127 godzin (2010)

127 Hours
Reżyseria: Danny Boyle

Najnowszy film Danny'ego Boyle'a, wyróżnionego Oscarem za Slumdog. Milioner z ulicy, to ekranizacja książki Arona Ralstona. Dramatyczne przeżycia młodego alpinisty, który podczas samotnej wędrówki uwięziony zostaje w rozpadlinie skalnej w niedostępnych górach Utah i zmuszony zostaje do desperackiej walki o przetrwanie.

Obsada:

Pełna obsada

Zwiastun:

Film na pewno efektowny. Niestety, we wszystkim - aktorstwie, zdjęciach, montażu - Boyle nastawił się na popisywanie. Po pozytywnych opiniach spodziewałem się dobrej monodramy, dramatycznego studium człowieka na skraju życia i śmierci, niczym w 'Touching the Void'. Franco nie tylko nie udźwignął tej roli, nikt nawet nie próbował. Zamiast otumanionego bólem, zimnem, pragnieniem i głodem, lecz przepełnionego wolą przeżycia człowieka, mamy McGyvera komedianta - Ralston chyba nie byłby zachwycony.

Ma wszystko w plecaku, a nie ma komórki. Trochę to psuło oglądanie. Można zobaczyć.

Pojawienie się komórek w ogóle utrudniło robienie thrillerów i horrorów, bo tam standardowym patentem było, że ktoś jest sam i nie może się z nikim skontaktować i stąd narastający strach etc. Twórcy muszą się teraz ratować jakimiś rozładowanymi bateriami i tego typu patentami, ale ciekawe co zrobią, jak technologia posunie się na tyle, że komórki będą wszczepione w skórę i ładowane energią cieplną organizmu :)

Wtedy będą kręcić thrillery historyczne, w których bohater będzie biegł tydzień do drugiego miasta, aby powiedzieć ukochanej , że jednak jutrzejsza kolacja w plenerze, którą zaplanowali dwa tygodnie wcześniej jest odwołana, bo wróżbita przepowiedział, że ma padać ;)

Genialny scenariusz!

Skoro tak, to podam jeszcze zakończenie.

Dzielny bohater po tygodniowej, morderczej wędrówce, w której nie raz musiał walczyć z potwornymi potworami zjawia się pod domem dziewoi. Jest przemoknięty, bo zaczęło padać trzy dni wcześniej, a więc wróżbita go oszukał. Stęskniona ukochana otwiera mu drzwi i zarzuca rudym warkoczem. Przyjmuje jego przeprosiny za zmianę planów kolacyjnych i proponuje plener za dwa tygodnie. Młodzieniec z radością się godzi i wyrusza w tygodniową drogę powrotna. Kobieta z uśmiechem wskakuje z powrotem do łóżka, w którym chrapie jej kolega z pracy, pomagający jej przy pielęgnacji pomidorów. Bohater podąża dzielnie, w kapocie, którą podarowała mu ukochana, aby mniej moknął. Gnając ulewną nocą przez mroczny las, modli się aby za dwa tygodnie nie padało i w końcu ktoś wymyślił pieprzoną komórkę.

O tak, świat bez komórek to był prawdziwy horror! ;)

To co panowie - nagrywamy trailer? :D

Ale łon tej komórki nie miał specjalnie, bo nie chciał , żeby mu głowę zawracali. O to chodzi, że liczył się z tym, że nie będzie mógł się skontaktować. To chyba dobrze o nim świadczy?

Początek filmu natychmiast wsysa i zapiera dech w piersiach niesamowitym pięknem kanionu. Kolejne sceny wbijają w fotel, a dech w piersiach, już w zupełnie inny sposób, zapiera rozpaczliwa sytuacja bohatera, który utknął samotnie w szczelinie z ręką zaklinowaną głazem. I co teraz? Oberżniemy rękę? Spiłujemy głaz? A może nas ktoś cudem uratuje? Do dyspozycji tylko tępy nieduży scyzoryk.

Dobry film, dużp lepszy niż Slumdog Millionaire. Ciągle mam w planach napisania czegoś więcej. Powiem tyle jako fan krwawych scen- TA scena była najbardziej gore sceną jaką w życiu widziałam

To jedyna scena, na której zamknęłam oczy. :D

a, reżyseria zdecydowanie na 10, verdiano

Ale wtedy zdjęcia musiałyby być na 12. :D

Jako że filmu nie widziałam napiszę tylko, że bardzo mi się podoba jego plakat :)

To wrzucamy na ruszt.

To zabawny, ale film, w którym bohater główny przez 1,5h próbuje sobie odciąć rękę jest naprawdę interesujący i wciągający. Duża rola w tym James Franco, szkoda, że w Złotych Globach go pominęli, może w Oscarach się zreflektują. Podobało mi się bardzo i Bogu dzięki, że nie było tak przesłodzone jak poprzedni film Danny'ego Boyle'a. Warto obejrzeć.

Ciekawy i relaksujący, choć nie pozbawiony refleksji.

Film wciąga bez reszty, ponadto świetna muzyka.

Film rewelacyjny, zdjecia, super montaz i muzyka. Chyba moj kandydat na tegoroczne oskary.
Sam sie pytalm siebie czy moglbym postapic jak Aron i dochodze do wniosku ze chyba bym tam umarl na jego miejscu. Dawno film nie wywarl na minie takiego wrazenia - dlugo nie opuszal mnie widok walki czlowieka z bolem i slaboscia. Ile trzba miec checi do zycia zeby zrobic cos takiego.

ps:Moral taki ze trzeba zawsze miec szwajcara ze soba:)

Świetny montaż, zdjęcia i ogólnie klimat - zupełnie inny niż Essential Killing, przez który bałam się podchodzić w ogóle do tego filmu. Swoją drogą, jestem ciekawa, jak Boyle nakręciłby film Skolimowskiego.

To po prostu dobry film, ale za wiele tutaj ucieczek do przemyśleń, wspomnień i omamów bohatera, a za mało rzetelnego sprawozdania. Wszystkim którym się podobał polecam "Czekając na Joe" (Touchign The Void).

Do Slumdoga mu daleko. Film trwa 94min, dzieje się prawie w całości w jednym miejscu i gra nim głównie jeden aktor, a nie nudzi. Jest dość realistyczny i pozwala wejść w buty głównego bohatera.

Nic nowego.

Pomimo krytycznych uwag nad miałkością wykonania - mnie się podobała koncepcja reżyserska: dynamiczny, powalający montaż, świetne zdjęcia, muzyka, dużo psychologicznej prawdy. Na tyle dużo, że jak już czułam i myślałam jak bohater - zrobiło mi się autentycznie słabo w finale. Mroczki i te rzeczy, poważnie. Wrażliwym na krew odradzam :P

fabula wciaga, dobry film o zyciu i jego ulotnosci, polecam wszystkim (kobietom rowniez), autentyczny i szczery

Temat teoretycznie "banalny". Pozornie nie ma wielkiego pola do popisu: facet wpadł do szczeliny i zmiażdżyło mu rękę. A jednak film ogląda się jednym tchem, zdecydowanie nie nudzi, jest pełny dramaturgii i odczuć. Zdecydowanie polecam.

Filmy oparte na faktach...hmmm?!
Popieram i gratuluje odwagi ,...

JUMAN
duzulek
izeq
avrewska
jayb85
murrayostril
bartje
malamadi
beznazwybez
msa
msa