Sprawa życia i śmierci (1946)
A Matter of Life and Death
Peter Carter, pilot wojskowy podczas II Wojny Światowej, wskutek błędu w Niebie przeżywa katastrofę lotniczą. Niebiosa chcą naprawić pomyłkę, ale Peter zdążył się w międzyczasie zakochać...
Obsada:
- David Niven Peter Carter
- Kim Hunter June
- Robert Coote Bob Trubshawe
- Kathleen Byron An Angel
- Richard Attenborough An English Pilot
- Bonar Colleano An American Pilot
- Joan Maude Chief Recorder
- Marius Goring Conductor 71
- Roger Livesey Doctor Frank Reeves
- Robert Atkins The Vicar
- Bob Roberts Dr. Gaertler
- Edwin Max Dr. McEwen
- Betty Potter Mrs. Tucker
- Abraham Sofaer The Judge / The Surgeon
- Raymond Massey Abraham Farlan
- Robert Arden GI Playing Bottom
- Robert Beatty US Crewman
- Tommy Duggan American Policeman
- Erik Erik Spaniel
- John Huntley Extra in Celestial Courtroom
- John Longden Narrator of introduction
- Howard Marshall Cricket commentator on radio
- Lois Maxwell Actress
- Wally Patch ARP Warden
- Roger Snowden Irishman
- Spangle Spangle Spaniel
- Wendy Thompson Pielęgniarka
- Joan Verney Dziewczyna
- Geoff van Rijssel Extra in Celestial Courtroom
To takie "Oszukać przeznaczenie", tylko że jako romansidło :D . A na serio - bardzo przyjemny film z gatunku tych, gdzie nie do końca wiadomo, co jest prawdą, a co złudzeniem. Efekty specjalne, pomimo wieku, nadal robią wrażenie. Jedynie co do sceny sądu mam niewielkie obiekcje - strasznie politycznie się w pewnym momencie zrobiło.
Co za tandeta! Romans między głównymi bohaterami jest niesamowicie patetyczny, znają się ledwie od paru dni, a już by za siebie chętnie umierali. Do tego tyle tu stereotypów, że aż boli - Francuzi w filmach Monty Pythonów byli już chyba bardziej realistyczni - to mogłoby by zadziałać gdyby było śmiesznie, ale nie jest. Przydałoby się gdyby ten film nakręcono z przymrużeniem oka, ale niestety cały czas odnosi się wrażenie jakby twórcy traktowali swoje "dzieło" na poważnie i chcieli nam przekazać historię o wielkiej sile miłości - ja tego nie kupuję. Jakby tego było mało to jeszcze żałosne sceny procesu, podczas którego musimy przez dobre parę minut słuchać kłótni o wyższości Wielkiej Brytanii nad Ameryką, tudzież na odwrót. Taaaaa... wiele mnie to obchodzi. Naiwny i kiczowaty gniot, ale podwyższam ocenę o oczko za ładne zdjęcia.