btw, zagadka psychologiczna? Mogę prosić o podpowiedź, bo chyba nie bardzo teraz zrozumiałam co masz na myśli? ; p.

Co jest nie tak z zakończeniem z BV? Nie o zakończenie chodzi w tym filmie. Najważniejsze jest to, co się między nimi dzieje.

Zagadka psychologiczna, czyli odpowiedź na pytanie DLACZEGO. :-)

Nah, jakoś nie uważam, żeby BV było lepsze od "Drogi". Nie tylko dlatego, że po prostu mniej mi się podoba. BV jest o tym, że związki uczuciowe to dziwna rzecz i że czasem nie wychodzą. "Droga" o tym, jak potwornie opresyjnym i uzależniającym urządzeniem jest społeczeństwo - dla mnie jest to film bardziej uniwersalny. Ale może ja po prostu nie lubię, jak mi się ekran trzęsie i fokus lata... :)

Dla mnie Blue Valentine jest właśnie filmem uniwersalnym, bo problem w niej poruszony przekłada się na każdego rodzaju związki międzyludzkie. Za Drogą do szczęścia nie przepadam. Irytowała mnie.

Problem tej pary należy wg mnie rozpatrywać indywidualnie, rozpad ich związku to suma pewnych konkretnych okoliczności. A ewentualne wnioski ogólne - np. że związki czasem nie wychodzą - są dość banalne. Dla mnie największą atrakcją BV jest to, jak prawdziwie to wszystko wygląda. Ale właśnie to, że jest tak prawdziwie i realistycznie, jest też wadą, bo pozostajemy z historią o dwojgu jakichś konkretnych ludzi i niczym więcej.

Mnie się podobała zagadka psychologiczna, którą rozwiązujemy podczas tego filmu --> odpowiedź na pytanie, dlaczego się rozpadł ten związek. Inaczej to rzeczywiście by była tylko banalna opowieść. A problem jest jak najbardziej uniwersalny.

Była cała gama powodów, dla których się rozpadł i gdyby nie zabawa z chronologią byłyby od początku widoczne jak na talerzu. Tu nie ma zagadki, to tylko reżyser usiłuje nas przekonać, że jest.

Film jest tak zbudowany, żeby była zagadka. Ja podchwytuję jako widz 'zabawę'. W dodatku rozwiązanie można przełożyć na różnego rodzaje relacje międzyludzkie. Forma plus treść --> dla mnie super!

Ja miałam wrażenie, że ktoś miał jakąś checklistę rzeczy szkodzących związkom, którą ubrał w krew i kość. Różnica w wykształceniu - jest. Wychowanie w niepełnej lub skłóconej rodzinie - jest. Alkohol - jest... Nic szczególnie odkrywczego, ale żyje dzięki świetnym aktorom i ładnej konstrukcji scenariusza.

Wg mnie zabójcze było jednak coś innego. A że nie odkrywcze, to inna sprawa. Trudno coś odkrywczego jeszcze powiedzieć. No i bardzo mi się podobała ogólna wymowa filmu, dająca prztyczka w nos współczesnej popkulturowej koncepcji miłości romantycznej. Chociaż to też nadal nic nowego - nawet komedie romantyczne to robią, mniej subtelnie, a ja to śledzę z zainteresowaniem (chociaż ostatnio skręciło w ślepy zaułek 'friends with benefits').

No podziel się i napisz, co wg Ciebie zadecydowało. Nie trzymaj człowieka w napięciu. :)
Prztyczka wymierzają również "Gorzkie gody" i robią to chyba lepiej. Ale to jest faktycznie na plus dla BV. Komedii romantycznych unikam jak mogę, może dlatego jakoś ominął mnie ten smaczek.

Pisałam o tym już w kilku miejscach pod innymi recenzjami/opiniami - nie chcę spojlerować... mam na myśli brak pewnego rodzaju równowagi w tym związku spowodowany tym, że jedno z nich więcej dało niż drugie, w pewien sposób się poświęciło nawet, a druga strona nie jest w stanie z tym żyć. I tutaj widać, że miłość to za mało.

A ja się katuję komediami romantycznymi tak jak Varga polskimi komediami. Z uporem godnym lepszej sprawy, masochistycznie wręcz...

Taaak, "Gorzkich godów" nie widziałam, ale pewnie masz rację.

Ja mam wrażenie, że to WŁOCHATY SPOJLER, TAG NIE DZIAŁA małżeństwo przetrwało tak długo właśnie z powodu tego poświęcenia - ona miała wyrzuty sumienia i (do czasu) wycofywała się z konfliktowych sytuacji, pozwalając mężowi na wszystko. KONIEC SPOJLERA Tak to właśnie jest z tymi psychologicznymi zagadkami... Na podobnej zasadzie co Ty komedie romantyczne, ja lubię traszowate horrory :) "Gorzkie" polecam.

Z biegiem lat każdy coraz częściej spogląda wstecz, żeby zobaczyć, czy to, do czego doszedł jest tym, do czego dojść chciał. Czasami to bolesna retrospektywa, kiedy zderza się z ufnością, z jaką kiedyś patrzyło się w przyszłość.
Bardzo dobra Michelle Williams - miło widzieć, jak rozwinęła skrzydła po Dawson's Creek.

Nie zapominajmy też o Goslingu! Wszyscy go pomijają a moim zdaniem był lepszy od niej :)

Mnie też się wydał lepszy od Williams. No i jego rola jest o wiele ciekawsza.

Prosta, zwykła historia, za to jak podana! Michelle Williams i Ryan Gossling są tutaj rewelacyjni. Patrząc na ich grę można się czasem zapomnieć, że to tylko film.

Ryan Gosling - brawo!

Film ma pazury i drapie, do tego jest świetnie zagrany. Wkurza mnie tylko ostentacyjnie indie realizacja, chyba nie mam nastroju na kamerę z ręki.

Bardzo ładny film, który mnie trochę zirytował. Właściwie ciężko powiedzieć co mi się nie podobało, bo realizacji ciężko się uczepić. Chyba wkurzyła mnie ta historia, głupota i brak chęci rozmowy, niewypowiedziane żale, złość bez ujścia. Znam ludzi w podobnych związkach, z podobnymi problemami, nawet podobną historią poznania, więc historia na pewno bardzo prawdziwa. Ale jakoś irytująca, na tyle że nie chcę żeby Filmaster polecał mi więcej takie filmy. Stąd tylko 6/10.

Po tym filmie wpadłam w doła i przez godzinę po seansie dręczyłam się myślą o tym, że budowanie szczęśliwych, długotrwałych związków to jedna wielka ściema. Wszystko dzięki genialnym aktorom, którzy czynią całą historię autentyczną i tak przejmującą.

alanos
Konfucjusz70
dobrawrozka
nikanika
IWouldPreferNotTo
przemyslawszwaczka
kajag
Michalwielkiznawca
NarisAtaris
Fi5heR