Aelita (1924)

Reżyseria: Yakov Protazanov

Oparte na powieści Aleksego Tołstoja widowisko fantastyczne z akcją rozegraną częściowo w realiach sowieckich, a częściowo na Marsie. Można by rzec, że film ten jest jednym z pierwszych o ile nie pierwszym filmem o tematyce science fiction w histori kina rosyjskiego...

Obsada:

Pełna obsada

Trudno mi oddzielić sam film od wersji z muzyką zespołu Pustki, w której go widziałem. Bez niej byłby pewnie przeciętny, a tak oglądało się bardzo dobrze.

Proletariusze wszystkich planet łączcie się! :)

Właśnie obaliliśmy Twoją tezę z @verdiana i @olamus. Oglądaliśmy z innym podkładem muzycznym, też na żywo, ale w wykonaniu jednego gościa, nazwiskiem Marcin Pukaluk (fortepian, syntezatory, elektronika) i film oglądał się świetnie, co w pewnie 50% zawdzięczamy właśnie dobrze dobranej muzyce. Mnie osobiście nieco pod koniec już irytowała powtarzalność motywów (chyba trzy lub cztery powtarzające się schematy, każdy w innym klimacie, odpowiadające Marsowi, głównej parze, drugoplanowej parze i samozwańczemu detektywowi -- więc chyba było ich cztery nie trzy, koniec dygresji), ale też daję sobie uciąć pierwszą lepszą kończynę, że bez muzyki, albo z cienkim podkładem film byłby mało oglądalny (ale to dotyczy większości kina niemego).

Ten film był świetny dzięki muzyce, ja nie mam wątpliwości. :) Chociaż chciałabym go zobaczyć z takim prawdziwym taperem...

O ciekawe, znalazłem na YT fragment Metropolis, również w wykonaniu Pukaluka: http://www.youtube.com/watch?v=b0rp6xkVesE

Może to miłośnik? :)

@doktor_pueblo Zazdroszczę. Ja bym to chętnie obejrzała z akompaniamentem Pustek właśnie.

Fajne, szczególnie z dobrą muzyką na żywo. Radziecka propaganda z pierwszy lat rewolucji przezabawna.

Gdyby wszystkie radzieckie filmy propagandowe były urokliwe tak bardzo jak Aelitia to komunistyczne pranie mózgu odbywałoby się o wiele skuteczniej.

Tak, to była propaganda z gracją :) - potem się skiepścili.

Generalnie nie znoszę starych filmów, na ten też nigdy bym nie poszła, ale skusiła mnie muzyka na żywo (Marcin Pukaluk). Okazało się, że to prawie 2h dobrej zabawy! Zdziwiły mnie stroje i scenografia na Marsie, ze zdziwieniem konstatuję, że do lat 80. ("Solaris" Tarkowskiego) w zasadzie nic się w tym względzie nie zmieniło. Rozbawiły mnie panny wymalowane na emo-pandy - teraz moda wraca. :) Na początku trudno było się połapać w bohaterach, zwłaszcza kobiety wyglądały wszystkie tak samo, ale potem jakoś poszło. Elementy nachalnej propagandy rozśmieszały do łez. Oczywiście bez muzyki na żywo ten film nie dostałby aż tak wysokiej oceny.

Angel979
asia1298
inheracil
Marcin007
kojot
misiolak
AmandaAllen
Audrey
takapanda