Bandyta (1997)
Brute (Til Schweiger) - brutalny, szorstki recydywista, pół Anglik, pół Polak - zostaje zesłany w ramach resocjalizacji do dziecięcego szpitala w Rumunii, którym zarządza ordynator Sincai (Pete Postlethwaite). Trafia do przedsionka piekła. Niemal każdego dnia szpitalna furmanka wywozi trumnę z ciałem zmarłego dziecka. Pielęgniarka Mara (Polly Walker) dwoi się i troi, żeby ulżyć swoim małym podopiecznym w ich nieszczęściu. Chirurg Babits (John Hurt), zmuszony do wykonywania swoich obowiązków w okropnych warunkach i często przez to bezsilny wobec śmierci, topi stresy w alkoholu. Brute staje twarzą w twarz z przerażającą prawdą: jedynym ratunkiem dla dzieci jest sprzedawanie ich rodzinom zastępczym z Zachodu. Uzyskane w ten sposób pieniądze pozwalają przetrwać pozostałym pacjentom szpitala. Tymczasem w bohaterze zakochuje się dwunastoletnia, chora Cyganka, Elena (Ida Jabłońska).
Obsada:
- Til Schweiger Brute
- Polly Walker (II) Mara
- Pete Postlethwaite Sincai
- John Hurt Babits
- Ida Jablonska Elena
- Bartek Pieniazek Moscu
- Wojciech Brzezinski Jorgu
- Anthony Higgins
- Paul Dark
- Denis Delic
- Tony Denham
- Jolanta Lothe
- Witold Wielinski
no i te Bieszczady w tle... :)
Muzyka Lorenca jest tutaj kosmiczna.
O ! Właśnie tak, muzykę pamiętałam przez wiele lat od obejrzenia filmu. Film kupiłam jakiś czas temu z koszyka w markecie, muzyka nadal mnie powala, film jest nieco kuriozalny...
Ma w sobie to "coś", tylko nie zawsze to "coś" widać. Mimo wszystko, warto obejrzeć, pomimo przekleństw etc.
Szmira. Pomysł nawet niezgorszy; dobry reżyser i scenarzysta bez większych problemów wycisnęliby z niego przejmujący dramat. Niestety, "Bandyta" wystawia bardzo złe świadectwo umiejętnościom reżyserskim i scenariuszowym panowi Dejczerowi i panowi Harasimowiczowi. Losy młodocianego bandyty resocjalizowanego w rumuńskim przytułku dla sierot przedstawiono tak nieudolnie, że budzą śmiech na sali zamiast wzruszenia. W zasadzie "pała", ale ocenę windują w górę John Hurt i FENOMENALNA muzyka Lorenca.
Genialna muzyka Michała Lorenca.
Bardzo marne dziełko zarówno w wykonaniu aktorów jak i reżyserii. Nic w tej historii nie trzyma się kupy. Mamy tu tytułowego bandytę, czyli eks-więźnia, który w ramach nowego programu resocjalizującego trafia do rumuńskiego szpitala sierot. Jak łatwo przewidzieć z brutala przemienia się we współczująco istotę. Przeżywa nawet nieszczęśliwy związek z dorastającą dziewczynką! Jedynymi ciekawym elementami są: postać zapijaczonego lekarza (świetny Jonh Hurt) i muzyka Lorenca.